Tajwan

Taipei – stolica nieuznawanego państwa

Kolejnym krajem na trasie naszej podróży jest Tajwan. Z Cebu na Filipinach, dostaliśmy się tu bezpośrednim lotem do Taipei. Po tych wszystkich perypetiach związanych z dotarciem do Cebu, o czym pisaliśmy w poprzednim odcinku, martwiliśmy się trochę czy aby silny wiatr nie pokrzyżuje nam lotu na Tajwan, ale pomimo tego, iż wczesnym rakiem gdy wyszliśmy na taksówkę to dało się poczuć, że wiatr wciąż jest dość silny, a było to jeszcze pośród zabudowań, to na lotnisku wszystko działało bez zakłóceń i wylecieliśmy zgodnie z planem. Jedynym zgrzytem był fakt, że na lotnisku w Cebu już po odprawie biletowo-bagażowej, a przed paszportową, trzeba zapłacić aż 850 PHP od osoby opłaty lotniskowej, które nie wiadomo czemu nie jest tak jak to bywa zazwyczaj, wliczana w ceny biletów. Opłatę trzeba wnieść gotówką w filipińskich peso lub dolarach amerykańskich, ale oczywiście po bardzo kiepskim kursie. Na szczęście my mieliśmy jeszcze akurat taką sumę w lokalnej walucie, którą planowaliśmy na lotnisku wymienić na dolary tajwańskie więc jakoś nam się udało, ale może to zaskoczyć, więc jeśli ktoś wybiera się z tego lotniska w podróż to warto być na taką opłatę przygotowanym zawczasu.

Bez problemu wylądowaliśmy też w Taipei, co już wkrótce okazało się też dużą dozą szczęścia, gdyż nad Tajwan nadciągał tajfun Lekima. Na nasze szczęście, po pierwsze dotarł on dzień później i wtedy odwołano na Tajwanie ponad 450 lotów, a po drugie tylko „liznął” północne krańce wyspy i w samym Taipei skończyło się na ulewnych deszczach i silnym, porywistym wietrze. Niestety na północy wyspy wyrządził on trochę szkód, była też jedna ofiara śmiertelna. Parę dni później jak dotarł do Chin, to okazał się jeszcze bardziej niszczycielski i pustosząc okolice Szanghaju przyczynił się śmierci kilkudziesięciu osób.

Po przylocie do Taipei tradycyjnie, jak zawsze w przypadku przyjazdu do nowego kraju, jeszcze na lotnisku zajęliśmy się „technicznymi” tematami jak wypłata lokalnej waluty z bankomatu czy zakup lokalnej karty SIM z dostępem do internetu (swoją drogą to internet mają tu raczej drogi, za 15 dniową kartę bez limitu transferu danych zapłaciliśmy 700 TWD czyli ponad 86 PLN). Zakupiliśmy też karty Easycard. To przed płacone karty magnetyczne, którymi można płacić za przejazdy metrem, autobusami, większością pociągów (bez szybkiej kolei HSR) czy promami. Ponoć można też nimi płacić za niektóre taksówki i w niektórych sklepach. Do tego co ważne i bardzo przydatne, to taką kartą można płacić na terenie całego Tajwanu, a nie tylko w Taipei, czyli gdziekolwiek się nie pojedzie to za transport publiczny można płacić tą jedną kartą. To bardzo wygodne i szczerze polecamy taką opcję. Karta wprawdzie kosztuje 100 TWD (czyli około 12,5 PLN) ale i tak warto dla przyszłej wygody, bo na przykład jeśli ktoś chce w autobusie płacić za przejazd gotówką to musi mieć odliczoną sumę, bo kierowcy nie wydają reszty. Po zakupie karty trzeba sobie ją doładować w miarę dowolną kwotą od 100 do 1.000 TWD, a potem kartę można doładować np. na stacjach metra, kolejowych czy w sieci sklepów „7 eleven”.

Z lotniska Taoyuan International Airport położonego około 40 km na zachód od miasta do centrum Taipei (do głównej stacji kolejowej Taipei Main Station, gdzie przecinają się też dwie linie metra) można dojechać specjalnym „lotniskowym pociągiem” za 1500 TWD (oczywiście można płacić kartą Easycard). My po dojechaniu na dworzec dalej poszliśmy piechotą, bo nasz hotel był w zasięgu kilkunastominutowego spaceru. Pokoje nie były jeszcze gotowe, więc zostawiliśmy bagaże i przeszliśmy się po okolicy. Trafiliśmy do pobliskiej restauracji serwującej różne postacie naszych ulubionych pierożków i oczywiście skusiliśmy się na małe co nieco. Potem jeszcze zrobiliśmy jakieś podstawowe zakupy i wróciliśmy do hotelu.

Budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej w pobliżu naszego hotelu
Pierożkowa uczta

Pod wieczór poszliśmy na nocny targ na ulicy Liaoning. Ale ten targ nas jakoś nie zachwycił. Nie było tu za bardzo straganów z jedzeniem a raczej restauracje, głównie z owocami morza, i to z wysokimi cenami. No ale coś tam udało nam się znaleźć w normalnych cenach i potem znowu na piechotę, ale już nieco inną trasa wróciliśmy do hotelu.

Nocny targ na ulicy Liaoning
Nocny targ na ulicy Liaoning
Nocny targ na ulicy Liaoning

Taipei to stolica Tajwanu, a właściwie poprawnie nazywając to Republiki Chińskiej czyli państwa nieuznawanego przez większość pozostałych. Tylko 17, i to małych, i bez specjalnego znaczenia na świecie uznaje ten kraj. Tajwan nawet nie jest członkiem ONZ. Taipei zostało stolicą Republiki Chińskiej w 1949 roku, kiedy nacjonalistyczne siły Kuomintangu straciły ostatnie ziemie w kontynentalnych Chinach w trakcie wojny domowej z chińskimi komunistami. Oczywiście dzisiejsze Chiny czyli Chińska Republika Ludowa także nie uznaje Tajwanu jako kraju, co więcej uznaje go za zbuntowaną prowincję, do której roszczą sobie pełnię praw. W Taipei i jego aglomeracji mieszka obecnie około 9 mln ludzi, a w samym mieście nieco poniżej 3 mln. Ale szczerze mówiąc miasto nie sprawia wrażenia ogromnej metropolii. Nie ma tu tłumów ludzi na ulicach czy w metrze, a i ruch drogowy nie przypomina tego z innych wielkich aglomeracji Azji Płd-Wsch. To także największe miasto kraju, jego główny ośrodek polityczny, ekonomiczny i kulturalny.

My spędziliśmy tam kilka dni. Następnego dnia po przylocie ruszyliśmy od rana na pierwszy spacer po mieście. Pogoda była nie najlepsza bo mocno wiało i co chwila padało. Idąc przez miasto wydawało nam się one jakoś puste. Dużo sklepów było zamkniętych, a i ludzi oraz samochodów na ulicach było niewiele. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy dlaczego.

Puste ulice Taipei oczekującego tajfunu

Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Huashan 1914 Creative Park. Miała to być dzielnica dawnych fabrycznych zabudowań zaadoptowanych do współczesnych celów, ale na miejscu okazało się, że to po prostu kilka odrestaurowanych budynków i tyle. Wszystko było tam zamknięte.

Huashan 1914 Creative Park

Ruszyliśmy dalej w kierunku mauzoleum Chiang Kai-shek Memorial Hall. Poświęcone jest ono Chiang Kai-shek’owi czyli byłemu prezydentowi Republiki Chińskiej uważanemu za ojca narodu. To on po przegraniu wojny z komunistami ewakuował się ze swoim rządem i zwolennikami na Tajwan. Mauzoleum w kształcie wysokiego, czworokątnego białego budynku z niebieskim dachem powstało w latach 1975-1980 i zostało oficjalnie otwarte 5 IV 1980 r. w piątą rocznicę śmierci Chiang Kai-shek’a.

Jedna z bram na teren mauzoleum Chiang Kai-shek Memorial Hall
Przed Mauzoleum Chiang Kai-shek Memorial Hall

Niestety jak dotarliśmy na miejsce to okazało się że mauzoleum jest zamknięte. Tablica przed zamkniętymi drzwiami wyjaśniła dlaczego na mieście było tak pusto. Okazało się, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy, że mauzoleum jest zamknięte z powodu zbliżającego się tajfunu Lekima, o którym pisaliśmy wcześniej.

Tablica informująca o zamknięciu mauzoleum z powodu nadchodzącego tajfunu
Mauzoleum Chiang Kai-shek Memorial Hall, tym razem już otwarte

Potem dopytaliśmy jeszcze w metrze o sytuację i czy mamy się czegoś obawiać, ale pani w informacji stwierdziła, że raczej nie, tyle że dużo miejsc w tym dniu może być zamkniętych, a i metro też jeździło dużo rzadziej niż zwykle. Do mauzoleum wróciliśmy ostatniego dnia pobytu na Tajwanie. W środku, na najwyższym poziomie w głównej hali, Sali Pamięci, jest duży pomnik byłego prezydenta, przed którym honorową wartę trzymają żołnierze. Nam udało się o 13-tej trafić honorową zmianę warty.

Wewnątrz Sali Pamięci
Jeden z żołnierzy pełniący honorową wartę
Honorowa zmiana warty …
… przed pomnikiem …
… Chiang Kai-shek’a

Poniżej jest piętro z audytorium i salami wystawienniczymi gdzie były prezentowane jakieś obrazy. Na samym dole jest zaś biblioteka i muzeum poświęcone życiu Chiang Kai-shek’a oraz historii Tajwanu. Można tu między innymi zobaczyć samochody prezydenta czy jego gabinet z jego figurą.

Wystawa rzeźb ryb w jednej z sal wystawienniczych
Muzeum Chiang Kai-shek’a
Jeden z samochodów byłego prezydenta Tajwanu
A my prezydenta Chiang Kai-shek’a zastaliśmy w jego własnym gabinecie 🙂

Przed mauzoleum znajduje się wielki plac – Liberty Square. Na jego środku stoi wysoki maszt. Po obu stronach placu stoją bliźniacze budynki. W jednym z nich mieści się Teatr Narodowy, a w drugim Narodowa Sala Koncertowa. Na końcu placu naprzeciwko mauzoleum stoi okazały łuk – Liberty Square Arch. Wokół mauzoleum i placu rozpościera się park z oczkami wodnymi.

Maszt na placu Liberty Square przed mauzoleum
Narodowa Sala Koncertowa
Teatr Narodowy
Przed Liberty Square Arch
Ogród wokół mauzoleum i Liberty Square
W ogrodzie można spotkać wiele ptaków …
… i wiewiórek
Jedno z oczek wodnych w ogrodzie

Z mauzoleum pojechaliśmy metrem do świątyni Longshan. Ona również okazała się zamknięta. Myśleliśmy, że też z powodu tajfunu, ale potem okazało się, że jest ona otwierana dopiero o 18-tej i zamykana o 22-giej. Do tej świątyni też wróciliśmy pod wieczór ostatniego dnia pobytu na Tajwanie. Świątynia jest bardzo ładna. Składa się z kilku bogato zdobionych pawilonów.

Stacja metra w Taipei – pasażerowie oczekują na pociąg stojąc w kolejce na wyznaczonych na peronie polach
Świątynia Longshan
Brama do Świątyni Longshan
Świątynia Longshan
Świątynia Longshan
Świątynia Longshan
Świątynia Longshan
Ołtarze z darami złożonymi przez wiernych
Świątynia Longshan
Kolejne dary ofiarowane w świątyni
Świątynia Longshan
Świątynia Longshan

Przy wejściu po prawej stronie jest całkiem spora kaskada wodna, a z lewej niewielka fontanna. Jest to miejsce kultu wielu bóstw buddyjskich, taoistycznych i konfucjańskich.

Kaskada po prawej stronie wejścia na teren świątyni …
… i fontanna po lewej stronie tego wejścia
Panowie grający w jakieś lokalne gry w parku przed Świątynią Longshan

Niedaleko świątyni jest targ Huaxi Night Market, który swoje podwoje otwiera pod wieczór. Wtedy stragany z jedzeniem, ale nie tylko, wylegają na okoliczne ulice. W ciągu dnia jest tylko taki zadaszony pasaż wzdłuż którego znajdują się sklepy, restauracje i salony masażu.

Wejście na Huaxi Night Market
Huaxi Night Market
Dziwne smakołyki …
… oferowane na …
… targowych straganach
Stragany na Huaxi Night Market
Stoisko z rybami i żabami
Pasaż na Huaxi Night Market
A tak wygląda wejście na …
… i sam pasaż w ciągu dnia

Jak dotarliśmy za pierwszym razem do świątyni Longshan to rozpadał się bardzo ulewny deszcz. Musieliśmy przeczekać dłuższą chwilę gdzieś pod dachem. A potem ruszyliśmy w kierunku naszego hotelu.

Ulice Taipei w strugach deszczu

Po drodze odkryliśmy przypadkowo piękną świątynię Bangka Qingshan Temple. Miała ona trzy poziomy i była bardzo ładnie zdobiona wewnątrz. Ma ona ponad 100 lat i zbudowana jest z drewna oraz kamieni.

Świątynia Bangka Qingshan Temple
Świątynia Bangka Qingshan Temple
Świątynia Bangka Qingshan Temple
Świątynia Bangka Qingshan Temple

Ze świątyni do hotelu dotarliśmy pieszo oglądając miasto. Po drodze przeszliśmy przez Emei Street, handlową ulicę pełną sklepów, barów i restauracji, zatrzymaliśmy się jeszcze przy Cheng’en Gate, pozostałościach po północnej bramie dawnych murów miejskich.

Cheng’en Gate

Wieczorem pojechaliśmy metrem do stacji Songshan, po wyjściu z której, naszym oczom ukazała się świątynia Sung sjan Tzu-Yu. Była ona już zamknięta, ale za to bardzo ładnie oświetlona.

Świątynia Sung sjan Tzu-Yu

Ruszyliśmy dalej w kierunku mostu Raibow Bridge. Niestety musieliśmy iść na około, gdyż najkrótsza droga prowadząca ze stacji do tego mostu była zamknięta przez straż pożarną i policję. Wyglądało to tak, jakby silny wiatr uszkodził jakiś dach i dla bezpieczeństwa pobliski chodnik przebiegający między budynkiem a świątynią został odgrodzony taśmami. Trochę naokoło, ale w końcu dotarliśmy do mostu, który podświetlony był światłami zmieniającymi kolor.

Raibow Bridge

Z mostu zeszliśmy w kierunku głównego punktu naszej wieczornej wyprawy – nocnego targu Raohe Night Market. To chyba najciekawszy z kilku odwiedzonych przez nas w Taipei nocnych targów. Nie był on może największy, ale było tu dużo do wyboru jeśli chodzi o jedzenie, a do tego nie było za bardzo tłoczno, co pozwalało spokojnie spacerować, podziwiać i posmakować te cuda oferowane w tym miejscu. Po kolacji na nocnym targu wróciliśmy do hotelu.

Brama na Raohe Night Market
Raohe Night Market
Raohe Night Market
Raohe Night Market
Raohe Night Market
Raohe Night Market
Raohe Night Market

Największym nocnym targiem jaki odwiedziliśmy w Taipei był Shilin Night Market w pobliżu stacji metra Jiantan. To na pewno największy i najbardziej zatłoczony z targów jakie tu widzieliśmy. Tłum był tak duży, że czasami ciężko było się przemieszczać i nawet jak się chciało coś zamówić to nie zawsze była do tego sposobność. Stragany z jedzeniem ustawione były wzdłuż wąskich uliczek pełnych ludzi. Nieco wokół części „jedzeniowej” rozciągały się stragany z ciuchami i innymi pierdółkami „made in China”.

Shilin Night Market
Shilin Night Market
Shilin Night Market
Wewnątrz halli targowej na Shilin Night Market
Zatłoczone uliczki ze straganami
Może grzybka?

Na obrzeżach targu stała duża hala targowa gdzie na parterze królował handel tekstyliami, a w podziemiach był wielki food court z mnóstwem stoisk oferujących różnorakie potrawy.

Hala targowa
Podziemia hali targowej …
… gdzie był wielki food court
Chętni mogli złapać sobie krewetkę na żyłkę z haczykiem

My zjedliśmy tam omlety z ostrygami, a wcześniej jeszcze na ulicznych straganach taką „zupę kluchę”, smaczną gęstą zupę z dużą ilością ryżowego makaronu, ostrygami i czymś, czego do końca nie zidentyfikowaliśmy. Zresztą na Tajwanie często widzieliśmy i jedliśmy rzeczy, o których nie wiedzieliśmy co to jest. Ale czasami wyglądały tak, że lepiej było nie pytać 🙂 .

Nasza „zupa-klucha” jeszcze w garze …
… a tu już podana w miseczce
Omlet z ostrygami

Na parterze hali targowej było też wiele miejsc z czymś w rodzaju automatów do gry, a były to automaty z poprzedniej epoki, jak nie z epoki przed poprzednią epoką. Coś takiego to pamiętamy z Polski z lat osiemdziesiątych, choć i te były chyba bardziej zaawansowane technologiczne niż to co widzieliśmy w Taipei, które były prostymi maszynami z kulką wystrzeliwaną za pomocą sprężyny i opadającą pomiędzy pręcikami. Grały na tym głównie małe dzieci.

Automaty do gry
Było też miejsce gdzie można było pograć w gry planszowe

Pomiędzy uliczkami pełnych straganów z jedzeniem wciśnięta była też świątynia Shilin Cixian Temple. Na jej schodach siedziało wiele osób, które pałaszowały jedzenie zakupione na straganach. To jedno z niewielu miejsc gdzie można było usiąść i gdzie nie przewalał się tłum ludzi. Sama świątynia jest dedykowana bóstwu Mazu.

Wejście do świątyni Shilin Cixian
Świątynia Shilin Cixian

W Taipei odwiedziliśmy też świątynię Konfucjusza (najlepiej dojechać metrem do stacji Yuanshan i dalej trzeba przejść kilkaset metrów na piechotę), która jest dość rozległa, ale nie tak ładna jak świątynia Miao Yu położona niemal tuż obok, po drugiej stronie ulicy nieco na północ.

Świątynia Konfucjusza
Świątynia Konfucjusza
Świątynia Konfucjusza
Świątynia Konfucjusza
Świątynia Miao Yu
Świątynia Miao Yu
Świątynia Miao Yu
Dary złożone w świątyni

Byliśmy też pod 509 metrowej wysokości wieżowcem Taipei 101. To jeden z symboli miasta. Można tu wjechać na górę na taras widokowy i podziwiać panoramę miasta. Zbudowano go w latach 1999-2004 i do stycznia 2010 roku był to najwyższy budynek świata. Mo on konstrukcję i jest wyposażony w systemy zabezpieczeń pozwalające przetrwać trzęsienia ziemi i tajfuny, które często nawiedzają Taiwan. Jego nazwa nawiązuje do ilości pięter. W środku na kilku najniższych piętrach znajduje się centrum handlowe pełne luksusowych sklepów. Wjazd na taras widokowy odbywa się z piątego poziomu i trochę to dziwne jak turyści zmierzający do kas biletowych muszą mijać po drodze salony super luksusowych marek. Naszym zdaniem na pewno nie buduje to atmosfery wyjątkowości i luksusu dla klientów tych salonów.

Taipei 101
Taipei 101
Centrum handlowe wewnątrz Taipei 101

W Taipei można też wjechać kolejką linową na wzgórze Maokong. Dolna stacja znajduje się w pobliżu stacji metra Taipei Zoo. Wjazd na samą górę kosztuje 120 TWD. Jeśli ktoś chce to może wysiąść po drodze na jednej z dwóch pośrednich stacji. Przejazd jednej stacji kosztuje 70 TWD, a dwóch 100 TWD. Cena jest taka sama bez względu czy jedzie się w górę czy w dół. Cała trasa liczy 4,3 km i w pewnym momencie skręca prawie o 90 stopni bez konieczności wysiadania i zmiany gondoli.

Kolejka linowa na górę Maokong
Podczas wjazdu na górę …
… można podziwiać widoki na miasto

Na samej górze nie ma jednak nic specjalnie ciekawego. Jest parę restauracji i herbaciarni, ale ceny są tam raczej zaporowe. Nie ma żadnego tarasu widokowego, co zazwyczaj ma miejsce w tego typu atrakcjach. Co więcej kolejka nie wjeżdża na sam szczyt, więc widok jest tylko na jedną stronę. My z górnej stacji kolejki postanowiliśmy zejść piechotą do stacji pośredniej odwiedzając przy okazji świątynię Zhinan leżącą obok tej stacji. Wcześniej szliśmy najpierw drogą wzdłuż której co jakiś czas można wstąpić do herbaciarni czy restauracji, a potem przez las porastający zbocza. Na samym początku szlaku minęliśmy też inną świątynię Tian En Gong.

Jedna z herbaciarni na górze Maokong
Świątynia Tian En Gong
Widok na Taipei 101 ze szlaku prowadzącego ze wzgórza Maokong
Na szlaku ze wzgórza Maokong
Widoki ze szlaku
Po drodze mijaliśmy niewielki wodospad

Po zejściu zboczem przez las dotarliśmy do drogi, z której potem musieliśmy znowu wspinać się stromo w kierunku świątyni Zhinan. Trochę nam ta droga dała w kość, tym bardziej, że było dość parno. Po wizycie w świątyni doszliśmy do pośredniej stacji kolejki mijając jeszcze świątynię Ling Xiao Bao Dian, ale jako że była ona w remoncie, to do niej nie wchodziliśmy. Potem już gondolą zjechaliśmy na dół i metrem wróciliśmy do naszego hotelu.

Świątynia Zhinan
Świątynia Zhinan
Świątynia Zhinan
W gondoli kolejki w drodze na dół

Taipei to miasto oferujące wiele, różnorodnych atrakcji. My spodziewaliśmy się wielkiej, tłocznej i wiecznie pędzącej aglomeracji, a w rzeczywistości znaleźliśmy się w całkiem spokojnym dużym mieście co nas pozytywnie zaskoczyło. W przeważającej większości tutejsza architektura nie jest jakaś zachwycająca, ale można tu spotkać prawdziwe perełki, szczególnie w przypadku świątyń. Na pewno warto tu zajrzeć i poświęcić parę dni na poznanie tego miasta i posmakowanie egzotycznych przysmaków na licznych tutejszych nocnych targach.