Rano obudzeni jak zwykle przez beczące owce zjedliśmy śniadanie i o 9:30 przyjechał po nas Aliou, przypadkowo poznany dzień wcześniej kierowca. Wyruszyliśmy na północ w kierunku granicy z Mauretanią. Do Parku Djoudj mieliśmy ponad 70 km. W czasie jazdy podczas rozmowy z Aliou okazało się, że następnego dnia jedzie on z klientem na południe odwieźć go na lotnisko w Dakarze, a następnie jedzie do domu w Somone. My natomiast chcieliśmy się dostać w okolice Mbour, który jest oddalony od Somone o około 20 km. Zgadaliśmy się więc, że my wieczorem znajdziemy sobie nocleg w Saly pomiędzy Somone a Mbour i po negocjacjach cenowych dogadaliśmy się Aliou, że zabierze także nas i zawiezie nas do Saly pod hotel, który sobie znajdziemy. Musiał tylko potwierdzić ze swoim klientem, że ten się zgodzi na dodatkowych pasażerów. Klient się zgodził. Cena dogadana z Aliou była tylko nieznacznie wyższa niż łączny koszt przejazdu busem czy 7-mio miejscową taksówką, a komfort podróży nieporównywalnie lepszy i do tego od drzwi do drzwi. Droga do Parku Djoudj biegła głównie przez sawannę porośniętą suchą trawą z pojedynczymi drzewami. Czasami mijaliśmy jakieś wioski albo stada bydła czy kóz pasące się przy drodze. Widzieliśmy też dziko biegające małpy. Potem zrobiło się ciekawie, bo po prawej stronie była sucha sawanna, a po lewej było zielono. Musiała tam płynąć jakaś rzeka albo kanały i dzięki temu było tak zielono. Potem skręciliśmy z drogi asfaltowej i zaczęliśmy jechać drogą gruntową. Po kilkunastu kilometrach takiej drogi dojechaliśmy do parku.
Kupiliśmy bilety, zabraliśmy przewodnika i ruszyliśmy dalej kolejne 7 km off-roadu do przystani skąd odpłynęliśmy w kilka osób na łodzi jedną z odnóg rzeki Senegal. Tak właśnie zwiedza się Park Djoudj, który założono w 1971 roku, a w roku 1981 wpisano go na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Obejmuje on 16 tys. hektarów w zakolu rzeki Senegal po drugiej stronie której jest już Mauretania. Zimuje tu wiele gatunków ptaków z Europy. Ale nie tylko. Najliczniej występują tu pelikany, kormorany i flamingi. Niestety łódka jest napędzania silnikiem i to dość głośnym więc nie słychać natury, a tylko warkot silnika. Płynąc po krętej rzece obserwowaliśmy różne gatunki ptaków wodnych. Nad głowami przelatywały nam pelikany zmierzające na jedną z wysp gdzie mają swoją kolonię.
Po 45 minutach dopłynęliśmy właśnie do tej kolonii. To niesamowite wrażenie gdy łódka wypływa zza zakrętu i nagle przed naszymi oczami ukazuje się niezliczona ilość białych pelikanów, które sobie siedzą na wyspie. W listopadzie składają one tu jaja, a w grudniu wylęgną się pisklęta. Ponoć może tu się narodzić 2 tys piskląt w jednym czasie. Pelikany wydawały odgłosy trochę podobne do chrumkania świń a ich worki pod dziobami śmiesznie trzepotały. Część z nich podrywała się do lotu i przelatując nisko nad wodą łowiły w locie ryby umieszczając je w swoich workach.
Po obserwacji pelikanów wróciliśmy łodzią do przystani, odstawiliśmy przewodnika i ruszyliśmy z Aliou tym razem na południe do kolejnego parku Langue de Barbarie, który leży ponad 20 km na południe od Saint Louis. Po drodze jeszcze w okolicach Parku Djoudj widzieliśmy też chaty Mauretańczyków, którzy przechodzą granicę i w Senegalu szukają lepszego życia.
Park Langue de Barbarie leży na wyspie która kiedyś była południową częścią półwyspu na którego północnej stronie leży część miasta Saint Louis. Od zachodu jest Ocean Atlantycki, a od wschodu rzeka Senegal, która uchodzi do oceanu parę kilometrów dalej. Kiedyś w okresie wysokiego stanu wody miejscowy rząd aby ochronić okoliczne wioski przed zalaniem postanowił przebić półwysep aby wody rzeki mogły szybciej ujść do oceanu. Przekopano odcinek o szerokości 1 km ale dzisiaj jest to już 5 km i ocean cały czas poszerza ten przekop pochłaniając kolejne części wyspy. I to pomimo corocznych prób jego zatrzymania przez nasadzania nowych drzew, które mają ochronić wyspę przed dalszą degradacją. Do tego kiedyś na drugim brzegu rzeki był rejon rolniczy z licznymi uprawami, a po przekopaniu półwyspu woda nie jest już całkowicie słodka tylko słodko-słona i całe rolnictwo upadło. Miejscowa ludność przerzuciła się na połów muszli. Tak to bezmyślne działanie człowieka pod pozorem pomocy i ulepszenia zmienia nieodwracalnie środowisko naturalne i finalnie negatywnie wpływa na życie miejscowej ludności. Może powinni u nas o tym pomyśleć Ci, którzy teraz dążą do przekopu Mierzei Wiślanej. My na wyspę przepłynęliśmy miejscową pirogą wraz z Aliou i miejscowym przewodnikiem.
Na wyspie szerokości maksymalnie 200-300 metrów i długości około kilkunastu kilometrów można spotkać wiele ptaków: pelikany, kormorany, podobno flamingi ale my ich nie widzieliśmy, czaple i wiele innych. Od listopada do kwietnia zimują tu migrujące ptaki z Europy. My znowu spotkaliśmy grupę pelikanów, kormorany, czaple, mewy i wiele innych.
Widzieliśmy też drzewa na których było pełno gniazd białych czapli, które przylatują tu złożyć jaja i odchować młode.
Na wyspie jest też dużo krabów. Nazywają je phantom krabami. Żywią się one padliną.
Na wyspę przybywają też żółwie aby tu złożyć swoje jaja. My po dopłynięciu do wyspy wysiedliśmy z łodzi i przeszliśmy z przewodnikiem spacerem przez wyspę, czasem brodząc w oceanie.
Ponoć z tej wyspy czasami odpływają emigranci do Europy. Przewodnik mówił nam też, że zdarzało mu się znajdować na tutejszej plaży ich ciała. To ci którym nie udało się dotrzeć do ich wymarzonego celu i utonęli, a ocean wyrzucił ich ciała. Po wizycie w parku Langue de Barbarie Aliou odwiózł nas do naszego hotelu. Następnego dnia rano zrobiliśmy sobie jeszcze ostatni spacer po Saint Louis, wypiliśmy pożegnalne piwko i o 15:30 przyjechał po nas Aliou. Potem zabraliśmy z jednego z hoteli jego klienta, taksówkarza z Paryża o imieniu Patrick, który od kilkunastu lat co roku przyjeżdża na swoje wakacje do Senegalu i ruszyliśmy na południe w stronę Dakaru. Na miejsce w Saly dojechaliśmy przed 21-szą po drodze zostawiając Patricka na lotnisku. Naprawdę poszczęściło nam się z tym Aliou. Standard podróży był znacznie lepszy niż ten w drodze do Saint Louis. Można powiedzieć, że podróżowaliśmy business class 🙂 . Okazało się, że nasz kolejny hotelik to bardzo fajne miejsce. Od razu dogadaliśmy się z właścicielką, że zostaniemy tu trzy noce zamiast pierwotnie planowanych dwóch.
Wieczorem do snu znowu kołysało nas beczenie owiec za ściany. Po raz kolejny za sąsiadów mamy owce. To już zaczyna być naszą senegalską tradycją.
P.S.
Jeśli ktoś wybiera się do Senegalu i szuka kierowcy/przewodnika to możemy śmiało polecić mu naszego Aliou. Co ważne Aliou mówi płynnie po angielsku, co nie jest takie częste w Senegalu. Namiary na Aliou to:
Aliou Ciss
email: ciskoline@hotmail.com
Tel: +221 77 542 66 78
Tel: +221 70 739 88 40
Po tym drugim numerem można się też komunikować z Aliou przez WhatsAppa.
Aliou może pomóc w zorganizowaniu przejazdów, noclegów itd. Nie tylko w Senegalu ale także w Gambii. Warunki do omówienia indywidualnie i bezpośrednio z Aliou.
Najczęściej komentowane