Maroko

Fez

W Fezie zatrzymaliśmy się na trzy noce. Naszym gospodarzem był Zak, u którego wynajęliśmy pokój w jego domu rodzinnym. Jest to typowy lokalny dom w starej część mediny do którego za pierwszym razem dotrzeć można tylko z pomocą właściciela. Gdy dotarliśmy do Fezu autobusem po całonocnej podróży i wzięliśmy taksówkę z dworca to nawet taksówkarz nie wiedział dokładnie jak tam trafić. Posiłkowaliśmy się naszą nawigacją GPS aby mu pomóc. Taksówką dojechaliśmy do parkingu na obrzeżach mediny skąd wysłaliśmy wiadomość do Zaka i ten przyszedł po nas na parking aby zabrać nas do swojego domu. Już pierwsze kroki w medinie uświadomiły nam, że wkraczamy w strefę małych, wąskich uliczek po których nie przejedzie żaden samochód. Transport odbywa się na osiołkach, wózkach ręcznych, a czasem na skuterach. Medina to ponad 9.500 uliczek. Mieści się w niej ponad 350 meczetów, a mieszka około 600 tys ludzi. Generalnie jest tu brudno i trochę śmierdzi.

Jedna z uliczek w medinie Fezu
Jedna z uliczek w medinie Fezu
Jedna z uliczek w medinie Fezu

Idąc za Zakiem i zagłębiając się w coraz węższe i ciemniejsze zaułki zaczęliśmy się zastanawiać gdzie my wylądujemy. Nagle stanęliśmy przed wąziutkimi drzwiami, które Zak otworzył i znaleźliśmy się w samym środku typowego lokalnego domu gdzie pojawiła się prawie całą rodzina Zaka – jego mama, babcia, dwie siostry i brat. Mieszkanie nie grzeszy porządkiem ale tak tu żyją a wszyscy są mili i pomocni. Od razu babcia Zaka zaczęła przygotowywać śniadanie, a Zak wprowadzać nas co warto zobaczyć w Fezie i okolicach, a także pomógł nam zaplanować kolejne dni w Maroku. Mieszkanie składa się z trzech poziomów i nasz pokój był na samej górze, na którą wiodą tak wąskie i strome schody, że ciężko było nam się zmieścić z plecakami. Cześć centralna domu tworzy coś w rodzaju „studni”, wokół której na poszczególnych poziomach są rozmieszczone pokoje.

Jak się okazało ojciec Zaka jest licencjonowanym przewodnikiem po medinie i jakoś tak się złożyło, że ponoć nie ma już żadnych innych dostępnych przewodników tylko on ma czas aby z nami zwiedzić medinę :-). My się zastanawialiśmy czy faktycznie potrzebujemy pomocy przewodnika ale po pierwszym popołudniu gdy wybraliśmy się sami w ten labirynt uliczek to stwierdziliśmy, że warto jednak z takiej pomocy skorzystać. W ciągu dnia uliczki są pełne ludzi zarówno miejscowych jak i turystów ale wieczorem pustoszeją i wtedy nie będąc tutejszym lepiej unikać spacerów. Oczywiście na „głównych” uliczkach pełno jest sklepów i straganów gdzie można kupić praktycznie wszystko oraz małych restauracyjek.

Uliczki Fezu
Stragany w Fezie
Stragany w Fezie
Drób i nabiał
Jest i sklep mięsny
Lokalne owoce
Lokalne słodkości
Jest i coś dla Włochów – stragan z makaronami
Przyprawy
Lokalne specjały
Wyroby ceramiczne

Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od górnej części mediny gdzie znajduje się Niebieska Brama (Bab Boujeloud), która jest chyba najsłynniejszą tutejszą bramą, a jest ich 14, oraz częstym punktem zbiórek wycieczek i spotkań ludzi. W okolicy jest też dużo restauracji serwujących lokalne dania. My też tu kilka razy się stołowaliśmy. W górnej części jest też Medresa Bou-Inania. Jednak tu nie udało nam się wejść, bo nie jesteśmy muzułmanami, a w czasie modlitw w pobliskim meczecie wstęp dla niemuzułmanów jest zabroniony. Udało nam się za to wejść do Pałacu Mnebhi, gdzie odbywają się oficjalne spotkania dyplomatów, ambasadorów itp.

Błękitna Brama
Błękitna Brama
Wnętrze Pałacu Mnebhi
Wnętrze Pałacu Mnebhi
Wnętrze Pałacu Mnebhi
Widok na medinę z tarasu Pałacu Mnebhi
Widok na medinę z tarasu Pałacu Mnebhi

Podczas kolejnego dnia gdy zwiedzaliśmy Fez już z przewodnikiem, ojcem Zaka, pierwszym punktem naszego programu było wzgórze El-Qolia, na którym znajdują się ruiny grobowca Merinidów z XII wieku. Z tego wzgórza na południe rozpościera się panorama całej mediny, a na jego północnych zboczach mieści się cmentarz. A jako że dzisiaj był piątek czyli dzień kiedy muzułmanie odwiedzają groby bliskich to już od rana gromadzili się na nim ludzie i śpiewali modlitwy.

Ruiny grobowca Merinidów
Panorama Fezu ze wzgórza El-Qolia
Mury miejskie
Cmentarz na zboczu wzgórza El-Qolia

Następnie pojechaliśmy kawałek poza Fez do Mosaique de Potere czyli centrum wyrobu ceramiki i mozaiki. Jadąc tam przejeżdżaliśmy przez jakieś przedmieścia gdzie były wysypiska śmieci tuż nad brzegiem rzeki. Wyglądało to strasznie. Warto też wspomnieć, że jechaliśmy samochodem naszego przewodnika, a był to Peugeot 205 w wieku chyba podobnym do naszego :-). Chyba jeszcze nigdy w życiu nie jechaliśmy tak starym i zniszczonym samochodem, no może z wyjątkiem Łady – taksówki w Hawanie.

Nasz przewodnik i jego bryka

W centrum ceramiki i mozaiki zobaczyliśmy cały proces powstawania mozaik i wyrobów ceramicznych. Sposób w jaki miejscowi artyści tworzą mozaiki jest naprawdę imponujący. Wszystko jest robione i dekorowane ręcznie. Każdy mały kawałeczek jest wykuwany z niezwykłą precyzją, a potem to wszystko jest układane w całość i w ten sposób powstają blaty do stołów, fontanny itp.

Formowanie wyrobów z gliny
Dekoracja
Wykuwanie elementów mozaiki
Układanie mozaiki
Gotowe wyroby

Po wizycie w Centrum wróciliśmy do mediny i dalej już pieszo dotarliśmy do Placu Nejjarine gdzie mieści się muzeum stolarstwa i wyrobów z drewna. Jest to dawny karawanseraj czyli miejsce gdzie zatrzymywały się karawany i na dole odpoczywały zwierzęta, a na piętrach ludzie. Dzisiaj jest tam wiele eksponatów elementów wykonanych z drewna od przedmiotów codziennego użytku po meble, instrumenty muzyczne itd.. Obok muzeum na placu znajduje się też fontanna.

Muzeum stolarstwa
Wnętrze muzeum stolarstwa
To nie jest stojak na wina bo oni tu nie piją alkoholu 🙂
Jeden z eksponatów
Prasa do oliwek
Fontanna na Placu Nejjarine

Następnie przeszliśmy do mauzoleum Idrisa II syna założyciela Fezu. W środku znajduje się jego grobowiec. My mogliśmy tylko zajrzeć do środka przez drzwi.

Grobowiec Idrisa II
Wnętrze mauzoleum Idrisa II
Wnętrze mauzoleum Idrisa II

Kolejny punkt to dawna medresa gdzie mogliśmy wejść i zobaczyć pokoje, w których kiedyś mieszkali uczniowie.

Medresa
Medresa
Medresa

Później udaliśmy się do meczetu Al-Karawijjin czyli Wielkiego Meczetu. Jest to największy meczet w Afryce północnej i dzisiaj, jako że to piątek, były otwarte do nie go 14 wejść, przez które wierni wchodzili na modlitwę. Ponoć w piątki modli się tu ponad 2.200 osób naraz.

Meczet Al-Karawijjin
Meczet Al-Karawijjin
Meczet Al-Karawijjin

Po drodze mijaliśmy też medresę Attarine ale obecnie jest ona w remoncie więc nie da się jej zwiedzać. Na lunch nasz przewodnik zaprowadził nas do restauracji gdzie mogliśmy spróbować marokańskiego specjału Pastilli – jest to pasta zrobiona z mięsa drobiowego, migdałów, jajek, cynamonu, szafranu, cebuli. To wszystko jest zawinięte w cienkim cieście przypominającym francuskie i posypane cukrem pudrem. Podobno w Fezie można skosztować najlepszej Pastilli w Maroku.

Mieliśmy okazję też odwiedzić jedną z miejscowych garbarni (jak to w garbarni zapach nie zachwyca, szczególnie po lunchu), warsztat tkacki gdzie ręcznie wyrabia się narzuty, szale itp. w tym z jedwabiu, który pochodzi z agawy, a także byliśmy w warsztacie gdzie wyrabiają elementy ozdobne z brązu. Ponoć to właśnie ten warsztat zrobił siedem drzwi do pałacu króla. Na ścianie wisi nawet zdjęcie pałacu z tymi drzwiami. Na koniec byliśmy jeszcze w miejscu gdzie tkają dywany i gdzie jeden ze sprzedawców mówił całkiem nieźle po polsku. Zadziwił nas jak jeden z kolorów nazwał „dzika mięta”.

Kadzie w garbarni
Barwienie skór
Garbarnia
Warsztat tkacki
Zdjęcie Pałacu Królewskiego z siedmioma drzwiami wykonanymi przez lokalnych artystów
Tkanie dywanów
Gotowe dywany

Po wizytach w tych warsztatach wróciliśmy do naszego domu. Było to już piątkowe popołudnie i normalnie zatłoczone uliczki pełne sklepików były już całkowicie opustoszałe, a sklepiki i kramy były pozamykane gdyż w piątki po modlitwach już raczej wszystko jest zamknięte.

Opustoszałe piątkowe uliczki Fezu

Wieczorem rozpętała się burza i dość mocno lało.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*