Uzbekistan

Taszkent w 5 godzin

Do Taszkentu, stolicy i zarazem największego miasta Uzbekistanu, przylecieliśmy z Korei Południowej. Tak naprawdę naszym docelowym miejscem była stolica Kirgistanu Biszkek, ale lot z Seulu do Biszkeku był właśnie przez Taszkent. A jako że na przesiadkę w Taszkencie mieliśmy 17 godzin, to kilka z nich postanowiliśmy przeznaczyć na szybkie zobaczenie miasta. Nasze bagaże zostały nadane w Seulu bezpośrednio do Biszkeku, więc o nie nie musieliśmy się martwić. Po przylocie do Taszkentu zapytaliśmy tylko miejscowych służb, czy aby na pewno możemy opuścić lotnisko i potem nie będzie żadnych problemów z powrotem i choć na początku próbowali nam oni odradzić wyjście na miasto, to w końcu stwierdzili, że możemy, więc ruszyliśmy. Odprawa paszportowa była szybka i bez żadnych problemów. Gorzej było dalej, bo nie mieliśmy lokalnej waluty i chcieliśmy wymienić kilka dolarów, a jak się okazało kantor w hali przylotów był zamknięty. Skierowano nas do drugiego w hali odlotów, ale ten też okazał się zamknięty. Stwierdziliśmy, że w takim razie poszukamy jakiegoś taksówkarza, który nas obwiezie po mieście i albo zapłacimy mu w dolarach, albo wymienimy pieniądze gdzieś po drodze. Oczywiście po wyjściu na parking przed lotniskiem dopadła nas cała grupa taksówkarzy proponując swoje usługi. Szybko musieliśmy przypomnieć sobie chociaż podstawowe słownictwo po rosyjsku, bo po angielsku to tu raczej nikt nie mówi. Z grupy taksówkarzy najbardziej aktywny okazał się kierowca o imieniu Sherzod i z nim dogadaliśmy warunki naszej wycieczki. Inni kierowcy trochę zaczęli się krzywić, bo on był dopiero któryś z kolejki taksówek czekających na klientów i Ci z początku mieli mu za złe, że się wkręcił, no ale widać jemu zależało bardziej niż innym. Pokazaliśmy mu kilka punktów, które chcieliśmy zobaczyć, a on po drodze dodał jeszcze kilka od siebie. Za cały objazd zapłaciliśmy mu 32 USD. Ponieważ była już prawie godzina 15-sta, to umówiliśmy się na cztero-pięciogodzinny objazd, tak aby na lotnisko wrócić pod wieczór około 19-stej – 20-stej.

Po wielu miesiącach spędzonych w Azji południowo-wschodniej, a potem na Dalekim Wschodzie, już pierwsze chwile pokazały, że jesteśmy w zupełnie innym świecie. Ale co ciekawe, takim trochę bliższym nam kulturowo czy klimatycznie. Do tego można powiedzieć, że czuliśmy się trochę jak w Polsce przełomu lat 80-tych i 90-tych XX w., gdyż polskie miasta z tamtego okresu nie wiele odbiegały od tego co dzisiaj można zobaczyć w Taszkencie. To pokazuje jakiej wielkiej i pozytywnej zmiany doświadczyła Polska w ciągu ostatnich 30 lat i jak te wszystkie głosy o „Polsce w ruinie” były nieprawdziwe i bezpodstawne.

Taszkent to miasto o długiej i bogatej historii. Oczywiście w czasach ZSRR była to stolica Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i dopiero od 1 IX 1991 r jest stolicą niepodległego państwa Republiki Uzbekistanu. Mieszka tu prawie 2,5 mln ludzi. To główny ośrodek przemysłowy oraz kulturalny kraju oraz jedno z największych miast Azji Centralnej. W 1966 duża cześć miasta została zniszczona przez trzęsienie ziemi. Potem miasto zostało odbudowane jako modelowe miasto sowieckie. Jednak historia miasta sięga ponad 2200 lat wstecz, kiedy pojawiły się pierwsze pisemne wzmianki o tym mieście. W IV-V wieku miasto było już ważnym ośrodkiem handlowym i nazywało się wtedy Czacz (Szasz). W VIII wiek przybyli tu Arabowie i wprowadzili na tych ziemiach Islam. Dzisiaj ponad 80% mieszkańców Uzbekistanu to wyznawcy tej religii. Jednak to zupełnie inny islam niż ten znany z krajów arabskich. Nie jest on tak radykalny i na ulicach nie odczuwa się jego narzucającej się roli w życiu codziennym. Taszkent to także jedno z głównych miast na dawnym Jedwabnym Szlaku, który przebiegał tędy z Dalekiego Wschodu w kierunku Europy. Właśnie podążającym przez ten szlak karawanom i związanym z nimi handlem zawdzięcza w dużej mierze swój rozwój. Niestety wspomniane wcześniej trzęsienie ziemi spowodowało, że niewiele budowli z tamtych czasów przetrwało do dziś.

My nasze zwiedzanie zaczęliśmy od Medresy Kukeldash. To jedna z tych niewielu starych, oryginalnych budowli zachowanych do dzisiejszych czasów. Ta szkoła koraniczna powstała w 1570 roku. Pełniła ona również funkcję karawanseraju czyli zajazdu dla karawan podróżujących po Jedwabnym Szlaku. W XIX wieku pełniła też rolę twierdzy. Zniszczyło ją trzęsienie ziemi w 1868 roku, po którym została odbudowana. W czasach ZSRR zamienioną ją na muzeum ateizmu, a potem muzyki ludowej. Od 1991 roku znów pełni swoją pierwotną rolę szkoły koranicznej.

Medresa Kukeldash
Medresa Kukeldash

Przy wejściu jakiś facet stwierdził, że mamy zapłacić za wstęp. Daliśmy mu 2 USD, ale potem doszliśmy do wniosku, że chyba on nas naciągnął i po prostu wymyślił sobie tę opłatę aby kasę wziąć sobie do kieszeni, bo oczywiście żadnych biletów nie dostaliśmy. Niby było tam obok jakieś okienko kasowe, ale tam nikogo nie było, więc może gość skorzystał z okazji. W środku z dużego dziedzińca można zobaczyć ciągnące się dookoła małe salki, w których między innymi uczy się sztuki kaligrafii.

Dziedziniec Medresy Kukeldash
Nauka kaligrafii w jednej z salek wokół dziedzińca

Obok medresy stoi meczet Juma. To jeden z najstarszych meczetów w mieście, którego historia sięga IX wieku. On również został prawie doszczętnie zniszczony podczas trzęsienia ziemi w 1868 roku i odbudowany po 20 latach głównie dzięki środkom przekazanym przez Cara Aleksandra III, przez co nazywany jest „Carskim Meczetem”. To trzeci co do wielkości meczet w całym Uzbekistanie.

Meczet Juma
Meczet Juma

Jadąc dalej zatrzymaliśmy się na chwilkę przy bazarze Chorsu. To największy i najsłynniejszy bazar w mieście gdzie można kupić praktycznie wszystko. My jednak nie zapuściliśmy się na ten bazar, bo nie bardzo mieliśmy czas i woleliśmy zobaczyć kolejne miejsca.

Charakterystyczna kopuła bazaru Chorsu

Nasz kierowca zawiózł nas pod Meczet Hazrati Imam. To nowy meczet wybudowany w 2007 roku. To religijne centrum miasta. Oprócz meczetu w skład kompleksu wchodzi też Medresa Barak Khan, meczet Tilla Sheikh, mauzoleum Barak Khan oraz Islamski Instytut Imama al-Bukhari.

Meczet Hazrati Imam
Meczet Hazrati Imam
Meczet Hazrati Imam
Meczet Tilla Sheikh
Medresa Barak Khan
Meczet Hazrati Imam
Meczet Hazrati Imam

Kolejny punkt naszego objazdu po mieście to wieża telewizyjna Tashkent Tower. Ma ona 375 metrów wysokości i jest najwyższą wieżą w Azji Centralnej. Jej budowę, która trwała 7 lat rozpoczęto w 1978 roku. Do 1991 roku była to trzecia najwyższa wieża na świecie. Na wieży znajduje się taras widokowy, na który wjeżdża się windą. Przed wejściem stoją miniatury innych wież telewizyjnych z różnych miast świata.

Wieża telewizyjna Tashkent Tower

Nasz następny przystanek to „Biały Meczet” czyli Minor. To najładniejsza budowla jaką widzieliśmy w Taszkencie. To relatywnie nowy meczet otwarty w 2014 roku. Zbudowany jest z białego marmuru i tylko jego kopuły są w kolorze turkusowym. Może pomieścić ponad 2400 osób. Otoczony jest niewielkim parkiem z fontannami. To ponoć jedno z ulubionych miejsc spacerów mieszkańców Taszkentu.

„Biały Meczet” – Minor
Przed Minorem
„Biały Meczet” – Minor
„Biały Meczet” – Minor
Drewniane, bogato zdobione arkady na dziedzińcu meczetu
Wierni podczas modlitwy wewnątrz meczetu

Następnie dotarliśmy do ścisłego centrum miasta. Najpierw zatrzymaliśmy się w okolicach Pałacu Romanova z 1891 roku, który jednak obecnie jest zamknięty z powodu remontu. Była to rezydencja Mikołaja Romanova, wnuka Cara Mikołaja I.

Pałac Romanova

Obok pałacu na Placu Niepodległości, który za czasów ZSRR nosił imię Placu Lenina i był miejscem parad wojskowych oraz pochodów pierwszomajowych jest Pomnik Niepodległości czyli kula ziemska z zaznaczonymi konturami Uzbekistanu. Stoi tam także brama-łuk z figurami walczących bocianów. Pomnik niepodległości został wzniesiony w 1992 roku w miejscu zburzonego wcześniej pomnika Lenina. Przy placu stoją budynki Senatu i Ministerstwa Finansów, a nieco dalej stoi Pałac Prezydencki niestety obecnie całkowicie zasłonięty przez metalowe ogrodzenia jakiejś budowy, która trwa przed tym pałacem.

Pomnik Niepodległości
Walczące bociany na bramie-łuku na Placu Niepodległości

Na sam koniec zwiedzania Taszkentu pojechaliśmy na Plac Amir Timur. Na jego środku stoi pomnik Amir Timura, uważanego za ojca-założyciela Uzbekistanu. To jeden z najważniejszych i najpotężniejszych władców Azji Centralnej i Persji, który żył na przełomie XIV i XV wieku. Pomnik otacza ładny park.

Pomnik Amir Timura na placu jego imienia

Obok placu stoi charakterystyczny budynek Hotelu Uzbekistan, z typową socrealistyczną architekturą. Ponoć to najczęściej fotografowany budynek w mieście. Przy placu stoi też Pałac Kongresowy, budynek Uniwersytety Prawa, oraz Muzeum Amir Timura.

Budynek Hotelu Uzbekistan
Pałac Kongresowy
Pałac Kongresowy
Budynek Uniwersytetu Prawa
Muzeum Amir Timura

Po zakończeniu zwiedzania nasz kierowca zabrał nas jeszcze do jednej z restauracji oferujących narodowe danie Uzbekistanu czyli pilaw zwany tutaj plow. To potrawa z ryżu z dodatkiem warzyw, rodzynek i mięsa, w Uzbekistanie jest to przeważnie baranina. Specjalny proces gotowania powoduje, że ziarna ryżu nie sklejają się tylko pozostają osobno. W 2016 roku danie to wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako element kultury Uzbekistanu i Tadżykistanu. Nam danie to bardzo zasmakowało.

Plow w ostatniej fazie przygotowania
Jeszcze tylko wymieszać …
… i już można serwować na stół

Po kolacji wróciliśmy na lotnisko. Przy odprawie paszportowej mieliśmy niewielkie problemy, bo straż graniczna stwierdziła, że skoro nasz samolot jest dopiero rano to możemy przekroczyć kontrolę paszportową dopiero na trzy godziny przed odlotem. Tłumaczyliśmy im, że my już mamy karty pokładowe i nasz bagaż został nadany już w Seulu i po prostu chcemy wrócić do strefy odlotów aby już tam poczekać na nasz lot. W końcu po konsultacji gdzieś wyżej zgodzili się nas odprawić. Jeszcze tylko kontrola bezpieczeństwa i wylądowaliśmy w hali odlotów gdzie mieliśmy spędzić kolejne 11 godzin czekając na nasz samolot do Biszkeku. Niestety wszystkie siedzenia na lotnisku w Taszkencie to metalowe krzesła z na stałe przytwierdzonymi poręczami, tak więc o w miarę wygodnym spaniu mogliśmy zapomnieć. Było też całkiem zimno i pomimo, że mieliśmy ze sobą cieplejsze ubranie to i tak trochę zmarzliśmy. No ale jakoś tę noc przetrwaliśmy i rano zgodnie z planem odlecieliśmy do Kirgistanu. Do Uzbekistanu oczywiście jeszcze wrócimy, ale już drogą lądową po objechaniu Kirgistanu. Tak wyszło nam taniej, gdyż lot z Seulu do Biszkeku przez Taszkent był o kilkadziesiąt procent tańszy niż lot z Seulu tylko do Taszkentu, mimo że i tak leci się tym samym samolotem i nie trzeba potem się przesiadać oraz pokonywać drugiej trasy do Biszkeku. No cóż niezbadane są zasady kalkulacji cen biletów lotniczych 🙂 . Ale jako że my i tak chleliśmy odwiedzić oba te kraje to bez problemów dopasowaliśmy się do tej sytuacji. Tak więc następny odcinek już z Kirgistanu, a na kolejne odcinki z Uzbekistanu musicie poczekać nieco dłużej.