Uzbekistan

Okolice Khivy – Twierdze na pustyni Kyzył-Kum i z wizytą nad Jeziorem Aralskim

Jeden dzień z naszego pobytu w Khivie postanowiliśmy poświęcić na wycieczkę poza miasto. W mieście jest kilka agencji turystycznych oferujących podobne zestawy wycieczek. My skorzystaliśmy z agencji Islambek Travel & Hotels (www.islambektravel.uz) i możemy polecić jej usługi. W ofercie agencji było około 10 różnych wycieczek, ale nas interesowały dwie z nich. Jedna to zwiedzanie dawnych fortec rozsianych po rozciągającej się na północ od miasta pustyni Kyzył-Kum, a druga oferująca możliwość zobaczenia cmentarzyska statków, w miejscu gdzie jeszcze niedawno było Jezioro Aralskie i prężny port rybacki, które z powodu bezmyślnej gospodarki wodnej kurczy się w zastraszającym tempie i teraz na miejscu tego portu jest pustynia. Problem polegał na tym, że my mieliśmy tylko jeden dzień, a takie wycieczki standardowo zajmują pół dnia na zwiedzanie fortec i cały dzień jeśli chodzi o cmentarzysko statków i Jezioro Aralskie. Udało nam się jednak dogadać z właścicielem agencji aby dla nas połączyć te dwa programy w jeden i zrobić go w jedne dzień. Za całość (samochód, kierowca, paliwo) zapłaciliśmy 131,5 tys UZS. Ponieważ przed nami było w sumie około 800 km trasy to wystartowaliśmy wczesnym rankiem o 7:00.

Pierwsza część wycieczki poświęcona była dawnym pustynnym twierdzom. Po wyjechaniu z miasta dość szybko krajobraz zmienił się na półpustynny, a potem na pustynny. Praktycznie wszędzie po horyzont był tylko piasek, kamienie i kępki sucholubnych roślin.

Pustynia Kyzył-Kum w okolicach Khivy

Pierwszą twierdzą jaką odwiedziliśmy była Dum Kala. Ta twierdza leży stosunkowo najbliżej granicy pustyni i tuż obok niej przebiega jakaś linii kolejowa. Z resztą w okolicy stoją jakieś dawne instalacje przemysłowe i wygląda na to, że wciąż są one jakoś wykorzystywane.

Dum Kala
Dum Kala
Dum Kala
Linia kolejowa biegnąca przez pustynię obok Dum Kali

Dum Kala to pozostałości dawnej fortecy jakich na pustyni Kyzył-Kum jest dość sporo. Dawniej tworzyły one łańcuch budowli, które miały za cel ochronę państwa Kuszanów od strony pustyni. Poszczególne fortece budowano dość blisko siebie, tak aby znajdowały się w zasięgu pola widzenia, co umożliwiało przekazywanie między nimi wiadomości o nadciągającym nieprzyjacielu. Fortece pochodzą z pierwszych wieków naszej ery, a niektóre z nich nawet z końca poprzedniej ery i do dzisiaj pozostały z nich tylko ruiny, czasem lepiej, a czasem gorzej zachowane. Fortece te były budowane z mieszanki gliniastego błota i słomy.

Kolejną fortecą jaką odwiedziliśmy była Ayaz Kala. Ta forteca, z tych które odwiedziliśmy, leżała stosunkowo najbardziej w głąb pustyni. Po drodze do niej spotkaliśmy pasące się w okolicy wielbłądy.

Droga w kierunku Ayaz Kala
Spotkane …
… po drodze …
… wielbłądy
Ayaz Kala widziana …
… z pewnej odległości z drogi

Ayaz Kala była zdecydowanie większa od Dum Kala. Znajdowała się na niewielkim wzgórzu, na które trzeba było się nieco wspiąć. Z fortecy rozciągał się ładny widok na okalającą ją pustynię. Ayaz Kala jest uważana za jedną z najbardziej spektakularnych okolicznych fortec. W rzeczywistości jest to kompleks trzech fortec zbudowanych obok siebie. Początki ich zespołu sięgają 4 wieku przed naszą erą. Obok parkingu oddalonego o kilkaset metrów od fortecy znajduje się obozowisko jurt, które pełnią role centrum turystycznego. Można tam zatrzymać się na nocleg.

W drodze do Ayaz Kala …
… i już tuż przed nią
Ayaz Kala
Ayaz Kala
Ayaz Kala
Widok z Ayaz Kala na otaczającą ją pustynię

Kolejnym przystankiem był Yekke Parsan. To ruiny dawnego ufortyfikowanego dworu z okresu 6-8 wieku. Była to rezydencja jednego z ważnych feudalnych lordów. To były chyba najmniej ciekawe ruiny jakie widzieliśmy tego dnia.

Yekke Parsan

Następnie wróciliśmy znów do asfaltowej drogi biegnącej obrzeżami pustyni i pojechaliśmy bardziej na zachód. Po drodze po lewej stronie minęliśmy Jezioro Akcha. Potem znowu skręciliśmy na pustynię i dotarliśmy do kolejnej fortecy Toprak Kala z 2-3 wieku naszej ery. To jedne z największych i najlepiej zachowany ruin z czasów państwa Kuszanów. To miejsce pełniło też rolę królewskiego sanktuarium. Oprócz murów dawnej fortecy można tu też zobaczyć pozostałości po licznych komnatach.

Toprak Kala
Toprak Kala
Toprak Kala
Jedna z komnat Toprak Kala
Toprak Kala

Niedaleko od Toprak Kala leży kolejna odwiedzona przez nas forteca – Kizil Kala. To najładniejsza forteca z tych, które odwiedziliśmy, już z daleka przypomina swoim wyglądem tradycyjne zamki obronne. Powstała ona w okresie między 1-szym, a 4-tym wiekiem, ale potem w XII-XIII wieku została odbudowana i pewnie stąd wygląda na najlepiej zachowaną. Stoi ona na skraju pustyni na wzgórzu. Z murów fortecy można dostrzec rozciągające się w okolicy pola bawełny. Zarówno w Toprak Kala jak i w Kizil Kala trzeba wykupić bilety wstępu po 5 tys. UZS od osoby.

Kizil Kala
Kizil Kala
Kizil Kala
Na terenie Kizil Kala
Wnętrze Kizil Kala

Po wizycie w Kizil Kala wróciliśmy na asfaltową drogę i ruszyliśmy dalej na zachód. Wzdłuż drogi także ciągnęły się pola bawełny. Na niektórych z nich trwał właśnie jej zbiór.

Pola bawełny, …
… na których trwał właśnie …
… jej zbiór

Te pięć odwiedzonych przez nas fortec, składa się właśnie na program standardowej wycieczki zwanej „5 dawnych fortec Kuszanów”. Nam ta część zajęła niecałe 4 godziny i pewnie jeśli wracalibyśmy już do Khivy to całość zamknęła by się w 4 godzinach. My jednak kontynuowaliśmy naszą wycieczkę w kierunku Jeziora Aralskiego. Jechaliśmy dość szeroką i w miarę prostą drogą na północny zachód, a po obu stronach praktycznie nic nie było tylko pustynia, a nasz kierowca jechał dość szybko. Po lewej stronie to jeszcze od czasu do czasu była jakaś wioska albo fabryka, ale po prawej to już tylko piasek i kamienie. Po jakimś czasie kierowca skręcił w lewo i wjechaliśmy znowu na szutrową drogę wiodącą przez pustynię, a po kilkunastu minutach dojechaliśmy do kolejnych ruin Chilpik Kala. Te ruiny też znajdują się na niewielkim wzgórzu na które trzeba wejść po dość długich schodach. W przeszłości to miejsce było używane przez Zoroastrian, którzy składali tu ciała zmarłych aby zostały zjedzone przez ptaki. Kiedy z ciała zostawały już same kości, bliscy zbierali je i składali w glinianym lub kamiennym ossuarium.

Chilpik Kala
Chilpik Kala
Wspinaczka na Chilpik Kala
A tu już wewnątrz Chilpik Kala

Wokół wzgórza, na którym stoją te ruiny jest zupełnie płasko, więc z z góry rozciąga się szeroki widok aż po horyzont. Z jednej strony jest pustynia, ale z drugiej można zobaczyć wijącą się rzekę Amu-Darię, która niegdyś docierała do Jeziora Aralskiego zasilając go w wody. Po II Wojnie Światowej Stalin rozkazał drastycznie zwiększyć uprawy bawełny. Aby temu sprostać wybudowano mnóstwo kanałów nawadniających pola na których sadzono tę bawełnę, pochłaniających wodę z rzeki. Skutkiem tego jest fakt, że obecnie rzeka, dawniej jedna z większych w Azji, nie dociera już do Jeziora Aralskiego, tylko stopniowo zanika na pustyni. To z kolei spowodowało stopniowy zanik jeziora.

Widok z Chilpik Kala na Amu-Darię

Po wizycie w Chilpik Kala ruszyliśmy dalej. Wróciliśmy na główną, asfaltową drogę i kontynuowaliśmy podróż na północny zachód. W okolicach miasta Nukus zatrzymaliśmy się przy wielkim cmentarzu Mizdakhan. Rozciąga się on na wzgórzach. Dawniej był częścią kompleksu na który składała się cytadela, otaczające ją miasto i właśnie ta nekropolia, a który powstał już we wczesnych czasach antycznych i był użytkowany do XIV wieku. Obecnie pozostał już tylko cmentarz, na którym pełno jest dawnych grobowców i mauzoleów. Są tu też zwykłe grobowce i ziemne groby, wiele z nich jest dość mocno zniszczona, ale niektóre są dość dobrze zachowane.

Cmentarz Mizdakhan
Cmentarz Mizdakhan
Grobowce na cmentarzu Mizdakhan
Wnętrze jednego z grobowców, …
… a to wejście do niego
Cmentarz Mizdakhan
Wnętrze kolejnego z grobowców
A to jeszcze inny grobowiec
Ruiny na …
… cmentarzu Mizdakhan
Cmentarz Mizdakhan

Z cmentarnych wzgórz widać też ruiny kolejnej fortecy Gyaur Kala, która stoi na pobliskim wzgórzu. Spacerując pomiędzy grobami Mizdakhan Kasia natknęła się na dość dużego węża. Niestety był on tak szybki, że nim dobiegłem z aparatem to już go dawno nie było.

Gyaur Kala widziana z cmentarza Mizdakhan

Po odwiedzeniu cmentarza pojechaliśmy już prosto do miasta Muynak, dokąd mieliśmy jeszcze ponad 180 km. Najpierw dalej jechaliśmy główną drogą prowadzącą w kierunku granicy z Kazachstanem, ale potem odbiliśmy na północ. Praktycznie cały czas jechaliśmy przez suche stepy. Po ponad dwóch godzinach dojechaliśmy do Muynak.

Gdzie dawniej było Jezioro Aralskie …
… teraz są tylko kałuże

Dawniej był to prężny port rybacki nad brzegiem ogromnego Jeziora Aralskiego, gdzie rozwijał się także przemysł przetwórstwa ryb, dający pracę tysiącom ludzi. Port działał tu do 1979 roku, a od 1984 roku jezioro całkowicie utraciło jakiekolwiek znaczenie gospodarcze, co skutkowało zamknięciem wszystkich stoczni i fabryk przez co około 10 tys ludzi straciło źródło zarobkowania. Jezioro Aralskie jeszcze w 1961 roku było czwartym, największym jeziorem świata o powierzchni 66,1 tys. kilometrów kwadratowych. Jego średnia głębokość wynosiła 16 metrów, a w najgłębszym miejscu sięgała 69 metrów. Zasolenie wód wynosiło zaś 10-11 miligramów na litr. Flota rybacka używana na jeziorze liczyła ponad 500 statków i kutrów. Rocznie łowiono tu 25 tys ton ryb, z których produkowano między innymi 20 milionów puszek rybnych. Na skutek bezsensownej gospodarki wodnej i nieprzemyślanego rozbudowania systemu kanałów nawadniających step pod pola bawełny, jak pisaliśmy wcześniej, rzeka Amu Daria przestała zasilać jezioro w wodę. Jezioro dawniej zasilane wodami tej rzeki od południa i Syr-Darii od północy zaczęło się cofać na północ. Obecnie jego brzegi leżą około 100 km od miasta Muynak. W 2010 roku powierzchnia jeziora wynosiła już tylko mniej niż 12,1 tys. kilometrów kwadratowych. Jego największa głębokość spadła do 24 metrów, a zasolenie wody wzrosło do 100-110 miligramów na litr.

W Muynak można odwiedzić niewielkie muzeum poświęcone historii tego rejonu. Można tu zobaczyć dawne fotografie rybaków i łodzi pełnych ryb, a także fabryk później je przerabiających. W małej sali kinowej można też obejrzeć 20 minutowy film poświęcony historii jeziora.

Fotografie jakie można …
… oglądać w muzeum w Muynak

Obok muzeum stoi pomnik na którym pokazane są kontury i obszar jeziora w 1960 roku i w obecnych czasach. Uświadamia to skalę katastrofy ekologicznej jaka tu nastąpiła.

Pomnik obok muzeum
Zasięg Jeziora Aralskiego w 1960 roku …
… i obecnie

Ze skarpy, na której stoi muzeum i pomnik, widać w dole cmentarzysko statków. Można tam zejść i zobaczyć te wraki z bliska, a nawet na niektóre z nich wejść. W sumie jest tam około 10 wraków dawnych kutrów i statków stojących obecnie pośród półpustyni, na której rosną tylko sucholubne rośliny. Smutny to i nieco przytłaczający widok, ale na swój sposób jedyny w swoim rodzaju. Na szczęście wygląda na to, że samo miasto Muynak stopniowo, powoli się odradza. Widać tu nowo stawiane i remontowane budynki. Teraz to już nie rybołówstwo, a turystyka staje się tu głównym źródłem dochodu.

Wraki statków widziane ze skarpy, na której stoi pomnik
Na jednym z wraków …
…  na ich cmentarzysku
Kolejny z wraków na cmentarzysku
Wraków jest …
… tam …
… kilkanaście
Na cmentarzysku wraków, gdzie kiedyś było Jezioro Aralskie
Mimo prób nie udało się na przesunąć wraku ani o centymetr 🙂
Jeszcze jeden wrak tam gdzie kiedyś był prężny port rybacki
Jeziora już tu nie ma, ale niektórzy wciąż próbują tu pływać 🙂
Kiedyś było tu jezioro

Po odwiedzeniu muzeum i spacerze pomiędzy wrakami statków, ruszyliśmy w drogę powrotną do Khivy. Do pokonania mieliśmy ponad 370 km. Jechaliśmy już bez żadnych postojów oprócz tankowania samochodu. Z czasem zapadł zmrok, więc i widoki mijanej pustyni też się skończyły. W Khivie byliśmy około 22-giej. Za nami był długi, ale pełen wrażeń dzień. Byliśmy bardzo zadowoleni, że zdecydowaliśmy się na taką wycieczkę. Wcześniej gdzieś tam chodziło nam po głowie aby dojechać nad Jezioro Aralskie, które gdy uczyliśmy się o nim w szkole na lekcjach geografii, jawiło nam się jako odległe, prawie niedostępne, a jednak ciekawe miejsce. Już nawet jadąc do Khivy wydawało nam się, że to tak daleko od tego miasta, że nie damy rady się tam dostać. Jednak jak się okazuje można tego dokonać w jeden dzień i to jeszcze odwiedzając po drodze kilka pustynnych fortec. Kolejnego dnia wczesnym popołudniem wyruszaliśmy już z Khivy w kierunku Kazachstanu. Najpierw nocnym pociągiem (bilet kosztował 214 tys. UZS) dojechaliśmy do Taszkentu, gdzie dotarliśmy po siódmej rano.

Przed wagonem naszego pociągu z Khivy do Taszkentu, …
… a tu już w naszym przedziale

Połączenia krajowe obsługuje w Taszkencie dworzec Taszkent-Janubiy (Taszkent Południowy), z którego taksówką za 15 tys. UZS dotarliśmy do dworca Taszkent-Siewiernyj (Taszkent Północny) obsługujący połączenia międzynarodowe. W jego okolicy przesiedzieliśmy parę godzin w pobliskim centrum handlowym nadrabiając zaległości blogowe, bo kolejny pociąg, tym razem już do Ałamty w Kazachstanie mieliśmy około 15-tej. Przed dworcem udało nam się jeszcze wymienić u cinkciarza resztki uzbeckich somów na kazachskie tengi. Na początku zaoferował bardzo kiepski kurs, ale po kilku minutach negocjacji zszedł do rozsądnego poziomu. Wcześniej chcieliśmy to zrobić w jednym z banków, ale tam okazało się, że jak chcemy wymienić uzbeckie somy na dolary czy euro, to możemy to zrobić w tym kanotrze/banku, gdzie wcześniej wymienialiśmy te waluty na somy. Do tego trzeba mieć ze sobą dowód potwierdzający wcześniejszą wymianę walut. Próbowałem tłumaczyć pani w okienku, że dolary na somy wymieniałem ileś dni temu w innym mieście i nie będę przecież teraz jechał kilkaset kilometrów aby teraz te somy wymieniać tam na dolary, no ale nic to nie dało. W końcu nawet jakiś klient banku załatwiający coś innego przy drugim okienku, zaoferował żeby kasjerka wymieniła te somy na dolary na jego nazwisko i paszport, ale i to pani coś nie pasowało. Zrezygnowaliśmy więc z tej wymiany no i skończyło się na tym cinkciarzu pod dworcem 🙂 . Potem na dworcu znaleźliśmy jeszcze kantor, ale tam z kolei jak się okazało można wymienić inne waluty na uzbeckie somy, ale uzbeckich somów na żadną inną walutę już nie. To było o tyle ciekawe, że kantor był w części odjazdów międzynarodowych, więc po co ktoś miałby wyjeżdżając z Uzbekistanu kupować ich walutę. My już na szczęście pozbyliśmy się somów przed wejściem na dworzec. Przed nami była kolejna noc w pociągu, bo do Ałmaty mieliśmy dotrzeć dopiero następnego dnia rano. Skład pociągu był już kazachski. Choć na koleje uzbeckie nie mieliśmy powodów do żadnych narzekań, to ten kazachski pociąg to była zupełni inna liga. Wagony były bardzo nowoczesne i czyste. Kilkadziesiąt minut po ruszeniu z Taszkentu była kontrola graniczna, a dalej to już Kazachstan, o czym napiszemy już w kolejnym odcinku.

Jako że to już ostatni wpis o Uzbekistanie, to tradycyjnie przypominamy, że jeśli ktoś ma dodatkowe pytania lub szuka dokładniejszych informacji o tym kraju to prośba o kontakt przez maila lub Facebooka. Jak tylko będziemy mogli, to pomożemy, Nas Uzbekistan pozytywnie zaskoczył. Tutejsze miasta na trasie dawnego Jedwabnego Szlaku pełne zabytków są naprawdę piękne i warte zobaczenia. To zupełnie inne klimaty niż surowy i górski Kirgistan, ale i tu jest wiele miejsc które nas urzekły. Miłośnicy historii i islamskiej architektury będą tu zachwyceni. My na pewno polecamy ten kierunek na dwu, czy trzytygodniowy wypad, a jak ktoś ma więcej czasu to może nawet na dłuższy, łączący piękne, górskie widoki Kirgistanu oraz ciekawe i pełne historii miasta Uzbekistanu.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*