Iran to kolejny kraj na trasie naszej podróży. Tak, tak, ten ponoć taki straszny i niebezpieczny Iran. Wielu naszych znajomych jak usłyszało, że się tam wybieramy to zareagowało w stylu „Na pewno chcecie tam jechać? Bądźcie ostrożni, przecież tam jest tak niebezpiecznie”. My sami, choć oczywiście wcześniej trochę czytaliśmy i się rozeznawaliśmy w sytuacji i wiedzieliśmy, że można tam spokojnie jechać, to spodziewaliśmy się, iż może to być jeden z najtrudniejszych etapów na naszej trasie i podróżować przez niego będzie raczej ciężko i niezbyt bezpiecznie.
Jednak rzeczywistość okazała się zupełni inna. Iran to niezwykle piękny, otwarty i bezpieczny dla turystów kraj, no chyba, że ktoś chce się bawić w politykę ale wtedy to wiele miejsc na świecie może się okazać niebezpiecznymi. Jeśli zaś po prostu podróżujemy, to kraj ten oferuje naprawdę wspaniałe miejsca, widoki, przeżycia i co najważniejsze spotkania z niezwykle gościnnymi ludźmi. My w Iranie spędziliśmy miesiąc i w kolejnych odcinkach będziemy Wam stopniowo przybliżać miejsca, które odwiedziliśmy. Od razu możemy napisać, że miesiąc to za mało. Aby dobrze poznać ten wspaniały, ale też i całkiem duży kraj, pewnie trzeba by tam spędzić ze 3-4 miesiące. My na pewno będziemy chcieli tam wrócić i to pewnie nie raz. Ponieważ jednak mimo wszystko Iran jest nie jest tak tłumnie odwiedzany przez turystów i wielu ludzi wciąż ma pewne obawy czy aby na pewno jest to odpowiedni i bezpieczny kierunek podróży, to postanowiliśmy, że nieco inaczej niż w przypadku pozostałych krajów postaramy się w pierwszym odcinku przybliżyć i odczarować Wam ten kraj od takiej strony praktycznej i ogólnej. Mamy nadzieję, że lektura tego odcinka pozwoli Wam rozwiać wiele, a może wszystkie, wątpliwości, a decyzja przed Wami będzie nie czy jechać do Iranu, tylko kiedy?
WIZY
Zaczynając od początku najpierw napiszemy parę słów o kwestiach formalnych czyli wizach. Obywatele polscy chcący odwiedzić Iran muszą uzyskać wizę. Jest na to kilka sposobów. Wiele osób korzysta z pośrednictwa agencji oferujących swoje usługi w tym zakresie, bo obawia się, iż cały proces będzie długi i skomplikowany. Oczywiście jest to jedna z opcji, może i najprostsza ale na pewno też najdroższa, bo przecież agencja też musi na tym zarobić. My postanowiliśmy uzyskać taką wizę we własnym zakresie poprzez konsulat Iranu w Baku (ale pewnie podobnie będzie w przypadku ambasady Iranu w Warszawie). Oczywiście to co napiszemy za moment dotyczy naszego przypadku i to jednorazowego, więc nie możemy gwarantować, że tak jest zawsze i wszędzie, ale w naszym przypadku wszystko przebiegło bardzo szybko i sprawnie. Najpierw trzeba zarejestrować się i wypełnić wniosek w internecie na stronie www.e_visa.mfa.ir . Wniosek jest relatywnie prosty i nie ma tam żadnych skomplikowanych pytań. Są one raczej standardowe typu dane osobowe, data podróży itp. Żadnych dziwnych pytań jak na przykład w przypadku wizy do Chin, czy USA. Po wypełnieniu wniosku należy wydrukować dokument Visa Grant Notice, który system automatycznie generuje na koniec. Podczas procesu rejestracji trzeba do systemu wrzucić skan strony paszportu ze zdjęciem i danymi osobowymi oraz fotografię. Uwaga, w obu przypadkach plik musi być formatu .jpg i jego wielkość nie może być większa niż 500 kB. Na stronie internetowej znajdziecie wszystkie wymogi co do tych dokumentów, a także bardzo pomocne narzędzie, które weryfikuje czy Wasze skany są ok czy nie. Po zarejestrowaniu i wydrukowaniu tego Visa Grant Notice, trzeba odczekać i tu są dwie wersje, 10 dni (takie informacje są na tej stronie internetowej w opisie całej procedury) lub 5 dni roboczych (taka informacja pojawiła się nam po wypełnieniu wniosków). My w konsulacie pojawiliśmy się 6 dni po wypełnieniu wniosku w internecie i złożyliśmy te wydrukowane Visa Grant Notice oraz nasze paszporty. Pan w okienku kazał nam jeszcze opłacić wizy w kasie obok, sprawdził tylko czy mamy jakąś rezerwację hotelu (my mieliśmy rezerwację z opcją bezpłatnego odwołania tylko na dwie pierwsze noce i to wystarczyło) i powiedział że wizy będą do odebrania następnego dnia. I rzeczywiście następnego dnia odebraliśmy nasze paszporty i wizy. Uwaga, normalnie czeka się dwa dni robocze od złożenia paszportów do uzyskania wizy. W naszym przypadku był to wyjątkowo jeden dzień, gdyż dzień wcześniej kiedy przyszliśmy do konsulatu złożyć dokumenty to konsulat był zamknięty z powodu żałoby po jakimś zmarłym w Iranie imamie i nie mogliśmy ich złożyć, a zależało nam na czasie, bo mieliśmy już wykupione bilety lotnicze do Teheranu i nie mogliśmy czekać dwóch kolejnych dni. Wiza standardowa na 30 dni kosztuje 50 EUR. Jest też opcja ekspresowa za 75 EUR i wtedy wiza jest dostępna w ciągu jednego dnia roboczego. Płaci się gotówką w Euro na miejscu w konsulacie.
Trzecia opcja to wiza on-arrival, którą można dostać na lotnisku w Teheranie po przylocie. Tu też jednak najpierw trzeba się zarejestrować przez internet. Do tego z tego co czytaliśmy czas oczekiwania na taką wizę na lotnisku może być bardzo długi i kosztuje ona 75 EUR, dlatego chyba lepiej załatwić to przez ambasadę/konsulat. Co ważne wiza jest wydawana na oddzielnej kartce i nawet przy przekroczeniu Irańskiej granicy nie dostaliśmy żadnej pieczątki do paszportu. Irańczycy zdają sobie sprawę, że taka wiza i pieczątka w paszporcie może potem utrudnić poruszanie się po świecie i nie chcą robić problemów odwiedzającym ich gościom.
I jeszcze jedna uwaga dla tych, którzy po odwiedzeniu Iranu chcieliby skorzystać z bezwizowego ruchu do USA. Niestety wizyta w Iranie (i paru innych krajów) wyklucza taką osobę z takiej możliwości i jeśli chce ona udać się do USA to aby uzyskać taką wizę musi ona przejść „starą”, pełną drogę włącznie ze spotkaniem z konsulem.
W naszym przypadku nie tylko uzyskanie irańskiej wizy było bezproblemowe i proste, ale również samo przekroczenie granicy było bardzo szybkie i dosłownie bez żadnego pytania ze strony irańskich służb granicznych. To chyba najszybciej przekroczona granica w całej naszej podróży.
INTERNET/TELEFON
Jak zawsze zaraz po przekroczeniu granicy nowego kraju także i w Iranie staraliśmy się kupić lokalną kartę SIM aby mieć dostęp do internetu. My lądowaliśmy na lotnisku Imam Khomeini International Airport (IKA), ale na terminalu Salam. To niewielki i całkiem nowoczesny terminal, ale tam nigdzie nie można kupić karty SIM. Aby ją kupić trzeba przejechać specjalnym, bezpłatnym autobusem do głównego terminala (Terminal 1) i tam w hali głównej przylotów są stoiska, gdzie taką kartę można nabyć. Ponieważ odległość między terminalami to ponad 10 km, a do tego autobus nie kursuje zbyt często, to taki transfer może zająć trochę czasu. Jest oczywiście opcja pokonania tej drogi od zaraz taksówką, no ale wtedy nie jest to za darmo. My kupiliśmy kartę sieci Hamrah Aval. Za pakiet 5 GB danych plus 1 godzinę rozmów na 30 dni zapłaciliśmy 500.000 IRR czyli niecałe 17 PLN. Jest też druga, największa w Iranie, sieć Irancell. Ceny były ciut wyższe i dlatego zdecydowaliśmy się na tę pierwszą. Warto wykupić kartę nie tylko z pakietem danych internetowych, ale także lokalnym numerem telefonicznym, bo czasami się on przydaje np. do rejestracji w aplikacji Snapp. Więcej o tym napiszemy w części poświęconej transportowi. Jeśli chodzi o korzystanie z internetu w Iranie to warto przed przyjazdem (na miejscu w Iranie jest już za późno!) zainstalować sobie w telefonie VPNa. My na przykład korzystaliśmy z jednej z wielu bezpłatnych opcji: Free Express VPN. Bez VPNu korzystanie z internetu w Iranie będzie bardzo ograniczone, gdyż dużo serwerów jest tu blokowanych przez lokalne władze. Nigdy więc nie wiadomo czy strona, z której będzie chcieli skorzystać nie jest akurat na blokowanych serwerach. I o dziwo bez VPN działał amerykański Google czy WhatsApp, ale już na przykład Facebook i Messenger nie i nawet nasz polski Onet był blokowany. Generalnie zasięg internetu jest raczej skromny, nawet w miastach, a do tego działa wolno lub bardzo wolno. Niestety podczas przejazdów między miastami po irańskich pustkowiach, w górach czy na pustyni, nie ma co liczyć na zasięg. Większość guest house’ów czy miejscowych hosteli oferuje wi-fi. Zdarzają się też sytuacje i to ponoć nie tak rzadkie, kiedy rząd zupełnie blokuje internet, aby utrudnić komunikację swoim przeciwnikom. Nam też niestety się to przytrafiło i wtedy z powodu dosyć burzliwych zamieszek przez ponad tydzień internet praktycznie nie działał w ogóle. Taki niezamierzony internetowy detox. Po kilku dniach uruchomiono kilka domen, ale głównie irańskich, dostępnych tylko w języku farsi, a potem po całkowitym przywróceniu internetu i tak działał on dość niestabilnie. Ale jak się okazuje bez internetu też można żyć 🙂 .
PIENIĄDZE
Po pierwsze i najważniejsze to trzeba się przygotować na małe zamieszanie z dwoma walutami. Tak naprawdę oficjalną walutą i jedyną dostępną realnie w postaci monet i banknotów są irańskie riale oznaczane jako IRR. Natomiast większość cen podawana jest w sklepach i na bazarach w tomanach (tumanach), choć potem fizycznie płaci się przecież w rialach. Na szczęście przelicznik jest dość prosty bo stosunek riala do tomana jest 1:10 czyli aby przejść z riali na tomany trzeba odjąć jedno zero, a z tomanów na riale trzeba pomnożyć przez 10. Kilkukrotnie próbowaliśmy wypytać miejscowych dlaczego tak to komplikują, ale odpowiedź zawsze brzmiała „bo tak jest prościej”. No może dla nich. W rzeczywistości tuman to dawna waluta używana kiedyś w Iranie. Ponieważ ceny idą tu często w setki tysięcy i miliony to według Irańczyków podawanie cen w tomanach czyni te ceny łatwiejszymi w komunikacji. Tyle czy aby na pewno gdy mówimy o 90.000 tomanów zamiast 900.000 riali to ta różnica jest warta tego całego zamieszania? Jak pisaliśmy wcześniej większość cen jest podawanych w tomanach, ale aby „ułatwić” turystom to czasem są jednak podawane w rialach i nigdy nie wiadomo do końca w jakiej walucie jest dana cena. Dlatego warto zawsze dopytać, aby uniknąć nieporozumień. Z czasem już trochę kojarzyliśmy poziomy cen i wiedzieliśmy, że dana cena to na przykład jest w rialach, bo jakby była w tomanach to byłaby zbyt wysoka i na odwrót, ale niepewność zawsze była. Do tego sprawy nie ułatwia fakt, że Irańczycy nie używają cyfr arabskich jakich używa się w Europie, tylko swoich własnych całkowicie innych od naszych, zwanych wschodnio-arabskimi. Trzeba więc się ich nauczyć, aby móc czytać ceny, godziny odjazdów na biletach itp. Na szczęście nie są one jakoś szczególnie trudne i po kilku dniach mogliśmy już spokojnie je czytać.
W Iranie nie są akceptowane karty kredytowe wydane przez zagraniczne banki. Tak więc nasze Visy czy Mastercardy są tam praktycznie bezużyteczne. Wprawdzie czasem większe sklepy z dywanami czy pamiątkami akceptują takie karty, głównie korzystając z pośrednictwa jakichś krewnych czy znajomych mieszkających w Europie, czyli płacimy de facto nie właścicielowi sklepu, tylko na przykład jego kuzynowi mieszkającemu we Włoszech, a oni się już potem jakoś ze sobą rozliczają. Lepiej po prostu założyć, że kartą w Iranie nie zapłacimy, ani nie wyciągniemy pieniędzy z bankomatu i mieć ze sobą gotówkę. Można też wyrobić sobie irańską kartę kredytową i wtedy można nią płacić i korzystać z bankomatów. Wyrobienie takiej karty oferują większe hotele, ale to jest oczywiście dodatkowo płatne i my nie korzystaliśmy z takiego rozwiązania.
Jeśli chodzi o gotówkę to w kantorach można wymieniać zarówno dolary amerykańskie jak i Euro. W dużej części hoteli, guest house’ów, agencji turystycznych, sklepach dla turystów itp. można też płacić bezpośrednio w USD lub EUR choć czasami kurs nie jest zbyt dobry. Czasami nie chcą przyjmować wysokich nominałów. Nam kilka razy zdarzyło się, że były problemy z płaceniem banknotami 50-cio i 100-tu dolarowymi, gdyż maksymalnie akceptowali 20-sto dolarowe, ale z reguły nie było problemów nawet z dużymi nominałami. Z naszego miesięcznego doświadczenia możemy też poradzić aby nie wymieniać całej sumy w walutach na riale zaraz po przyjeździe gdyż z powodu inflacji za tydzień może być już inny kurs i za tę samą kwotę walut dostaniemy więcej riali. Oczywiście nie należy też wymieniać zbyt dużej sumy na lotnisku w Teheranie, bo jak zawsze kursy tam są gorszę od tych w kantorach w centrum miasta. No i trzeba się przygotować na bycie milionerami i to takimi, którzy te miliony noszą w portfelu 🙂 . Podczas naszego pobytu w listopadzie 2019 za jednego dolara amerykańskiego można było dostać około 113.000 IRR. Tak więc wymieniając na przykład 100 USD dostaje się 11.300.000 IRR. Jest to całkiem ładny pliczek banknotów. Do tego irańskie banknoty są dużo większe niż te europejskie, co dodatkowo utrudnia ich upchnięcie w naszych portfelach. No ale nikt nie mówił, że życie milionerów jest łatwe 😉 .
CENY
Jeśli chodzi o ceny, to Iran spokojnie można zaliczyć do tanich destynacji. Jedynie noclegi wydają się tu być relatywnie drogie. Za pokój dwuosobowy z własną łazienką i śniadaniem w lokalnym guest housie trzeba zapłacić około 20-25 €. Oczywiście śpiąc w pokojach wieloosobowych ze wspólną łazienką można na nocleg wydać znacznie mniej. Drugim znaczącym wydatkiem podczas pobytu w Iranie mogą okazać się koszty biletów wstępu do miejscowych atrakcji. W większości przypadków taki bilet dla jednej osoby kosztuje 500.000 IRR czyli w przeliczeniu około 17 PLN, czasem 300.000 IRR czyli nieco ponad 10 PLN. Może jednostkowo nie jest to jakoś szczególnie dużo, ale jeśli jednego dnia odwiedzi się kilka takich atrakcji, to łączna suma robi się już znacząca, a na pewno w porównaniu do innych kosztów w Iranie jest to relatywnie wysoka cena. Co więcej ta cena 500.000 IRR, jest stosowana niemal wszędzie bez względu na wielkość i atrakcyjność danego miejsca. I tak czasami faktycznie dane miejsce jest warte zapłacenia tej ceny za wejście, ale zaraz potem trafia się do kolejnej atrakcji z tą samą ceną biletu, a okazuje się ona zdecydowanie za wysoka w stosunku do tego co można w danym miejscu zobaczyć. Brakuje więc jakiegoś stopniowania cen wejściówek, bo przecież nie każda atrakcja jest od razu światowej klasy perełką.
Co na pewno jest tanie w Iranie to paliwo. Litr benzyny kosztował 15.000 IRR czyli około 51 groszy, i to już po 50% podwyżce ogłoszonej na początku listopada 2019 roku. W tej cenie Irańczycy mogą kupić 60 litrów na miesiąc. Jeśli chcą kupić więcej, to każdy litr ponad ten limit kosztował 30.000 IRR czyli około 1 PLN. A i tak duża część samochodów jeździ na gaz, który jest jeszcze tańszy.
Jeśli chodzi o jedzenie, to tu również ceny są dość niskie. My za kolację w lokalnej restauracji na dwie osoby płaciliśmy średnio między 10 a 15 PLN przy opcji zamówienia np. szaszłyków czy kebaba, ale jeśli decydowaliśmy się na zupy (bardzo dobre, o których więcej napiszemy nieco dalej) to koszt na dwie osoby oscylował między 3,50 a 5,00 PLN. Ceny żywności w sklepach też są niskie w porównaniu do Europy czy innych krajów, które wcześniej odwiedziliśmy. Na przykład świeżo wyjęty z piekarnianego pieca chlebek, to wydatek rzędu 10.000 – 15.000 IRR. Nawet różnego rodzaju pamiątki, a jest tam w czym wybierać, można kupić za naprawdę niewielkie pieniądze.
Oczywiście trzeba tu wspomnieć, że te wszystkie ceny są niskie czy wręcz bardzo niskie dla nas. Niestety dla Irańczyków, biorąc pod uwagę poziom ich zarobków, te ceny są wysokie i wielu z nich nie może sobie pozwolić na podstawowe produkty. Niestety dość wysoka inflacja stale pogarsza ich sytuację majątkową i żyje im się naprawdę ciężko.
JEDZENIE/RESTAURACJE
W poprzednim paragrafie wspomnieliśmy już o przykładowych cenach jedzenia. Teraz skupimy się bardziej gdzie i co można zjeść w Iranie. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że w Iranie czasami nie tak łatwo znaleźć miejsce gdzie można zjeść coś ciepłego. Są to głównie punkty oferujące kebaby oraz zupy. Restauracji jest niewiele i jeśli już są to raczej z ofertą dla turystów z dużo wyższymi cenami. My więc nie stołowaliśmy się w takich miejscach. Brakuje takich małych, lokalnych restauracyjek, szczególnie w miejscach oddalonych od głównych atrakcji.
Jeśli chodzi o samą kuchnię to nie jest ona zbyt zróżnicowana. Bazuje głównie na potrawach mięsnych z królującym tu kebabem czyli mięsem mielonym lub w kawałkach, grilowanym na metalowej szpadzie. Takie mięso podaje się przeważnie z miejscowym chlebkiem lub z ryżem. Do tego obowiązkowo cebula i często też grillowany pomidor.
Jeśli chodzi o picie, to piją tu głównie jakieś słodkie napoje lub czasami miejscowe piwo bezalkoholowe. Nie kupimy tu żadnego alkoholu, który jest oficjalnie zakazany w Iranie przez prawo. Oczywiście jak zawsze każdy zakaz jest omijany i jak ktoś bardzo chce, to znajdzie gdzieś miejscowy bimber. Często jest on wątpliwej jakości. My nie ryzykowaliśmy i nie próbowaliśmy. Ogólnie dostępną i cieszącą się dużą popularnością używką jest palenie fajek wodnych. Nie tak rzadko spotykaliśmy też kobiety palące takie fajki, choć głównie jest to domeną mężczyzn. Jeśli chodzi o palenie tytoniu, to jest to dość powszechne, ale tylko wśród mężczyzn, bo w Iranie kobiety nie powinny w ogóle palić, choć udało nam się raz spotkać i kobietę z papierosem.
Irańczycy piją też często sfermentowany jogurt zwany dough. Jest on słonawy i z dodatkiem mięty. My próbowaliśmy raz i nie będzie to nasz ulubiony napój. No i oczywiście nie można zapomnieć o herbacie, której Irańczycy piją wielkie ilości.
Szczególne miejsce chcemy poświęcić irańskim zupom. Jest tu ich kilka rodzajów, ale najczęściej spotykaną i jak dla nas najlepszą jest Ashe Reshteh. To zielona zupa z dużą ilością zieleniny. Robi się ją między innymi ze szpinaku, liści buraków, pietruszki, kolendry, koperku i roślin strączkowych jak fasola i groch. Z wyglądu i koloru przypomina nieco naszą szczawiową, ale jest o wiele gęstsza i sycąca. Podaje się ją z cienkim makaronem. Jest też druga odmiana, gdzie zamiast makaronu w zupie pływa jakaś drobna kasza. Niestety nie pamiętamy jej nazwy. Pierwszy człon to też Ashe, co oznacza zupa ale drugiego nie możemy sobie przypomnieć. Warto też spróbować zupy z soczewicy. Te zupy często można kupić w małych lokalnych barach gdzie tylko je podają.
Jednym z dań kuchni perskiej jest też Dizy. To bardzo podobne danie do piti, o którym pisaliśmy w naszym odcinku poświęconym Shaki w Azerbejdżanie. Jest to połączenie jagnięciny, ciecierzycy, fasoli, soczewicy, ziemniaków i pomidorów. Podobnie jak piti podaje się to w specjalnych żeliwnych garnuszkach. Po podgrzaniu dania najpierw odlewa się z naczynia zupę, którą zjada się z pokruszonym chlebem, a następnie energicznie ugniata się pozostałe w naczyniu mięso i warzywa na jednolitą masę, którą potem się zjada także z chlebem .
No i na koniec części poświęconej jedzeniu musimy wspomnieć o przepysznych irańskich chlebkach. Jest ich tu wiele rodzajów, ale wszystkie smakują przednie. Dla Persów chleb to trochę jak dla nas ziemniaki. Je się go do wszystkiego. A często, ponieważ je się tutaj bez sztućców, to je się nim, gdyż chleb zastępuje widelec i łyżkę. Chlebki najczęściej kupuje się wprost z pieca w ulicznych piekarniach. Takie piekarnie przeważnie są czynne rano do 10-11 tej i potem znowu od około 16-17 tej do późnego wieczora. Irańczycy kupują za jednym razem po kilka, kilkanaście chlebków i często na ulicy widać kogoś niosącego taką stertę świeżych wypieków. Chlebki są różne. Na przykład duże okrągłe, które są bardziej słodkie. Inne, najbardziej popularne to cienkie i długie na około pół metra zwane sangak. Wypieka się je na rozgrzanych kamieniach. Są one lekko pofałdowane i czasami miejscowo przypalone. Jeszcze inne prostokątne z regularnymi drobnymi wytłoczeniami przypominają zarówno rozmiarem i jak i fakturą takie maty antypoślizgowe, które stosuje się czasem w wannie lub brodziku. Taki chlebek nazywa się lawasz.
W poszczególnych regionach Iranu warto też spróbować lokalnych słodyczy jak na przykład lody szafranowe w Sziraz czy sohan czyli twarde, kruche ciasteczka toffi posypane pistacjami, które są specjalnością w Qom. Nam smakowały też zoolbia, czyli smażone na głębokim tłuszczu ciasteczka (ciasto trochę przypomina nasze pączki) polane syropem szafranowo-różanym. Będąc w Yazd trzeba spróbować nugatu z pistacjami zwanego gaz.
BAZARY
Bazary to na pewno miejsca, które warto odwiedzić w Iranie. I to nie tylko wtedy jeśli chce się coś na nich kupić, ale tak po prostu aby je zobaczyć i poobserwować codzienne życie Irańczyków. Irańskie bazary przeważnie usytuowane są pod dachem i tworzą długie i kręte korytarze. To takie swego rodzaju miasta w miastach. Na bazarach ciągną się nie tylko sklepiki i stragany, ale często jest tam też kilka miejsc gdzie można zjeść kebab czy zupę, a nawet meczet gdzie można się udać na modlitwę. Do tego te bazary to często swego rodzaju perełki architektoniczne. Warto czasem odbić z głównego korytarza bazaru w boczne alejki aby dotrzeć do małych okrągłych zadaszonych placyków, które mają często bogato zdobione sklepienia. Na dużych bazarach są specjalnie dedykowane sektory gdzie można kupić danego rodzaju produkty, jak na przykład tkaniny, ubrania, wyroby z miedzi, warzywa i owoce itd. Co ciekawe w odróżnieniu od arabskich, perscy sprzedawcy nie są nachalni i nie naskakują cały czas na turystów zachęcając ich nieustanie do zakupu czy choćby odwiedzenia ich sklepu. To zupełnie inna kultura i czasami to wręcz mieliśmy wrażenie, że nie za bardzo są oni nami zainteresowani. Ceny na bazarach są przeważnie wystawione i możliwość ich negocjacji jest raczej niewielka. To znowu duża różnica w stosunku do bazarów arabskich.
Bazary są czynne rano, mniej więcej do południa . Potem następuje przerwa do mniej więcej 16-tej/17-tej kiedy to zdecydowana większość sklepów i straganów jest zamykana, a po której bazary odżywają na nowo i działają do późnego wieczoru.
NOCLEGI
W większych miastach nietrudno znaleźć hotele, których standard można porównać do średniej klasy hoteli w Europie. Jednak ich ceny są jak na Iran dość wysokie. My głównie korzystaliśmy z usług lokalnych guest house’ów i hosteli. Najczęściej mieściły się one w starych, tradycyjnych domach. Takie domy przeważnie mają niewielki dziedziniec wypełniony kwiatami, sofami, małymi stolikami itp.. Często jest tam też mała fontanna. Z takiego dziedzińca wchodzi się bezpośrednio do pokoi położonych na parterze lub po schodach do tych na pierwszym piętrze. Śniadania są zazwyczaj serwowane na dziedzińcu. Oczywiście zawsze na dziedzińcu dymił samowar z gorącą wodą, a tuż obok niego czekała kawa, herbata, jakieś ciasteczka i owoce. Tym wszystkim można częstować się do woli i bez ograniczeń. Tu nikt nie dolicza każdej filiżanki herbaty czy ciasteczka do finalnego rachunku. Standard pokoi bywał zróżnicowany, ale nigdy nie schodził poniżej w miarę dobrego poziomu. Oczywiście mówimy tu o noclegach za kwotę około 20-25 € za pokój z łazienką, więc luksusów tam nie było, ale w porównaniu do wielu miejsc w Azji Płd-Wsch irański standard prostych pokoi, a już na pewno łazienek jest znacznie wyższy.
Co warto wspomnieć, to że bardzo popularny portal Booking.com w ogóle nie działa w Iranie. Nie ma więc co tam szukać noclegów. Można próbować np. przez portal Trip.com (ten ma trochę ofert noclegów w Iranie). My właśnie tak znaleźliśmy nocleg w Teheranie i to jeszcze przed przybyciem do Iranu. Potem głównie polegaliśmy na poleceniach z ust spotkanych po drodze innych podróżników, lub właścicieli guest houseów, gdzie spaliśmy wcześniej. A na tych drugich zawsze można liczyć. Nie tylko polecą, ale zadzwonią i zarezerwują, a nawet napiszą na kartce adres w języku farsi aby ewentualny taksówkarz wiedział gdzie nas zawieźć.
No i trzeba pamiętać, że praktycznie za wszystkie noclegi trzeba płacić gotówką, bo przecież w Iranie nie działają nasze karty kredytowe. Sposobem na ominięcie tego problemu jest rezerwacja poprzez jakieś europejskie portale z ofertami noclegów tyle, że wtedy ceny mogą być nieco wyższe i nie wszystkie hostele i guest house’y są w takich portalach dostępne. W większości hosteli i guesthouse’ów można też płacić bezpośrednio w USD lub €, a nawet czasem wydaje się, że właściciele wprost preferują płatność obcą walutą zamiast lokalnymi rialami.
TRANSPORT
Jeśli chodzi o transport między miastami, to my przetestowaliśmy zarówno autobusy oraz pociągi jak i transfery wykupione w lokalnych agencjach czy guest house’ach. Pociągi i autobusy międzymiastowe są w Iranie bardzo tanie. Przykładowo za przejazd pociągiem na dystansie około 150 km z Teheranu do Qom zapłaciliśmy za dwie osoby 100.000 IRR (niecałe 3,40 PLN), a drugim razem z Qom do Kashan (około 100 km) 300.000 IRR czyli ciut powyżej 10 PLN też za dwie osoby. Natomiast za przejazd autobusem z Isfahan do Yazd (ponad 320 km) zapłaciliśmy 450.000 IRR (nieco ponad 15 PLN) za dwie osoby, a z Yazd do Kerman (365 km) 700.000 IRR czyli niecałe 23 PLN też za dwie osoby. Standard pociągów i autobusów jest całkowicie porównywalny z naszym PKP i PKS, a może nawet w przypadku autobusów nieco wyższy. Kupując bilet na autobus można też wybrać nieco droższą opcję VIP i wtedy w autobusie zamiast układu siedzeń 2+2 jest 2+1, dzięki temu fotele są szersze i wygodniejsze.
Bilety na autobus można kupić w internecie, ale wtedy raczej trzeba skorzystać z pomocy miejscowych, bo strony czasami są tylko w języku farsi i trzeba mieć lokalną kartę kredytową. Na dworcach autobusowych minusem jes,t że nie ma jednej kasy i informacji, tylko każda firma przewozowa, a jest ich naprawdę dużo, ma swoje stanowisko. Tak więc aby poznać pełną ofertę godzin odjazdów i cen na danej trasie to trzeba by odwiedzić każde z nich i popytać. Dlatego warto poszukać połączeń w internecie i ewentualnie poprosić właściciela guest house’u, w którym się zatrzymaliśmy o pomoc w rezerwacji czy zakupie samego biletu. Bilety na pociąg kupowaliśmy sami na dworcu w Teheranie. Według informacji jakie uzyskaliśmy od Irańczyków takie bilety warto kupić parę dni wcześniej, a nie na ostatnią chwilę, bo może już nie być miejsc. Na szczęście na dworcu w Teheranie, który jest dość nowoczesny, zarówno w informacji jak i w kasie zawsze znajdzie się ktoś, kto mówi choć trochę po angielsku, więc można się wypytać i dogadać. Do tego warto od razu poprosić kasjerkę lub panią w informacji aby na bilecie, który jest całkowicie w języku farsi, napisała nam po naszemu datę i godzinę odjazdu, numer wagonu czy miejsca, tak aby nie musieć się tego uczyć na pamięć 🙂 .
Czasami podróżowaliśmy też wynajętym samochodem z kierowcą, co pozwalało nam zatrzymać się i zobaczyć jakieś atrakcje po drodze. Oczywiście taka forma podróżowania jest droższa, ale oferuje dużą elastyczność co do trasy i czasu podróży. Jest jeszcze jedna opcja podróżowania pomiędzy miastami, czyli dzielone taksówki. Działa to tak samo jak w innych krajach. Trzeba znaleźć taką taksówkę jadącą do interesującego nas miejsca i poczekać aż zbierze się komplet pasażerów. Można oczywiście samemu zapłacić za nie wykorzystane miejsca i wyruszyć wtedy wcześniej. Aby wiedzieć skąd odjeżdżają taksówki do danego miejsca, zawsze warto zapytać miejscowych i na pewno wskażą oni takie miejsce. Najdroższą opcją jest skorzystanie z lokalnych połączeń lotniczych. To jest jednak już dość drogi sposób podróżowania, ale na pewno dość szybki. Bilety na loty krajowe trzeba kupować w lokalnych agencjach turystycznych. W większych miastach jest takich agencji dość dużo, więc ze znalezieniem ich nie powinno być kłopotu. Oczywiście w takich agencjach można też kupić bilety na autobus, pociąg czy prywatny transfer, ale trzeba pamiętać, że cena zawsze będzie wyższa, gdyż agencja doliczy swoją prowizję.
W ramach jednego miasta czy jego okolic, najlepiej podróżować Snappem, czyli odpowiednikiem Ubera, lub zwykłymi taksówkami. Aby skorzystać ze Snappa trzeba oczywiście ściągnąć sobie odpowiednią aplikację. Potem trzeba się w niej zarejestrować i tu konieczny jest irański numer telefonu. Na polski numer nie da się w Snappie zarejestrować. A potem korzysta się z tej aplikacji prawie tak samo jak w przypadku Ubera czy Graba. Jako formę płatności zawsze lepiej wybierać gotówkę i wtedy nie trzeba wcześniej zasilać żadnego konta. Ceny są rozsądne i działa to całkiem sprawnie, może z wyjątkiem tego, iż pomimo że kierowca ma przecież informację na mapie gdzie my na niego oczekujemy, to nie zawsze umie nas znaleźć i czasem jak już jest w okolicy to dzwoni aby się dopytać i tu może się pojawić bariera językowa, ale jakoś zawsze w końcu udawało nam się dogadać. Tak samo po wejściu do samochodu warto pokazać kierowcy raz jeszcze, gdzie chcemy jechać, bo znowu, mimo że niby ma tą informację w swojej nawigacji to często nie bardzo wie. Wygląda to tak, jakby pomimo że mają przecież nawigację GPS w swojej aplikacji to jej nie używają.
Korzystając zaś z normalnych taksówkarzy, trzeba na początku przed rozpoczęciem kursu ustalić dokładnie gdzie chcemy jechać i kwotę za kurs. Jeśli chce się wynająć taksówkarza na dzień czy pół, aby obwiózł nas po okolicy, to warto też zapytać właściciela hostelu czy guest house’u i na pewno ma on kogoś, kogo poleca. Wtedy to z nim ustalamy cenę i trasę, a on już dogaduje się z taksówkarzem.
W samym Teheranie, który jest potwornie zakorkowany, zresztą duże uliczne korki to problem nie tylko Teheranu, ale wszystkich większych miast Iranu, najlepiej podróżować metrem. Jest tam kilka linii, którymi można dojechać w okolice praktycznie wszystkich ważniejszych atrakcji turystycznych.
Nawet z lotniska Imam Khomeini International Airport (IKA) można dojechać do centrum metrem. Co prawda zajmuje to 1,5 do 2 godzin i trzeba się 2-3 razy przesiąść, ale na pewno jest to najtańszy sposób, a biorąc pod uwagę tamtejsze korki to pewnie i w niektórych godzinach najszybszy. Co ciekawe metro z lotniska odjeżdża co godzinę i 20 minut, co jak na metro jest strasznie małą częstotliwością. Do tego przez pierwszy etap jest to chyba najwolniejsze metro jakim jechaliśmy w życiu. Jedzie powoli i stoi na stacjach strasznie długo. Dopiero potem po przesiadce do kolejnych linii, metro kursuje już w miarę normalnie jeśli chodzi o częstotliwość i prędkość. Teherańskie metro, zwłaszcza w centrum miasta i w godzinach szczytu jest strasznie zatłoczone. Na peronach często można wtedy spotkać „dopychaczy” których zadaniem jest dopychanie pasażerów tak aby drzwi wagonu mogły się zamknąć. Trzeba też wtedy uważać na kieszonkowców.
Bilet za jeden przejazd kosztuje 7,5 lub 10 tys IRR (cena była różna w zależności na której stacji kupowaliśmy bilet). Bilety kupowaliśmy zawsze w kasie na stacji. Jedynie przejazd z lotniska do centrum kosztuje 90 tys IRR. Teherańskie metro ma jeszcze dwie rzeczy, o których chcieliśmy wspomnieć, a które nie są raczej spotykane w innych miejscach na świecie. Pierwsza to permanentnie spacerujący po wagonach metra sprzedawcy oferujący różne produkty. Każdy z nich specjalizuje się w danym typie asortymentu, a kupić u nich można dosłownie wszystko. Są więc sprzedawcy gum do żucia, pasków, portfeli, past i szczoteczek do zębów, sznurówek, akcesoriów do telefonów, wieszaków na ubrania, latających plastikowych helikopterów i innych czasem dziwnych gadżetów. W metrze nie ma nudy. Cały czas ktoś coś oferuje i zachwala często przy tym dokonując prezentacji swoich towarów. Druga ciekawostka to specjalne strefy tylko dla kobiet. Zawsze jeden koniec peronu jest oznaczony tablicami i naklejkami na podłodze, informującymi, że w tej części mogą oczekiwać na metro tylko kobiety. I także w każdym pociągu metra jego część jest przeznaczona tylko dla kobiet. Ma to pomóc samotnie podróżującym kobietom uniknięcia niemiłych sytuacji ze strony mężczyzn. Oczywiście kobieta jeśli chce, może też oczekiwać na peronie i potem podróżować w wagonie koedukacyjnym. Natomiast mężczyznom nie wolno wchodzić do stref dla kobiet.
W Teheranie i dużych miastach pieszy na ulicach nic nie znaczy. Trzeba więc strasznie uważać i każde przejście przez czasem kilku-pasmową ulicę, to walka o życie. Chyba nawet w Sajgonie było to łatwiejsze. Dodatkowo problemem jest to, że jak już nawet wejdziesz na ulicę, to nikt nie zwolni aby Ci pomóc przejść, tylko wręcz będą starali się Cię ominąć tak, aby tylko nie musieć zwolnić czy się zatrzymać. Czasami jest naprawdę ciężko, szczególnie jak stoi się na środku jezdni i nie ma ani jak przejść dalej, ani jak wrócić.
FOTOGRAFOWANIE
Jednym z nielicznych niebezpieczeństw jakie czyhają na turystę w Iranie to zrobienie fotografii niewłaściwej osobie lub miejscu. Oczywiście tak jak w wielu krajach i tu nie można robić zdjęć na dworcach, lotniskach, budynków i obiektów militarnych czy posterunków policji. Nie powinno się też fotografować policjantów, żołnierzy ani innych funkcjonariuszy służb mundurowych. Problemem w Iranie jest to, że obiekty militarne czy posterunki policji są tu często nie oznaczone i robiąc sobie jakieś tam zdjęcie przez przypadek taki obiekt może nam wpaść w kadr. A to od razu poskutkuje tym, iż nie wiadomo skąd pojawi się jakiś funkcjonariusz albo i kilku i kłopoty gotowe. Podczas naszej podróży spotkaliśmy parę osób z Europy, które miały z tym problem. Na szczęście w ich przypadku zawsze udawało się udokumentować, poprzez czasochłonne przejrzenie przez policjantów czy żołnierzy wszystkich zdjęć na aparacie, że nie fotografowali oni żadnych obiektów policyjnych czy militarnych, a tylko tak się wydawało interweniującym policjantom. No ale jakby przez przypadek taki budynek zmieścił się w kadrze to pewnie nie byłoby tak dobrze. Niestety w Iranie dla tamtejszych służb cudzoziemiec, a już na pewno z Europy, z aparatem fotograficznym, to wciąż potencjalny szpieg. Tak więc robiąc zdjęcia trzeba robić to bardzo rozważnie, aby nie wylądować w irańskim więzieniu. Nawet jeśli wydaje nam się, że w pobliżu nie ma nikogo to może się zdarzyć, że jednak gdzieś, ktoś nas obserwuje i zareaguje od razu jeśli zrobimy coś wbrew prawu. W Iranie jest wiele służb umundurowanych, ale jest też wielu agentów po cywilnemu, którzy wtapiają się w tłum miejscowych i turystów, dlatego trzeba uważać co się robi i mówi. Ale oczywiście jeśli ktoś nie łamie prawa, nie obraża rządzących i islamu to nie ma się co martwić, bo nie jest tak, że irańskie służby polują na zagranicznych turystów.
UBIÓR
Iran to państwo wyznaniowe, gdzie dominuje islam w odłamie szyickim. Jak w większości krajów islamskich należy stosować pewne zasady dotyczące ubioru, aby nie złamać obowiązujących tam zasad i nie urazić Irańczyków, a tym samym uniknąć niepotrzebnych nieprzyjemności czy nawet problemów z prawem. W przypadku mężczyzn jest z tym łatwiej. Wystarczą długie spodnie i koszulka, która może być z krótkimi rękawami, ale taka bez rękawów to już raczej odpada. W przypadku kobiet sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Pierwsza zasada to obowiązek noszenia chusty na głowie. Ten obowiązek jest uregulowany przez prawo i dotyczy wszystkich kobiet bez wyjątku, w tym także niemuzułmanek i turystek. Już od razu po opuszczeniu samolotu kobieta musi zakryć głowę, tak więc warto mieć przygotowaną jakąś chustę w bagażu podręcznym. Ale nie chodzi tu o niqab (nikab), hiyab (hidżab) czy burkę, a wystarczy zwykła chusta zarzucona tak, aby przykrywała tylko tył głowy. Również dużo Iranek nosi właśnie tylko takie chusty i to często naprawdę wiszące na samej końcówce głowy, podczas gdy zdecydowana większość ich włosów jest odkryta. Taka chusta nazywa się shayla (szalja).
Kobiety nie mogą też mieć odkrytych dekoltów, ramion, czy nóg. Rękaw musi być za łokieć, a do tego biodra i pupa powinny być zakryte czymś luźniejszym. Dlatego warto zaopatrzyć się w jakąś dłuższą tunikę. Co do obuwia to są różne opinie. Jedna wersja mówi że stopy i palce też powinny być zakryte, czyli sandały czy japonki odpadają. Jednak według drugiej wersji, nie jest to już tak ortodoksyjnie wymagane i nam udało się, wprawdzie może tylko ze trzy czy cztery razy, ale jednak, spotkać Iranki w butach z odsłonięta piętą i palcami.
Wbrew pozorom na irańskich ulicach nie spotyka się kobiet w burkach i niqabach zakrywających w całości, albo prawie w całości ich twarze.
Przeważają piękne, kolorowe shayle, o których pisaliśmy przed momentem, lub czarne chadory, czyli po prostu duże, proste peleryny przeważnie w czarnym kolorze okrywające całe ciało kobiety, ale nie zakrywające jej twarzy. Część kobiet nosi też hiyaby czyli coś w rodzaju chusty szczelnie zakrywającej całe włosy i szyję.
MECZETY
Podróżując po Iranie nie sposób jest nie odwiedzić bardzo licznych tu meczetów. Niektóre z nich są naprawdę piękne. Do dużej części meczetów są oddzielne wejścia dla mężczyzn i kobiet. Wszystkich obowiązuje zasada, że przed wejściem do meczetu należy zdjąć buty. Kobiety dodatkowo często muszą włożyć chador (czador) zakrywający ich ciało od czubka głowy do samych stóp. W meczetach gdzie jest to wymagane, przeważnie przy wejściu dla kobiet, jest miejsce gdzie można bezpłatnie wypożyczyć taki chador na czas wizyty w meczecie.
W irańskich meczetach, szczególne tych bardziej znanych, często obowiązuje zakaz fotografowania aparatami fotograficznymi. Co ciekawe w tych samych miejscach można do woli fotografować za pomocą smartfonów. Czasem nawet wymagają aby przed wejściem do meczetu zostawić aparat w depozycie. Do większych kompleksów i sanktuariów, cudzoziemcy mogą wejść tylko w towarzystwie miejscowego przewodnika. Taki jest wzywany przez strażników pilnujących wejścia do meczetu i z reguły trzeba na niego poczekać kilka minut. Przewodnikami są często wolontariusze i ich usługi są bezpłatne. Taki przewodnik zawsze opowie kilka ciekawych rzeczy o danym miejscu, można go też podpytać o islam i jego zasady, więc warto skorzystać z takiej opcji, ale tak naprawdę to chyba ich główną rolą jest przypilnowanie aby turyści nie zrobili czegoś głupiego i wbrew zasadom islamu.
LUDZIE
Ale najważniejszym powodem dla którego warto odwiedzić Iran są jego mieszkańcy. Persowie, bo tak nazywa się naród zamieszkujący Iran, to nadzwyczaj mili i otwarci na przyjezdnych ludzie. W wielu miejscach spotkaliśmy miłych i pomocnych miejscowych mieszkańców, ale Persowie biją ich chyba wszystkich. W Iranie czuć, że tamtejsi mieszkańcy szczerze cieszą się tym, że ktoś przyjeżdża odwiedzić ich kraj. Nigdzie indziej nie spotkaliśmy się z taką życzliwością i pomocą jak właśnie w kraju Persów. Bardzo często na ulicach zagadywali nas Irańczycy pytając skąd jesteśmy, dokąd jedziemy, czy nam się u nich podoba i prosili aby po powrocie do domu opowiedzieć, że Iran to piękny i gościnny kraj, co też niniejszym czynimy. Zdają sobie doskonale sprawę, że opinia o Iranie w Europie nie jest najlepsza i bardzo chcą pokazać, że jest ona niesłuszna. Oczywiście politycy mają swoje za uszami, jak to wszędzie, ale zwykli ludzie dali nam się tam poznać z wyjątkowo dobrej strony i nie zasługują na postrzeganie ich tylko przez pryzmat religijnego fanatyzmu czy terroryzmu.
Tak więc naprawdę Iran, to nie taki straszny kraj jak go malują. A wręcz przeciwnie, to piękne miejsce, gdzie na pewno spotkacie wspaniałych ludzi. Tak więc nie ma się co bać tylko trzeba się pakować i jechać. A co warto tam zobaczyć dowiecie się z kolejnych odcinków naszego bloga.
Pingback: Teheran – tętniąca życiem perska stolica – Bachurze i ich podróże
Pingback: Qom – święte miasto szyitów – Bachurze i ich podróże