Jako że to nasz ostatni dzień w Gambii postanowiliśmy jeszcze napisać parę zdań o miejscach, których tym razem nie odwiedziliśmy, ale tylko dlatego, że byliśmy tam 5 lat temu podczas naszej pierwszej wizyty w tym kraju. Dodaliśmy też trochę archiwalnych zdjęć z czasu kiedy byliśmy jeszcze piękni i młodzi 🙂 .
Podczas naszego poprzedniego kilkudniowego pobytu w Gambii naszą bazą był Hotel Kombo Beach, który znajduje się w Kotu tuż nad samą plażą. Kotu to taka mała turystyczna miejscowość parę kilometrów na południe od stolicy kraju, w której było w tamtym czasie parę hoteli i niewiele więcej. Jednak tuż obok naszego hotelu znajdował się mały lokalny Craft Market czyli taki bazarek z rękodziełem i ciuchami. Było to zawsze gwarne i kolorowe miejsce gdzie z chęcią zaglądaliśmy aby popatrzeć na kolorowo ubrane Gambijki, czy różnego rodzaju figurki i maski wykonane przez miejscowych rzemieślników z drewna.
Oczywiście miejsce, o którym trzeba napisać parę zdań jest Banjul. Stolica kraju i czwarte pod względem wielkości miasto w Gambii. Leży u ujścia rzeki Gambia do Oceanu Atlantyckiego, na wyspie St. Mary zwanej też Banjul Island. Założone zosatło w 1816 roku jako placówka wojskowa, która miała za zadanie strzec przestrzegania wprowadzonego wcześniej zakazu niewolnictwa i zostało nazwane Bathurst od nazwiska brytyjskiego ministra do spraw kolonii. Od 18 lutego 1965 miasto stało się stolicą niepodległej Gambii, a nazwę na dzisiejszy Banjul zmieniono w 1973 roku. Jest to główny port oceaniczny kraju. Niedaleko znajduje się główne lotnisko Gambii, które co ciekawe w latach 1990-2002 pełniło rolę jednego z awaryjnych lotnisk przeznaczonych do lądowania amerykańskich promów kosmicznych. W samym Banjulu mieszka około 35 tys ludzi, ale w aglomeracji, zwanej Wielkim Banjulem, mieszka około 360 tys. ludzi. Miasto wygląda raczej biednie i nie ma tu jakiś reprezentacyjnych budowli. Jednym z symboli miasta jest łuk Arch 22 zbudowany w 1996 roku dla uczczenia zamachu stanu z 22 lipca 1994. Można wejść na jego taras widokowy skąd rozpościera się panorama Banjulu od rzeki Gambia po Ocean Atlantycki. Nieopodal Arch 22 znajduje się Statua Nieznanego Żołnierza.
Największą atrakcją dla turystów jest Albert Market czyli targ uliczny w Bandżulu, znajdujący się przy Liberation Avenue. Został zbudowany w połowie XIX wieku. Nazwany został od imienia księcia Alberta, męża Królowej Wiktorii, która sprawowała władzą nad Gambią w czasach kolonialnych. W 1986 został znacznie zniszczony przez pożar. Można tu kupić albo tylko popatrzeć na owoce i warzywa, kolorowe ubrania i tkaniny, a także wszelkiego rodzaju wyroby wykonane przez miejscowych rzemieślników.
Niedaleko Banjulu można odwiedzić Muzemu Kachikally i basen z krokodylami. Kachikally Sacred Crocodile Pool czyli Święty Basen Krokodyli Kachikally to miejsce gdzie Gambijczycy przybywają modlić się o błogosławieństwo dla siebie i bliskich. Wierzą oni, że to miejsce ma uzdrawiającą moc. Do dzisiaj czasami odbywają się tu jeszcze rytualne obrzędy. Dla zwykłego turysty jest to raczej jednak park gdzie w kilku sadzawkach można zobaczyć krokodyle nilowe, a co najważniejsze można tu takiego krokodyla dotknąć i pogłaskać bez obawy, oczywiście pod warunkiem przestrzegania pewnych reguł. Krokodyle są karmione przez opiekunów rybami więc z zasady są najedzone, a przez to nie są groźne dla odwiedzających to miejsce turystów. Niemniej jednak to tylko zwierzęta i do tego groźne, więc trzeba do nich podchodzić z uwagą i ostrożnością, pojedynczo i zawsze uważać aby głaskając jednego krokodyla nie mieć drugiego za plecami.
Na południe od Banjulu jest też bardzo mały, ale uroczy ogród botaniczny. Jest tam dużo ciekawych i pięknych roślin. Jeśli ktoś lubi naturę i ma trochę wolnego czasu to warto tu zajrzeć. Jak my tam byliśmy, to oprócz nas nie było tu żadnych innych zwiedzających. Panował więc tu pełny spokój, który „zagłuszały” tylko śpiewające ptaki.
Będąc na wybrzeżu w okolicach Kotu czy Kololi trzeba zobaczyć też Bijilo Forest Park czy inaczej zwany Park Małp. Jest to niewielki obszar leśny leżący tuż przy plaży gdzie spacerując pomiędzy drzewami można spotkać dużą ilość małp z kilku gatunków. Niektóre z nich trzeba wypatrywać w koronach drzew, ale niektóre chodzą po ścieżkach tuż obok turystów. Przed wejściem do parku miejscowi sprzedają orzeszki, którymi potem turyści dokarmiają te małpy. Przez to małpy te są dość mocno oswojone z ludźmi i czasami nawet zbyt agresywnie dopraszają się o jedzenie. My do tego parku z Kotu doszliśmy plażą robiąc sobie długi spacer.
Kolejne miejsce, o którym chcemy wspomnieć to Makasutu Kulture Forest. Makasutu w języku plemienia Mandinka znaczy „święty las”. Jest to miejsce w rozlewiskach rzeki Gambii, gdzie pływając małymi pirogami można podziwiać lasy namorzynowe, pracę miejscowych rybaków oraz kobiet zbierających ostrygi, które tu w przeciwieństwie do Europy są codziennym i tanim jedzeniem. Można tam też obserwować okolicę z wieży obserwacyjnej. Można tu też odwiedzić miejscowego szamana. Można tu także zobaczyć jak miejscowi wchodzą na palmy i posmakować wina palmowego.
Ostatnimi miejscami, o których chcemy napisać to Tanji Bird Reserve i leżące obok miasteczko Tanji z dużym portem rybackim i targiem rybnym. Do Tanji Bird Reserve dojechaliśmy taksówką. Jak się później okazało to taksówkarz nie był jakimś znawcą ptaków, ale dzielnie nam towarzyszył w wędrówce po lesie próbując pomóc nam w wypatrywaniu różnych ptaków. Dla miłośników natury jest to miejsce warte polecenia.
Po wyjściu z lasu taksówkarz zabrał nas do pobliskiego Tanji i oprowadził nas po porcie i targu rybnym. Mieliśmy tam okazję zobaczyć kolorowe łodzie, gwarny tłum sprzedawców i kupujących oraz duże ilości ryb. Tuż obok targu znajdują się wędzarnie i suszarnie ryb. Z tego ca nam mówił taksówkarz te wędzarnie zostały sfinansowane przez Unię Europejską w ramach pomocy w rozwoju Gambii.
Na koniec nasz taksówkarz zabrał nas jeszcze na przejażdżkę po Tanji. Jechaliśmy po piaszczystych ulicach, wśród domów zbudowanych czasami z cegieł, a czasami z czego tylko się da np. blachy falistej, drewna, gliny, papieru itp. Po ulicach biegało mnóstwo małych dzieci, a samo Tanji zaskoczyło nas swoim dużym rozmiarem.
Gambia to przemiły kraj. Jest niewielki, ale ma sporo do zaoferowania. Przede wszystkim miłych i uśmiechniętych ludzi. Jest tu barwnie, jak na Afrykę nawet czysto i co ważne bezpiecznie. Plaże są szerokie, piaszczyste a uroku dodają im friut ladies oferujące owoce oraz juice meni w swoich niebieskich budkach sprzedający świeżo wyciskany sok z różnych owoców. Jeśli ktoś szuka egzotyki za rozsądną cenę i nie za daleko od Polski to śmiało można mu polecić Gambię. Jest to też doskonała destynacja na pierwszy kontakt z czarną Afryką.
My byliśmy tam na przełomie 2013 i 2014 roku. W Nowy Rok przez cały dzień przez plażę przechodziły kolorowe korowody tancerzy i tancerek grających na lokalnych instrumentach i śpiewających „Happy New Year, Happy New Year”. Oczywiście po występach następował czas zbierania datków od turystów 🙂
Tradycyjnie, jeśli ktoś ma dodatkowe pytania lub szuka informacji praktycznych o Gambii to prosimy o kontakt przez formularz kontaktowy na blogu lub poprzez komentarze na facebooku. Postaramy się na nie odpowiedzieć w miarę naszych możliwości i posiadanej wiedzy. A my jutro wcześnie rano lecimy do Togo. Mamy nadzieję, że uda nam się uzyskać wizy na lotnisku w Lome i następnym razem odezwiemy się już stamtąd.
Gratuluję ciekawego blogu i doskonałych zdjęć! Poproszę o koszty dojazdu shared taxi z Paradise Beach do Sanyang i ew.dalej przez Brikama do Makasutu Forest Park.Czy Park organizuje transport z/ do Brikama?Jaka była temperatura wody w listopadzie i czy warto zabierać sprzęt do snorklingu?Czy dokuczały komary?Pozdrawiam.
Witamy,
Cieszymy się, że blog się podoba i mamy nadzieję że zostaniesz naszym stałym czytelnikiem. Jeśli chodzi o koszt dojazdu do Sanyang to my jechaliśmy shared taxi z Garage Brufut w Serrakundzie. Takie shared taxi/bus kosztowało 40 GMD za dwie osoby. Potem do plaży można albo dojść piechotą około 30-40 minut marszu polną drogą albo dojechać lokalną taksówką za 30 GMD za dwie osoby (taxi czeka aż będzie czworo pasażerów chyba, że ktoś zapłaci za pozostałem wolne miejsca 15 GMD za miejsce). Do Garage Brufut z wybrzeża trzeaba dojechać taksówką bo to kawałek. Ceny negocjuje się za każdym razem i ciężko powiedzieć ile finalnie się wytarguje. Myślę że wyjściowo będą chcieli z Paradise Beach ze 250-300 GMD ale pewnie się da zejść do 150 GMD. Tylko raczej łap żółte taksówki. One są w gorszym stanie ale są tańsze, bo są dla lokalnych mieszkańców. Są jeszcze zielone tzw tourist taxi. One są zawsze droższe. Z Sanyang do Birkama jeżdżą też shared taxi/busy. My już tam nie jechaliśmy więc nie wiemy ile kosztuje ale to może być około 15 GMD za osobę. Do Makasutu Forest Park jechaliśmy podczas naszej pierwszej wizyty w Gambii 5 lat temu i wtedy jechaliśmy małym busem z wycieczką z hotelu więc nie wiemy ile to może kosztować jadąc shared taxi.
Woda miała pewnie koło 25 stopni choć to zależy od miejsca i momentu. Generalnie jest ciepła. Jeśli chodzi o snoorkling to raczej tu trudno snoorklować bo fale są dość duże. i przynajmniej my nie znaleźliśmy miejsc gdzie warto.
A komary niestety są. Nie jakoś strasznie upierdliwe ale czasami wkurzają. Warto brać profilaktycznie jakieś leki przeciw malarii (np. Malarone).