Do Ałmaty dotarliśmy nocnym pociągiem z Taszkentu. Na miejscu byliśmy około 8 rano. W sumie cała podroż z Khivy z kilkugodzinnym postojem w Taszkencie, zajęła nam prawie 42 godziny, z czego ponad 32 godziny spędziliśmy w pociągach, no ale udało nam się dotrzeć do Ałmaty przed wyborczą niedzielą. Aby móc oddać głos w wyborach parlamentarnych musieliśmy wcześniej zarejestrować się przez internet i właśnie Konsulat Generalny RP w Ałmacie wskazaliśmy jako miejsce gdzie będziemy głosować, stąd nasza decyzja aby całą tę podroż odbyć na raz.
Z dworca odebrał nas właściciel apartamentu jaki wynajęliśmy na kilka dni. Nasze lokum okazało się dwupokojowym mieszkaniem, dzięki czemu mogliśmy poczuć się trochę bardziej domowo, a także korzystając ze znajdującej się tam pralki w końcu porządnie wyprać nasze rzeczy.
Ałmata to dawna stolica Kazachstanu. Funkcję tę miasto pełniło do 1998 roku, kiedy to ówczesny prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew przeniósł stolicę do Astany, obecnie zwanej Nur-Sułtan. To największe miasto kraju, w którym mieszka ponad 1,8 mln mieszkańców. To także główny ośrodek przemysłowy, kulturalny i naukowy Kazachstanu. Obecnie Ałmaty to całkiem nowoczesne miasto, które śmiało można przyrównać do europejskich miast. To po 9 miesiącach podróży przez Azję pierwsze miasto wyglądające jak te w Europie. Choć trzeba przyznać, że bardziej jak te miasta z Europy wschodniej, bo oczywiście jest tu dość dużo pozostałości z czasów sowieckich. Dużo tu szerokich ulic, wzdłuż których ciągną się ciężkie, szare gmachy w socrealistycznym stylu. Często mija się tu pomniki w typowym komunistycznym stylu. Na ulicach dużo jest nowoczesnych zachodnich i japońskich samochodów, ale można też spotkać stare, ledwo trzymające się kupy Łady. Generalnie można powiedzieć, że miasto wygląda trochę jak duże polskie miasta z początku XXI wieku. Nie ma tu jakiś specjalnie dużo atrakcji i zabytków, ale i tak znaleźliśmy parę miejsc wartych zobaczenia. To co nam się najbardziej podobało, to otaczające miasto wysokie góry Zailijkiego Ałatau będące częścią łańcucha Tienszan. Spacerując po mieście często widać ich szczyty, częściowo pokryte już śniegiem, górujące w niedalekiej odległości. Czasami niestety ich widoczność pogarszał smog. Samo miasto leży na wysokości około 700 m n.p.m.
Pierwszego dnia, po przyjeździe zrobiliśmy tylko krótki rekonesans po najbliższej okolicy naszego apartamentu. Jako że nawet tak daleko od domu, dopadły nas pewne sprawy formalne, które finalnie musieliśmy załatwić przez konsulat, to chcieliśmy znaleźć jakiś punkt, gdzie moglibyśmy wydrukować dokumenty, które były do tego niezbędne. Szukaliśmy też dentysty, gdyż u Kasi pojawił się mały problem stomatologiczny. Dentysta, którego znaleźliśmy, ponoć z jakiś technicznych powodów nie mógł wystawić nam rachunku, a ten był nam z kolei niezbędny aby potem uzyskać zwrot kosztów wizyty od ubezpieczyciela. Nie mogliśmy więc skorzystać z tego gabinetu, ale dostaliśmy tam namiary na inny gabinet gdzie mieliśmy się zgłosić następnego dnia. Wieczorem nad Ałmaty rozpętała się burza. Padało dość długo i mocno. W jednym z pokoi naszego apartamentu zaczęła z sufitu kapać woda. Na szczęście nie jakoś mocno i podstawione wiaderko rozwiązało sprawę.
Kolejnego dnia najpierw odwiedziliśmy dentystę gdzie szybko i sprawnie załatwiliśmy sprawę bolącego zęba, a przy okazji sympatyczny i gadatliwy stomatolog podpowiedział nam co warto zobaczyć w mieście i okolicach, ale także i w Kazachstanie. Potem ruszyliśmy już na zwiedzanie miasta. Najpierw trafiliśmy do Parku 28 Gwardzistów, który jest głównym parkiem miasta. W jego centrum stoi przepiękny Sobór Wniebowstąpienia Pańskiego. Powstał on w latach 1904-1907. W roku 1929 został zamknięty i ponownie otwarty dla celów religijnych w 1995. W międzyczasie w latach 30-tych XX wieku władze radzieckie umiejscowiły w jego wnętrzu radiostację, a potem muzeum krajoznawcze. Skutkowało to znacznymi zmianami w jego środku. Obecnie zarówno wewnątrz jak i za zewnątrz jest bogato zdobiony i przykuwający uwagę. Z zewnątrz jest bardzo kolorowy i w oczy rzucają się jego 6 kopuł i wieża.
W parku jest też kilka pomników, w tym duży Memoriał Chwały z wiecznie płonącym ogniem ku pamięci żołnierzy poległych w Rosyjskiej Wojnie Domowej po Rewolucji październikowej i w II Wojnie Światowej.
Na wschodnim krańcu parku można zobaczyć Dvorets Ofitserov. Obok w ładnym drewnianym budynku znajduje się Kazachskie Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych.
Na wschód od tego parku znajduje się drugi Centralny Park Kultury i Odpoczynku. Tu pełno było różnych karuzel, domów strachów itp. To takie mini wesołe miasteczko.
Na północ od Parku 28 Gwardzistów znajduje się zaś duży bazar zwany Zelenyy Bazar. Można tu kupić zarówno tekstylia jak i jedzenie. To bardzo kolorowe miejsce. Nas najbardziej zaciekawił dział kiszonek i sałatek. U nas raczej nie spotyka się takiego wyboru gotowych tego typu wyrobów. Ciekawie wyglądał też dział mięsny w wiszącymi na hakach półtuszami. Dużo też było owoców i warzyw, a także różnych orzechów i suszonych owoców.
Pospacerowawszy trochę po bazarze ruszyliśmy dalej na północ i doszliśmy do Ałmaty Central Mosque czyli głównego miejskiego meczetu. To jeden z największych meczetów w całym Kazachstanie mogący pomieścić 7.000 wiernych. Jego budowę ukończono w 1999 roku, a powstał on na miejscu starego meczetu z 1890 roku, który spłonął w 1987 roku.
Następnie doszliśmy do ulicy Panfilova, która pełni rolę takiego miejskiego pół-deptaka z ograniczonym ruchem kołowym. Ciągnie się ona przez parę kilometrów z północy na południe. Wzdłuż niej jest trochę kawiarni, niewielkich parków, ale też czasami socrealistycznych gmachów. Między innymi mija się wielki gmach Narodowego Banku Kazachstanu czy Kazachsko-Brytyjskiego Uniwersytetu Technicznego. Na południowym krańcu ulicy stoi ładny budynek Kazachskiej Opery i Baletu, przed którym jest duża fontanna.
Południową część miasta odwiedziliśmy kolejnego dnia. Z samego rana spełniliśmy obywatelski obowiązek głosując w Konsulacie Generalnym RP w Ałmaty. Dojechaliśmy tam autobusem, na który strasznie długo czekaliśmy na przystanku.
Po głosowaniu odwiedziliśmy stojący nieopodal meczet Gornyi Gigant. Następnie na piechotę przeszliśmy w okolice Rezydencji Prezydenta Kazachstanu, gdzie rezydował on w czasach kiedy miasto pełniło funkcję stolicy. Teraz dalej jest ona w użytkowaniu kancelarii prezydenta. Obok znajdują się budynki gdzie mają swoją siedzibę władze Ałmaty, a także Centralne Państwowe Muzeum Republiki Kazachstanu. Wejście tam kosztuje 450 KZT (kazachskich tengów). Można tam dowiedzieć się o historii i kulturze tego kraju. Przed budynkiem władz Ałmaty na wysokiej kolumnie znajduje się Pomnik Niepodległości. Ponieważ okolica była rozkopana z powodów jakiś remontów to nie udało nam się podejść bliżej i tylko zobaczyliśmy go z pewnej odległości.
Spacerując dalej po mieście zobaczyliśmy jeszcze Dvorets Shkolnikov, który pełni rolę czegoś takiego jak Pałac Młodzieży w Warszawie w Pałacu Kultury i Nauki czyli miejsca gdzie dzieci mogą uczestniczyć w różnego rodzaju zajęciach kulturalnych oraz rozwojowych i dotarliśmy do dolnej stacji kolejki na Kok Tobe. Tam zagadnął nas jeden mężczyzna o imieniu Sanat oferując swoje usługi jako kierowca, który mógł zabrać nas w okolice Ałamty i nie tylko. Okazało się, że jego oferta pokrywała się w dużym stopniu z naszymi planami co do miejsc jakie chcieliśmy zobaczyć. Do tego powiedział nam on, że ma dwójkę innych turystów także wstępnie zainteresowanych tą samą trasą, więc moglibyśmy pojechać razem dzieląc koszty. Umówiliśmy się więc na następny dzień na wyjazd nad Jezioro Wielkie Ałmaty i wtedy mieliśmy dogadać z pozostałą dwójką czy na pewno dołączą do nas na dwudniowy wyjazd poza miasto.
Po rozmowie z Sanatem wjechaliśmy kolejką na Kok Tobe. Bilet na wjazd i zjazd kosztuje 2.000 KZT. Kolejka wjeżdża na wysokość ponad 1.100 metrów n.p.m.. Z góry rozciąga się widok na miasto i okalające je góry. Spędziliśmy tam kilka godzin czekając na zachód słońca. Kok Tobe to swego rodzaju park rozrywki i miejsce gdzie mieszkańcy miast spędzają wolny czas. Jest tu kilka restauracji, kawiarni, małe zoo, place zabaw dla dzieci, strzelnice itp.. Można też tu trochę pospacerować podziwiając widoki.
Następnego dnia z samego rana znowu pojechaliśmy do konsulatu gdzie byliśmy umówieni z konsulem na załatwienie pewnych formalności, a potem dojechaliśmy pod dolaną stację kolejki na Kok Tobe gdzie o 13-tej byliśmy umówieni z Sanatem. Tam już czekała dwójka nawet nie wiemy kogo, bo ani się nie przedstawili ani nawet nie przywitali z Kasią. Generalnie dziwna i zupełnie niekontaktowa to była para chyba turecko-rosyjska. Zapakowaliśmy się wszyscy do samochodu Sanata i ruszyliśmy nad jezioro. Koszt 15.000 KZT podzieliliśmy z tą dwójką po połowie. Jezioro Wielkie Ałmaty leży około 20 km na południe od miasta. Po drodze zatrzymaliśmy się przy niewielkim wodospadzie oraz na jednym z punktów widokowych. Droga wiedzie przez góry i jest dość kręta, a okoliczne szczyty pokryte były świeżym śniegiem.
Po około 30 minutach dotarliśmy nad jezioro. Widok był przepiękny. Woda jeziora miała turkusowy kolor kontrastujący dobrze z bielą okolicznych gór, a nad nami było piękne słońce, czego chcieć więcej? 🙂 .Nad sam brzeg jeziora nie można schodzić, ale z parkingu na wysokości 2.560 m n.p.m. zeszliśmy kilkadziesiąt metrów w dół, aby podejść bliżej niego. Spędziliśmy tam kilkadziesiąt minut ciesząc się pięknymi widokami. Okoliczne szczyty mają ponad 3,5 tys metrów wysokości, a najwyższe nawet ponad 4 tysiące. Samo jezioro zaś leży na wysokości 2.511 m n.p.m.. Kilka kilometrów dalej za górami jest już Kirgistan.
Po powrocie do miasta okazało się, że dziwna para nagle zmieniła zdanie i w ogóle nie jest zainteresowana wyjazdem poza Almaty. Pokrzyżowało nam to mocno plany, bo nagle koszt wyjazdu zwiększył nam się o 100% i był powyżej kwoty jaką mogliśmy na taki wyjazd przeznaczyć. Zaczęliśmy więc dość długie negocjacje z Sanatem i finalnie dogadaliśmy się na kwotę 125 tys KZT, co obejmowało transport, biletu wstępu, jeden nocleg z kolacją i śniadaniem oraz jeden obiad, a program obejmował: Jezioro Issyk, Wodospad Ayuly, Kaniony Szaryn i Czarny oraz Jeziora Kaindy i Kolsai. Do tego Sanat zaprosił nas na kolejny nocleg do siebie do domu pod Ałmatą. Dalej było to dla nas dość dużo, no ale stwierdziliśmy, że jak już tu jesteśmy to szkoda byłoby nie zobaczyć kilku największych atrakcji Kazachstanu, więc przystaliśmy na taką ofertę i umówiliśmy się na następny dzień wcześnie rano pod naszym apartamentem.
O 7-mej rano Sanat przyjechał po nas i nim wyjechaliśmy z miasta podjechaliśmy jeszcze na dworzec kolejowy aby kupić bilety na dalszą podróż przez Kazachstan, bo wieczór wcześniej nie udało nam się tego zrobić przez internet, gdyż żadna z naszych kart nie była akceptowana przez system kazachskich kolei.
Pierwszym przystankiem naszej wycieczki było Jezioro Issyk, a właściwie punkt widokowy na drodze do niego. Jezioro Issyk leży ok. 60 km na wschód od Ałmaty na wysokości ok 1760 m n.p.m.. Powyżej niego, ale tam już nie można dojechać, leży drugie, górne jezioro. Jezioro powstało w wyniku osunięcia się ziemi które stworzyło swego rodzaju naturalną tamę w dolinie. Kiedyś okolice Jeziora Issyk były swego rodzaju górskim kurortem, gdzie wypoczywało dużo ludzi. Jednak 07.07.1963 roku wydarzyła się tu tragedia. Po bardzo obfitej w śnieg zimie, poziom wody zarówno w górnym jak i dolnym jeziorze był bardzo wysoki. Spowodowało to kolejne osunięcie ziemi, co skutkowało tym, iż nagle wody z górnego jeziora przelały się i z impetem spadły do dolnego, powodując także przerwanie jego brzegów i wielką powódź, która zalała okoliczne ośrodki wypoczynkowe i wsie. W sumie w wyniku tej katastrofy zginęło ponad 1.000 osób, letników i okolicznych mieszkańców. Po tym wydarzeniu obniżono poziom wody w jeziorze co można dostrzec obserwując nadbrzeżne skały, które pokazują, że kiedyś poziom wody był o kilka, a może nawet kilkanaście metrów wyższy. Miejsce to nigdy już nie odzyskało swojej dawnej świetności. Przez wiele lat było dosłownie zapomniane. Obecnie widać tu w okolicy pozostałości dawnych kawiarni czy hoteli, które dziś są już tylko betonowymi ruinami. Nad samym brzegiem jeziora jest kilka szałasów i straganów, które jednak jak my byliśmy to były zamknięte.
Na niewielkim wzgórzu obok jeziora stoi prawosławny krzyż i tablica pamiątkowa poświęcona ofiarom tragedii z 1963 roku. Jezioro jednak przede wszystkim oferuje piękne widoki na okalające je góry. Niestety jak my byliśmy to poziom chmur był dość niski i częściowo te szczyty były przez nie zasłonięte, choć momentami chmury się rozstępowały i wtedy mogliśmy je w pełni podziwiać. Nad jeziorem nie zabawiliśmy zbyt długo, bo przed nami była jeszcze długa droga, a do tego było dość zimno. Było tylko 7 stopni i wiał wiatr. No ale nie ma się co dziwić, w końcu była to już połowa października. Za wejście nad jezioro trzeba wcześniej zapłacić 450 KZT od osoby.
Z nad jeziora ruszyliśmy dalej. Po drodze Sanat zatrzymał się przy pomniku Złotego Człowieka. To duża postać człowieka, oczywiście w złotym kolorze. Stoi ona w miejscu gdzie kiedyś wykopano tu szczątki wojownika, który był cały ubrany w szaty przyozdobione złotem. Na ślad tych szczątków natrafiono zupełnie przypadkiem kiedy bawiące się w okolicy dzieci zaczęły znajdować złote monety i inne przedmioty. To zwróciło uwagę dorosłych. Zaczęto tu prace archeologiczne i natrafiono właśnie na te szczątki, wiele innych cennych przedmiotów oraz grobowce.
Po krótkim postoju przy pomniku ruszyliśmy dalej i dojechaliśmy w okolice Wodospadu Ayuly odległego w linii prostej od Jeziora Issyk o jakieś 20 km na wschód (choć drogą jest to 42 km). Z parkingu, gdzie Sanat zaparkował do samego wodospadu doszliśmy w jakieś 20 minut ścieżką przez las i skały. Wejście tu też, jak w przypadku Jeziora Issyk, kosztuje 450 KZT od osoby. Sam wodospad jest dość malowniczy i całkiem wysoki. Leży on na wysokości 1574 m n.p.m., a wokół znów można podziwiać górski krajobraz.
Po powrocie na parking ruszyliśmy dalej i parę minut później zatrzymaliśmy się aby z bliska zobaczyć skały o ciekawych kształtach, które znajdują się kilkaset metrów od drogi za niewielką rzeką. Wodospad Ayuly i te skały to ostatnie atrakcje w bliskiej okolicy Almaty jakie widzieliśmy.
Potem ruszyliśmy już w dłuższą podróż w kierunku Kanionu Szaryn i przepięknych górskich Jezior Kaindy i Kolsai. Ale o tej części naszej wycieczki napiszemy już w następnym odcinku.
Pingback: Kanion Szaryn, Jeziora Kaindy i Kolsai – największe atrakcje Kazachstanu – Bachurze i ich podróże
Pingback: Turkiestan – Bachurze i ich podróże
Pingback: Przez kazachskie stepy i pustynie nad Morze Kaspijskie – Bachurze i ich podróże