Po krótkim pobycie w Qom ruszyliśmy dalej na zwiedzanie coraz bardziej wciągającego nas Iranu. Naszym następnym przystankiem było Kashan położone około 100 km na południowy-wschód od Qom. Dostaliśmy się tam pociągiem na który bilety dla dwóch osób kosztowały nas 300.000 IRR (nieco ponad 10 PLN). Bilety kupiliśmy wcześniej jeszcze na dworcu w Teheranie. W przeciwieństwie do pociągów z i do Teheranu, które dojeżdżają do dworca niemal w centrum Qom, pociąg jadący z Teheranu do Kashan omija nieco Qom i zatrzymuje się na stacji Qom Mohammadiye oddalonej od centrum o ponad 25 km. Pisaliśmy już o tym w poprzednim odcinku. Chyba jedynym sposobem aby się tam dostać oprócz własnego samochodu jest taxi lub Snapp. My wybraliśmy tę drugą opcję i za dojazd zapłaciliśmy 170.000 IRR. Dworzec w Mohammadiye sprawiał wrażenie nieco opustoszałego i był w dość mocno zniszczonym stanie. Oprócz małej poczekalni z metalowymi krzesłami oraz małej kanciapy, pełniącej funkcje kasy i informacji w jednym i czynnej chyba tylko na kilkadziesiąt minut przed przyjazdem pociągu, nic tam nie było. Oprócz nas na pociąg czekało kilkanaścioro Irańczyków. Sama podroż pociągiem, którego standard niczym nie odbiegał od zwykłego pociągu PKP trwała nieco ponad godzinę.
Dworzec kolejowy w Kashan znajduje się na wschodnich krańcach miasta kilkanaście minut drogi taksówką do centrum. Po opuszczeniu pociągu chcieliśmy zamówić Snappa aby jakoś dotrzeć do pensjonatu gdzie zarezerwowaliśmy wcześniej nocleg, ale okazało się, że nie mamy zasięgu internetu. Złożyliśmy to na karb kiepskiego pokrycia Iranu siecią komórkową i odległość od centrum miasta. Na szczęście udało nam się znaleźć na dworcu jakiegoś taksówkarza, który za 100.000 IRR zgodził się zawieźć nas do pensjonatu w pobliżu centrum. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nasz pensjonat leży w starej, historycznej części miasta gdzie część uliczek jest tak wąska, że samochód nie może na nie wjechać. Ostatnie kilkaset metrów musieliśmy więc już pokonać piechotą. Pensjonat okazał się typowym irańskim tego typu przybytkiem gdzie pokoje dla gości otaczają niewielki dziedziniec, na którym toczy się całe życie pensjonatu. To właśnie na takim dziedzińcu je się posiłki, często stoi samowar z zawsze gorącą wodą na herbatę, czy można się poczęstować ciasteczkami lub owocami. To tu też spotyka się innych gości dzieląc się wrażeniami i poradami na temat odwiedzonych wcześniej miejsc oraz można zawsze pogadać z właścicielem i poprosić go o pomoc w różnych sprawach, których znajomość lokalnych zasad i realiów może okazać się przydatną.
Podczas powitalnej rozmowy z właścicielem okazało, że problem z internetem nie wynikał ze słabej infrastruktury, a z zupełnie innego faktu. Otóż dosłownie dzień wcześniej, kiedy my już byliśmy w Qom, w Teheranie i paru innych miastach Iranu wybuchły poważne zamieszki, w których wiele osób zostało rannych a także było kilkanaście ofiar śmiertelnych. Sytuacja społeczno-polityczna prawie cały czas jest w Iranie dość napięta, a bezpośrednim „zapalnikiem” zamieszek, które wybuchły i potem trwały przez kilka kolejnych dni była decyzja władz o wprowadzeniu z dnia na dzień limitu zakupów paliwa w wysokości 60 litrów miesięcznie na osobę, przy jednoczesnym podniesieniu jej ceny o 50%. Natomiast powyżej tego limitu cena paliwa została podniesiona trzykrotnie. Choć z naszego punktu widzenia cena jednego litra paliwa nawet po tej podwyżce była śmiesznie niska (niecałe 60 gorszy w ramach limitu i nieco ponad złotówkę powyżej limitu) to dla miejscowych był to duży szok cenowy, którym w krótkim czasie miał też podnieść ceny wielu innych artykułów i usług, bo przecież znaczny wzrost kosztów transportu musi się tym skończyć. Blokada internetu to standardowe działanie irańskich władz w przypadku jakichkolwiek niepokojów społecznych mające na celu utrudnienie komunikacji się protestujących, a także blokadę informacji na temat zasięgu zamieszek, ilości ofiar i stosowanych represji. Nam na szczęście udało się jakoś przez kolejne dni nie trafić w centrum zamieszek czy rozruchów, ale kilkunastodniowe problemy z internetem trochę komplikowały nam działanie uniemożliwiając np. szukania informacji o miejscach, które chcieliśmy zobaczyć, rezerwowania kolejnych noclegów, zamawiania Snappa czy kupowania biletów. Na szczęście zawsze mogliśmy liczyć na pomoc miejscowych i jakoś sobie poradziliśmy z tymi trudnościami. Tak więc nasze problemy były niczym w porównaniu do tych, którzy zostali ranni czy wręcz zabici podczas starć z policją i innymi służbami, a według nieoficjalnych informacji podawanych przez międzynarodowe instytucje podczas tych kilkudniowych zamieszek zginęło w sumie około 100 osób, a rannych zostało wiele więcej.
Kashan to całkiem spore miasto z populacją liczącą blisko 400 tys. mieszkańców. To pierwsza większa oaza na szlaku z Qom na południowy-wschód do Kerman, biegnącego wzdłuż największych pustyń Iranu. Pierwsze ślady osadnictwa na terenie obecnego miasta sięgają 6.000 lat p.n.e. W XI wieku powstała tu twierdza, której pozostałości – ruiny zamku Jalali oraz część dawnych murów okalających miasto – można zobaczyć do dzisiaj.
W 1778 roku Kashan nawiedziło silne trzęsienie ziemi, które niemal całkowicie zniszczyło miasto. Właśnie z okresu jego odbudowy pochodzą przepięknie zdobione domy bogatych kupców, które stanowią jeden z najbardziej znanych przykładów architektury Kadżarów i są głównymi atrakcjami miasta przyciągającymi dzisiaj do niego mnóstwo turystów. My nasze zwiedzanie podzieliśmy na dwa etapy. Pierwszy dzień poświęciliśmy na piesze przemierzanie centrum Kashan i zwiedzanie meczetów i właśnie tych słynnych domów kupców. Natomiast drugiego dnia wybraliśmy się już z taksówkarzem poleconym przez właściciela naszego pensjonatu na wycieczkę do atrakcji położonych wokół Kashan oraz w samym mieście, ale już dalej od jego historycznego centrum. Niestety dla nas pogoda się nieco popsuła i zrobiło się strasznie się zimno, niewiele powyżej zera. Musieliśmy więc wyciągnąć z plecaków niemal wszystkie ciepłe rzeczy, jakie tylko mieliśmy ze sobą i tak opatuleni ruszyliśmy w miasto.
Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy był położony stosunkowo niedaleko od naszego pensjonatu meczet Agha Bozorg wybudowany w XVIII wieku. Meczet posiada duży dziedziniec położony poniżej głównego poziomu, a w jego dolnej części działa szkoła teologiczna – medresa. Wejście do meczetu jest bezpłatne.
Po wizycie w meczecie ruszyliśmy na południowy zachód do części miasta gdzie stoją najsławniejsze z kupieckich domów Kashan i odwiedziliśmy pierwszy z nich Abbasian House. To wielki dom z końca XVIII wieku częściowo odrestaurowany, a częściowo wciąż mocno zniszczony. Posiada on kilka dziedzińców, a niektóre jego pomieszczenia są bogato zdobione. W części tego okazałego domu obecnie znajduje się kawiarnia i tradycyjna restauracja. Wejście do tego domu jak i większości innych atrakcji Kashan jest płatne. Jednak kilka z tych atrakcji, w tym Abbasian House, obejmuje bilet łączony który kosztował 700.000 IRR od osoby. Warto go kupić, bo płacąc za objęte nim atrakcje osobno łącznie zapłaciło by się 900.000 IRR.
Następnym miejscem które odwiedziliśmy był meczet Sultan Amir Ahmad i stojący tuż obok niego Tabatabaei House. Wnętrze meczetu wyłożone jest w dużej mierze lustrami i jest bogato zdobione. Znajduje się tam też grobowiec, niestety nie wiemy kto został w nim pochowany.
Tabatabaei Hoouse to zaś kolejny z domów tutejszych bogatych kupców. Został wybudowany w 1880 roku, ma prawie 5 tys metrów kwadratowych i składa się z 40 pokoi, 4 dziedzińców, czterech piwnic, ogrodu oraz trzech wież wiatrowych będących charakterystycznym elementem krajobrazu irańskich miast i które to służyły zapewnieniu odpowiedniej naturalnej wentylacji i chłodzenia pomieszczeń, czyli były czymś na wzór dzisiejszej klimatyzacji. Dom, jego architektura i dekoracje naprawdę robią wrażenie.
Kolejny z domów kupców to Borujerdi House wybudowany w 1857 roku dla przyszłej żony bogatego kupca, który nazywał się Borujerdi. Wybudował go ten sam architekt co Tabatabaei House. Na jego dziedzińcu znajduje się niewielki basen wypełniony wodą. Cały kompleks składa się z części publicznej gdzie mogli przybywać odwiedzający goście i części prywatnej służącej tylko jego mieszkańcom. Jego pomieszczenia także są bogato zdobione lustrzanymi elementami, szkłem i freskami. Wejście kosztowało po 300.000 IRR od osoby.
Niedaleko od tego domu znajduje się historyczna łaźnia Sultan Amir Ahmad Bathhouse zwana także Qasemi Bathhouse. Powstała ona w XVI wieku i została potem odbudowana po zniszczeniu jej przez trzęsienie ziemi z 1778 roku. Jej powierzchnia to prawie 1000 metrów kwadratowych i składa się z dwóch części. Jedna służyła za strefę przebieralni, a druga była strefą gorących kąpieli. Ściany w jej wnętrzu są bogato zdobione, a dominujące tu kolory to złoty i niebieski. Dach łaźni zbudowany jest z licznych kopuł z małymi okrągłymi okienkami zapewniającymi odpowiednie naświetlenie wnętrza.
Po wizycie w łaźni udaliśmy się do kolejnego historycznego domu – Ameri House. Pierwotnie został on wybudowany dla ówczesnego Gubernatora Kashan – Agha Ameri. On również został zniszczony przez trzęsienie ziemi i potem odbudowany w XIX wieku. Obecnie znajduje się w nim hotel. Ma on około 9.000 metrów kwadratowych i w jego skład wchodzi kilkadziesiąt pokoi, dwie łaźnie oraz siedem dziedzińców z fontannami i ogrodami. Bilet wstępu kosztował 70.000 IRR.
Na koniec zrobiliśmy sobie jeszcze spacer po wąskich uliczkach starej części miasta, ale już trochę na uboczu w stosunku do części gdzie stoją najsłynniejsze historyczne domy tłumnie odwiedzane przez turystów. Spacerując po tych uliczkach pomiędzy gęstą zabudową z cegieł i gliny można poczuć się jakbyśmy cofnęli się w czasie. Jedynymi znakami cywilizacji są tu wiszące kable i dostawione latarnie. Czasem trafi się też jakiś zdezelowany motor. Praktycznie nikogo tu nie spotkaliśmy i okolica robiła wrażenie wymarłej. Zimna, pochmurna i wietrzna pogoda tylko potęgowała wrażenie pustki i braku życia.
Pod wieczór wybraliśmy się w okolice Placu Centralnego. Tu zawsze jest tłoczno i gwarno. To miejsce skąd odjeżdżają autobusy, gdzie czekają taksówki, a wokół jest mnóstwo sklepików i małych knajpek. Tuż obok placu w podcieniach dawnej zabudowy rozciąga się lokalny bazar pełny kramów i handlarzy. To miejsce najlepiej odwiedzić pod wieczór, bo wtedy tętni pełnią życia. Można tu nie tylko zrobić zakupy ale też coś zjeść. Jak to często w Iranie w obrębie bazaru można też znaleźć meczet, dzięki czemu miejscowi mogą tu znaleźć nie tylko coś dla ciała ale i dla ducha.
To już koniec naszych wrażeń z historycznej części Kashan. Miasto to oferuje też wiele atrakcji w najbliższej okolicy oraz na swoich przedmieściach, ale o tym co warto tam zobaczyć napiszemy już w kolejnym odcinku, do którego już teraz gorąco zapraszamy.
Pingback: Okolice Kashan i droga do Isfahan – Bachurze i ich podróże