Naszym drugim jednodniowym wypadem z Bangkoku był wyjazd do Ayutthaya. Wybraliśmy się tam pociągiem, który z Bangkoku odjeżdża z dworca Hua Lamphong. Bilet kosztował nas 60 THB za osobę, bo wybraliśmy pociąg typu rapid i miejsca w drugiej klasie. Pociągów na trasie Bangkok – Ayutthaya jest bardzo wiele i to różnego typu: zwykłe, rapid czy ekspresy. W ramach danego typu pociągu mogą być miejsca w różnych klasach ,od pierwszej do trzeciej, wybór jest więc szeroki, a bilety mogą mieć bardzo różne ceny, od około 40 THB, do nawet ponad 200 THB. Pociąg typu rapid jedzie około 2 godzin zatrzymując się po drodze na wielu stacjach.
Po dojechaniu na miejsce od razu dopadli nas taksówkarze proponujący swoje usługi. Oczywiście ceny były zaporowe, dlatego też, najlepiej przejść około 200-300 metrów drogą biegnącą od dworca w Ayutthaya, do rzeki Pasak. Tam trzeba przepłynąć łodzią na drugi brzeg. Kosztuje to 5 THB od osoby.
I tu mamy do wyboru, albo ruszyć pieszo, ale to raczej słaba opcja, bo dystanse do przejścia są w sumie znaczne, albo jednak skusić się na taksówkę lub tuk-tuka, ale to bardzo droga opcja (tuk-tuk to koszt 200 THB za godzinę a 600-700 za 4 godziny) albo wypożyczyć skuter lub rower za odpowiednio 200 THB lub 50 THB za dzień. My wybraliśmy opcję z rowerem i uważamy, że jest to najlepsza opcja do zwiedzania Ayutthaya. Zaraz po zejściu z łodzi na drugim brzegu rzeki na wąskiej uliczce jest kilka wypożyczalni skuterów i rowerów i tam właśnie najlepiej je wypożyczyć. Jeśli ktoś wypożyczy je koło dworca to będzie musiał, albo jechać do historycznej części miasta na około przez most, albo zapłacić za przewóz roweru łodzią (skuterów łódź nie zabiera na pokład) dodatkowe 5 THB.
Miasto Ayutthaya powstało w 1351 roku, założone przez króla Ramathibodi. Ponieważ leżało na szklaku handlowym łączącym Chiny i Indie szybko się rozwijało i bogaciło. Na przełomie XVII i XVIII było to już wielkie miasto z populacją około miliona mieszkańców. Część mieszkańców żyło tu na łodziach, bo miasto było poprzecinane systemem kanałów. Mieszkańcy Ayutthaya, jak na miasto handlowe przystało, stanowili prawdziwą mieszankę kulturowo-narodowościową. Mieszkali tu Tajowie, Chińczycy, Portugalczycy, Francuzi, Anglicy i Holendrzy. Do roku 1767 było ono stolicą królestwa i dopiero najazd Birmańczyków na przełomie 1767 i 1768 roku doprowadził do jego zrujnowania i od tego czasu, opuszczone miasto powoli zarastała dżungla. Jego ponowną restaurację zaczęto dopiero w 1969 roku, a w 1976 utworzono tu park historyczny. Od 1991 roku Ayutthaya jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Obecnie można tu podziwiać ruiny wielu świątyń i pałaców z dawnych czasów. Są one rozrzucone prawie po prawie całym mieście, a nawet jego przedmieściach (na dworcu, jak również w wypożyczalni rowerów można dostać mapkę pokazującą lokalizacje poszczególnych świątyń i ruin). Ciekawe jest to, że zabytkowe świątynie i ruiny wtopiły się w obecne miasto. Jadąc więc ulicą można co chwila natknąć się na jakieś zabytkowe budowle i ruiny otoczone dzisiejszymi budynkami i normalnym miejskim życiem. Wstęp do części świątyń jest płatny, a inne można zobaczyć za darmo. Generalnie bilety wstępu kosztują po 50 THB za jeden obiekt, ale można kupić taki wspólny bilet na 6 najważniejszych świątyń za 220 THB i jeśli ktoś chce je wszystkie zobaczyć to warto się na taką opcję zdecydować. My przez około 5 godzin odwiedziliśmy 10 obiektów. Czasami jeden znajduje tuż obok poprzedniego, a czasami trzeba dojechać kilkaset metrów lub parę kilometrów. Według pani z wypożyczalni rowerów trasa jaką przejechaliśmy liczyła w sumie nieco ponad 10 km ale w rzeczywistości było to chyba więcej – pewnie z 15 km. Oczywiście do tego trzeba dodać dystans pokonany pieszo po terenach zwiedzanych świątyń.
Pierwszą odwiedzoną świątynią były ruiny Wat Mahathat z 1374 roku. To dość duży kompleks ruin z najsłynniejszym i najczęściej fotografowanym miejscem w Ayutthaya – kamienną głową Buddy wtopioną w korzenie drzewa.
Niedaleko Wat Mahathat, po drugiej stronie ulicy znajduje się druga z najważniejszych świątyń miasta Wat Ratchaburana. Te ruiny buddyjskiej świątyni z 1424 roku, także zajmują dość duży teren. Świątynia powstała dla kremacji dwóch starszych braci króla Borommarachathirat II-ego.
Następnie udaliśmy się w kierunku Wat Phra Si Sanphet ale po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy Wat Thammikarat. Tu można zobaczyć starą pagodę i ruiny samej świątyni. Obok ruin Wat Thammikarat znajduje się miejsce gdzie stoi pewnie z kilkaset różnej wielkości figur kogutów, które miejscowi przynoszą tu jako ofiarę. Tu wejście jest bezpłatne.
Wat Phra Si Sanphet tworzy jeden kompleks z ruinami dawnego pałacu i obowiązuje tu jedna opłata za wstęp do oby tych miejsc. Sama świątynia była swego rodzaju świątynią królewską zbudowaną obok pałacu. Służyła ona tylko dla rodziny królewskiej i królewskich ceremonii. Była też najpiękniejszą świątynią dawnej stolicy. Posłużyła ona też jako wzór dla budowniczych świątyni Wat Phra Kaew w Bangkoku. Z samego pałacu pozostało bardzo niewiele. Trochę dawnych fundamentów i tyle. Ale cały kompleks jest dość rozległy.
Tuż obok Wat Phra Si Sanphet stoi świątynia Viharn Phra Mongkhon Bophit. To nie są ruiny ale normalna i czynna świątynia. W środku jest wielki posąg Buddy z brązu. Ma on 9,55 m szerokości i 12,45 m wysokości. Jest to jeden z największych posągów Buddy w Tajlandii. Tu też wejście jest bezpłatne.
Dalej udaliśmy się do ruin kolejnej z głównych świątyń – Wat Phra Ram. Zbudowana została w latach 1351-1369 przez króla Ramesuan oraz jego następców, jako że Ramesuan panował bardzo krótko, do kremacji jego ojca Ramesuana – króla Uthonga. Jest to średniej wielkości świątynia. Ulicą obok świątyni często spacerują słonie z turystami na grzbiecie, gdyż niedaleko jest farma słoni, gdzie właśnie turyści mogą sobie wykupić przejażdżkę słoniem po mieście. W sumie to dość niecodzienny widok jak po ulicy czy chodniku maszeruje słoń i nic sobie nie robi z mijających go ludzi, motorów czy samochodów.
Nasz następny przystanek to Wat Worapho i Wat Worachettharam. To niewielkie ruiny dwóch świątyń położonych obok siebie. Nic szczególnego i wstęp tu jest bezpłatny.
Szybko się więc zwinęliśmy tym bardziej, że nad miasto nadciągnęła burza i zaczęło padać. Ruszyliśmy więc w poszukiwaniu miejsca gdzie moglibyśmy się schować przed deszczem. Nic takiego nie było i trochę zmokliśmy, ale na szczęście po paru minutach deszcze prawie przestał padać i można było spokojnie dalej jechać. W sumie to potem niby padał deszcz, ale jezdnia i nasze ubrania były suche, bo to co napadało od razu odparowywało. Było za to strasznie parno.
No ale my jechaliśmy dalej. Tym razem do kolejnej z najważniejszych świątyń czyli Wat Chaiwatthanaram. To duża świątynia położona po drugiej stronie rzeki nieco na uboczu miasta i aby do niej dojechać trzeba pokonać parę kilometrów. Jest to jedna z najładniejszych świątyń Ayutthaya wybudowana w stylu Khmerskim. Powstała w 1630 roku za króla Prasata Thonga. Była jedną z największych w królestwie Ayutthaya.
Z tego miejsca zaczęliśmy wracać już w stronę wypożyczalni rowerów aby je oddać. Po drodze zobaczyliśmy jeszcze jedne ruiny – niewielkiej świątyni Wat Borom Phuttharam.
Po powrocie do wypożyczalni, oddaliśmy rowery, a następnie wróciliśmy łodzią na drugi brzeg i poszliśmy na piechotę na dworzec skąd pociągiem wróciliśmy do Bangkoku.
Można powiedzieć że Ayutthaya to takie tajskie Angkor Wat. Tyle, że jak pisaliśmy wcześniej niejako wtopione we współczesne miasto, a nie jak to w przypadku Angkor Wat skupione w starożytnym kompleksie nieco z dala od Siem Reap. Oczywiście Ayutthaya jest o wiele mniejsze, nie tak sławne i turystów jest tu znacznie mniej, choć i tak trochę ich tu jest. Na pewno warto tu zajrzeć tym bardziej że dojazd z i do Bangkoku jest bardzo łatwy i dość szybki. To idealne miejsce na jednodniowy wypad z tajskiej stolicy aby uciec od stołecznego zgiełku, a przy okazji zobaczyć dawną stolicę Tajlandii.
Pingback: Królewski Bangkok – Bachurze i ich podróże