Iran

Okolice Kashan i droga do Isfahan

Jak pisaliśmy w poprzednim odcinku właściciel pensjonatu, w którym zatrzymaliśmy się w Kashan polecił nam lokalnego taksówkarza, który zgodził się nas zabrać na półdniowy objazd najważniejszych atrakcji w okolicach tego miasta. Po krótkich negocjacjach z taksówkarzem dobiliśmy targu i uzgodniliśmy kwotę 500.000 PLN (niecałe 17 PLN). Następnego dnia rano, tuż po śniadaniu, taksówkarz pojawił się w naszym pensjonacie i ruszyliśmy w drogę. W planie mieliśmy do odwiedzenia kilka miejsc w promieniu kilkunastu kilometrów od centrum Kashan.

Naszym pierwszym celem było leżące na północ Nush Abad. To niewielkie miasteczko liczące nieco ponad 10 tys. mieszkańców słynące z „podziemnego miasta”. Nazwa Nush Abad (czasem pisana też Nushabad) znaczy mniej więcej „miasto zimnej i czystej wody” i nawiązuje do starożytnych czasów gdy podczas jednej ze swych podróży ówczesny król zatrzymał się przy miejscowej studni aby napić się wody. Jako, że uznał tę wodę za niezwykle chłodną i czystą polecił aby wokół tej studni zbudować miasto. I tak właśnie ono powstało. A dlaczego powstało podziemne miasto? Hipotezy są dwie i pewno każda z nich jest po części prawdziwa. Pierwsza mówi o tym, iż system podziemnych komór i łączących ich korytarzy powstał aby zapewnić schronienie przed upalnymi temperaturami jakie panują tu latem. Druga zaś twierdzi, że podziemne miasto powstało jako miejsce schronienia dla lokalnych mieszkańców przed napadami zbrojnych band, jakie często w tamtych czasach nawiedzały te regiony. Po prostu widząc zbliżających się napastników mieszkańcy chowali się w podziemnych korytarzach chroniąc się się przed śmiercią czy uprowadzeniem. Podziemne miasto to cały system komnat, magazynów, cystern na wodę i korytarzy pozwalających przemieszczać się w jego obrębie bez wychodzenia na powierzchnię.

Wewnątrz podziemnej cysterny
Sklepienie cysterny

Do podziemnego miasta prowadziło kilka, starannie ukrytych wejść, Niektóre z nich znajdowały się w wybranych domach, a inne w ogólnodostępnych, ale wciąż dobrze ukrytych zakamarkach. Dzięki zgromadzonym tam zapasom żywności i wody mieszkańcy miasta mogli chronić się pod ziemią nawet przez kilkanaście dni bez konieczności wychodzenia na powierzchnię. Cały system liczy trzy poziomy i znajduje się od 4 do 18 metrów pod powierzchnią ziemi. W przypadku gdyby nieprzyjacielowi jakoś udało się dostać do pierwszego poziomu pozwalało to mieszkańcom miasta na zejście niżej. W krętych korytarzach jest sporo miejsc zaplanowanych jak te, gdzie można urządzić zasadzkę na ewentualnego wroga czy skutecznie budować punkty oporu obrońców. Budowano również zapadnie, czy głębokie doły z pionowymi prętami na dnie, które miały więzić i ranić napastników. Obecnie można zwiedzić dwa fragmenty tego podziemnego kompleksu i my skorzystaliśmy oczywiście z tej opcji. Podczas takiego zwiedzania można samemu poprzeciskać się przez wąskie korytarze i zobaczyć niektóre z pułapek. Wejście kosztowało nas po 500.000 IRR od osoby.

W podziemnym mieście Nush Abad
Podziemne korytarze …
… nie są zbyt szerokie

W samym Nush Abad można jeszcze zobaczyć ruiny dawnego zamku Sy Zan (Sizan) gdzie wejść można za darmo.

Ruiny zamku Sy Zan
Ruiny zamku Sy Zan

Po wizycie w Nush Abad pojechaliśmy dosłownie kilka kilometrów na wschód do miasta zwanego Aran va Bidgol gdzie odwiedziliśmy przepiękny meczet Imamzadeh Hilal Ibn Ali. To święte miejsce pełniące rolę mauzoleum i należy do potomków proroka Mahometa. Przed wejściem do meczetu rozciąga się okazały dziedziniec z fontanną otoczony bogato zdobionymi murami i minaretami. W środku można zobaczyć grobowiec Hil Ibn Ali’ego, który był jednym z synów Ali’ego czyli zięcia Mahometa i według szyitów jego następcą. Portal meczetu jest cały wyłożony lustrami. Wnętrze jest również bardzo bogato zdobione.

Meczet Imamzadeh Hilal Ibn Ali
Mury i minarety otaczające dziedziniec meczetu
Portal nad wejściem na dziedziniec meczetu, …
… a to portal wejścia do samego meczetu wyłożony lustrzanymi elementami
Wnętrze …
… meczetu …
… Imamzadeh Hilal Ibn Ali
Grobowiec Hil Ibn Ali’ego

W drodze powrotnej do pensjonatu, już w samym Kashan, zatrzymaliśmy się jeszcze przy meczecie będącym Mauzoleum Shah Abbas I. Shah Abbas I to jeden z dawnych królów perskich z dynastii Safawidów. Z zewnątrz meczet wyglądał na zniszczony, zresztą jego ściany otoczone były rusztowaniami i przez to nie zachęcał do zajrzenia do jego środka i pewnie gdyby nie nasz taksówkarz nigdy byśmy tam nie weszli. Ale za to jego wnętrze było przepiękne. W czasie kiedy my tam byliśmy, mauzoleum było w trakcie renowacji stąd te rusztowania na zewnątrz. Również w środku w części meczetu wciąż trwały prace remontowe., ale większa część była już pięknie odrestaurowana. Pierwsze stryktury obecnego meczetu powstały już w XII wieku i były potem stopniowo rozbudowywane. Meczet znajduje się nieco ponad kilometr od Placu Centralnego w Kashan. Trzeba kierować się na wschód w stronę dworca kolejowego i po około 1300 metrach skręcić w lewo.

Meczet Mauzoleum Shah Abbas I
Grobowiec Shah Abbas I
Bogato dekorowane …
… wnętrza Mauzoleum Shah Abbas I

To był koniec naszej wycieczki po okolicach Kashan. Wieczór tradycyjnie spędziliśmy w okolicach bazaru, a następnego dnia rano ruszyliśmy w drogę do Isfahan. Tu znowu skorzystaliśmy z uprzejmości właściciela pensjonatu, który pomógł nam znaleźć taksówkarza gotowego nas zawieźć do leżącego około 200 km na południe Isfahan, zatrzymując się jeszcze po drodze w kilku ciekawych miejscach. Za taki transfer zapłaciliśmy 2.700.000 IRR czyli około 91 PLN. Ponieważ po drodze chcieliśmy się zatrzymać w kilku miejscach to wyruszyliśmy z samego rana tuż po śniadaniu.

Pierwszym przystankiem był Fin Garden na południowo-zachodnim krańcu Kashan. To piękny perski ogród od 2011 roku wpisany na listę UNESCO. Na terenie ogrodu stoi pałac, przed którym znajduje się fontanna, a także budynek Muzeum Amir’a Kabir’a.

Brama wejściowa do Fin Garden
Teren ogrodu otoczony jest wysokim murem
Budynek Muzeum Amir’a Kabir’a
Fontanna przed pałacem w Fin Garden
Pałac w Fin Garden
Pałac w Fin Garden

W skład zespołu pałacowo-ogrodowego wchodzi także łaźnia, w której w roku 1852 został zamordowany Amir Kabir będący głównym ministrem szaha Naser al-Din Shah Qajar. Ogród powstał w 1590 roku i jest najstarszym istniejącym ogrodem w Iranie. Ma on ponad 2 hektary powierzchni, a znajdujące się w nim kanały i fontanny są zasilane wodą ze źródła wypływającego ze zbocza leżącego za ogrodem wzgórza. Wejście do ogrodu kosztowało 500.000 IRR od osoby, przy czym wejście do Muzeum Amir’a Kabir’a wymagało wykupienia dodatkowego biletu za 200.000 IRR.

Łaźnia, w której zamordowano Amir’a Kabir’a
Ogród Fin Garden

Po krótkiej wizycie w Fin Garden ruszyliśmy w dalszą, tym razem dłuższą trasę do górskiej wioski Abyaneh. Po przejechaniu około 80 km główna drogą prowadzącą w kierunku Isfahan skręciliśmy w prawo w kierunku gór Kuh-e Karkas gdzie leży ta wioska. Jednak najpierw jadąc przez puste, półpustynne tereny po prawej stronie minęliśmy najsławniejszy irański ośrodek nuklearny Nantanz gdzie pracują te słynne irańskie wirówki wzbogacające uran i gdzie ostatnio doszło do wybuchu będącego najprawdopodobniej efektem sabotażu izraelskich służb specjalnych. Oczywiście zdecydowana większość tego ośrodka znajduje się w bunkrach pod ziemią i z drogi niewiele widać oprócz okalającego go ziemnego wału, ogrodzenia z drutem kolczastym i wieżyczek wartowników z ciężkimi karabinami i działkami przeciwlotniczymi. Zresztą nawet w pewnej odległości od tego ośrodka jadąc drogą przez pustkowia co jakiś czas widać nagle wyrastające z ziemi wieżyczki z działkami przeciwlotniczymi. Stoją one chyba raczej na pokaz, bo przecież w obecnych czasach gdy myśliwce i bombowce odpalają zdalnie naprowadzane rakiety oraz bomby z odległości kilku czy kilkunastu kilometrów od celu, takie działka raczej nie mogłyby utrudnić dokonanie takiego ataku. Oczywiście już zbliżając się do miejsca gdzie znajduje się ośrodek Nantanz przy drodze można dostrzec tablice informujące o zakazie zatrzymywania się w tym miejscu, no i oczywiście należy raczej zapomnieć o fotografowaniu tego obiektu. Mnie strasznie korciło aby chociaż zza szyby jadącego samochodu pstryknąć fotkę lub dwie tego ośrodka czy takiej wieżyczki z działkiem przeciwlotniczym, ale na szczęście Kasia skutecznie mnie odwiodła od tego zamiaru, bo pewnie odludzie odludziem, ale zaraz znikąd pojawiłyby się jakieś tajne służby i kilka następnych lat spędziłbym w irańskim więzieniu i pewnie nie byłby to miły epizod mojego życia. Choć, tak przynajmniej słyszeliśmy od Irańczyków, a wielu z nich ma za sobą doświadczenia z irańskimi więzieniami i aresztami, bo o takie tu łatwo, przynajmniej bym nie głodował, bo irańskim więzieniom można wiele zarzucić, ale przynajmniej ponoć karmią w nich nie najgorzej 🙂 . No ale postanowiłem jednak tego osobiście nie doświadczać i zaniechałem fotografowania. Zaprzepaściłem więc szansę aby stać się w przyszłości obiektem sekretnej wymiany szpiegów między wywiadami, a tym samy bohaterem jakiejś bestsellerowej książki czy hollywoodzkiej superprodukcji 🙁 .

Jadąc dalej minęliśmy wioskę Hanjan i dotarliśmy w końcu do Abyaneh. Już po drodze robiło się coraz bardziej biało, bo w nocy w okolicy spadł świeży śnieg. Zresztą zima nawiedziła cały północny Iran i nawet w Teheranie gdzie parę dni temu było całkiem ciepło, spadł śnieg przykrywając całe miasto białym puchem, co na zdjęciach miejsc, które to przecież odwiedziliśmy dopiero co parę dni temu, a które to zdjęcia pokazał nam właściciel pensjonatu w Kashan, wyglądało dość irracjonalnie.

Wioska Hanjan leżąca na mijanym po drodze zboczu
Droga do …
… Abyaneh
Widoki z drogi

Abyaneh też powitało nam zimową aurą. Wszędzie leżało kilka centymetrów świeżego i wilgotnego śniegu. Było strasznie zimno, a wilgoć i wiatr dodatkowo potęgowały poczucie chłodu. Trzeba było też mocno uważać spacerując po nierównych i kamiennych uliczkach wioski, bo taka kamienna nawierzchnia przykryta częściowo lodem, a częściowo topniejącym śniegiem była strasznie śliska. Wioska wyglądała na całkowicie opustoszałą i ciężko było tam spotkać kogoś na ulicach. Wszystko to robiło dość przygnębiające wrażenie, choć i tak pewnie świeży śnieg był lepszy niż jakaś deszczowa i szara plucha. Abyaneh to jedna z najstarszych, ale i zarazem najpopularniejszych wiosek Iranu. Słynie z domów, których ściany pokryte są czerwoną gliną. Leży na zboczu wzgórza, a jej mieszkańcy pędzą żywot niemal jak przed wiekami. Powyżej wioski na tym samym zboczu co ona, można zobaczyć ruiny dawnego zamku.

Domy w Abyaneh …
… ze ścianami pokrytymi …
… czerwoną gliną
Lustrzane selfi 🙂
Ruiny dawnego zamku na zboczu powyżej wioski

Wioska jest wpisana na listę dziedzictwa UNESCO ze względu na swoją autentyczność, a aby móc ją zwiedzić trzeba wykupić bilet za 100.000 IRR. Mieszka w niej kilkuset mieszkańców, a miejscowe kobiety noszą charakterystyczne lokalne stroje – białe, długie chusty z kolorowymi wzorami zakrywające głowę i część tułowia. Nam udało się wypatrzeć na pustych uliczkach jedną tak ubraną kobietę.

Miejscowa kobieta …
… w tradycyjnej białej chuście z kolorowym wzorem

Pewnie w cieplejszej porze roku i gdy podczas lokalnych festiwali jest tu dużo turystów to wioska wygląda zupełnie inaczej i nie tak przygnębiająco. Ale w zimie gdy nie ma tu odwiedzających i ciężko tu znaleźć oznaki życia, to lokalni mieszkańcy też mają ciężkie i biedne czasy. Nas podczas spaceru po uliczkach Abyaneh „dopadł” jakiś miejscowy staruszek oferujący suszone owoce i orzeszki. Chociaż wcale nie mieliśmy zamiaru nic takiego kupować, to zrobiło nam się go tak szkoda, że aby mu pomóc daliśmy się w końcu namówić i kupiliśmy od niego trochę suszonych moreli. Trafiliśmy też do jedynego otwartego sklepiku, który zresztą miejscowa właścicielka szybko otworzyła dopiero na widok nas i jeszcze jednej turystki kręcących się w okolicy. Kasia przymierzała tam kilka lokalnych strojów, ale finalnie nic nie kupiliśmy, bo te co nam się podobały były w nieodpowiednich rozmiarach. W końcu wymarznięci wróciliśmy do naszej taksówki ruszyliśmy w dalszą drogę.

Zimowy krajobraz …
… wioski Abyaneh
Jedna z wąskich uliczek Abyaneh
Wejście do podziemnej cysterny Nare Reservoir
Meczet Jamea Mosque w Abyaneh
A to dziedziniec kolejnego meczetu w wiosce

Kolejny postój był w miasteczku Natanz gdzie odwiedziliśmy meczet Jameh Mosque z XIV wieku. Nad meczetem króluje 37-mio metrowy minaret. Niestety meczet był zamknięty więc mogliśmy go zobaczyć tylko z zewnątrz i nie mieliśmy okazji zobaczyć grobowca szejka Abdussamad’a Esfahani’ego, wokół którego zbudowano właśnie ten meczet.

Wejście do meczetu Jameh Mosque w Natanz
Jameh Mosque w Natanz
Meczet i górujący nad nim …
… minaret

Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej, tym razem już bezpośrednio do Isfahan, gdzie zatrzymaliśmy się w guesthousie należącym do kolegi właściciela pensjonatu z Kashan. Internet cały czas nie działał, więc takie noclegi z polecenia to była jedyna dostępna dla nas opcja, ale miejscówka okazała się bardzo sympatyczna, a właściciel bardzo pomocny więc nie było powodów do narzekań. A o samym Isfahan to już poczytacie w następnym odcinku.

Jeden Komentarz

  1. Pingback: Kashan – Bachurze i ich podróże

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*