Co prawda Biszkek nie należy do najurodziwszych miast, ale jeśli chodzi o jego okolice, to są to miejsca zapierające dech w piersiach. Już nasz pierwszy wypad poza miasto, do Doliny Ala Archa, dostarczył nam niezapomnianych wrażeń. Można się tam dostać między innymi marszrutką nr 265, ale one dojeżdżają tylko do Kash Kasuu, wioski w pobliżu doliny, skąd jest jednak jeszcze kawałek drogi. Za dodatkową opłatą można próbować namówić kierowcę aby podwiózł nas dalej do bramy wjazdowej do parku, ale stamtąd wciąż jest około 12 km drogi do miejsca skąd zaczynają się szlaki do doliny. Dlatego my wybraliśmy może nie najtańszą opcję, ale bez przesiadek z dojazdem na miejsce i z gwarancją powrotu w normalnym czasie. Recepcjonista z hotelu polecił nam miejscową taksówkę. Kurs tam i z powrotem kosztuje 1.500 KGS, pierwsza godzina oczekiwania na parkingu w dolinie jest gratis, a potem za każdą minutę płaci się 3 KGS. Całość czyli dojazd, powrót i oczekiwanie wyniosło nas finalnie 1.950 KGS. Przy wjeździe do Parku Al Archa trzeba jeszcze zapłacić 450 KGS za samochód.
Już jadąc taksówką i będąc jeszcze w Biszkeku przez przednią szybę ujrzeliśmy majestatyczne góry, których wierzchołki pokryte były śniegiem, a dalej było jeszcze piękniej. Dolina Ala Archa położona jest około 40 km na południe od miasta, więc droga tam zajmuje około 40 minut. Po drodze można zobaczyć rezydencję prezydenta kraju, choć raczej powinniśmy napisać mur ogradzający tę rezydencję, bo poza nim nic innego nie da się zobaczyć. Na miejscu przy końcowym parkingu jest niewielki hotel, gdzie można zostać na noc, ale jak pytaliśmy o ceny to były raczej zaporowe.
Dolina Ala Archa to część Parku Narodowego o tej samej nazwie. To jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Kirgistanie. Nic w tym dziwnego, bo to piękne miejsce i do tego tak blisko Biszkeku. Park Narodowy Ala Archa rozciąga się na terenie gór Tienszan i zajmuje powierzchnię około 194 kilometrów kwadratowych. Jest tu wszystkiego po trochu. Góry, górskie rzeki, sosnowe lasy porastające zbocza, no i mnóstwo pięknych widoków. Środkiem doliny płynie rzeka Ala Archa, która powstaje z połączenia licznych strumieni spływających z gór.
Cześć z nich bierze swój początek z lodowców pokrywających najwyższe partie gór. Idąc przez dolinę widać w oddali na jej końcu jeden z takich lodowców, który tworzy duży lodospad na jednym ze zboczy.
Z parkingu prowadzą dwa szlaki. Jeden w górę w kierunku wodospadu Ak Say. To ponoć dość trudny i wymagający szlak na około 7 godzin marszu (tam i z powrotem). Drugi, który my wybraliśmy prowadzi w głąb doliny. Można nim iść po jednej lub drugiej stronie rzeki. Nam ten po prawej stronie rzeki wydawał się bardziej malowniczy więc w pewnym momencie musieliśmy jakoś przedostać się na drugi brzeg rzeki Ak Say wpadającej do Ala Archa. Nie było to wcale takie łatwe i w sumie zajęło nam to sporo czasu. Rzeka Ak Say w tym miejscu płynie kilkunastoma węższymi i szczerszymi strumieniami pośród kamiennego pola. Trzeba tak wybrać drogę aby udało się przeskoczyć lub przejść po kamieniach wszystkie te strumienie. Po kilku próbach w końcu znaleźliśmy optymalną drogę i byliśmy po drugiej stronie Ak Say.
Dalej szlak, wcześniej dość szeroki, wiódł już wąską ścieżką. Czasami mieliśmy kłopot ze znalezieniem właściwej drogi, bo nie ma tu żadnych oznaczeń i trzeba kierować się intuicją i wydeptanym szlakiem. Po drodze spotkaliśmy borsuka, który przebiegł w poprzek szlaku, a potem nim zniknął w zaroślach to jeszcze chwilę nam się poprzyglądał. Później spotkaliśmy jeszcze chyba lisa, ale nie jesteśmy tego pewni bo widzieliśmy to zwierzę tylko przez moment. Szlak cały czas wiedzie nieco pod górę i w pewnym momencie byliśmy już na wysokości 2.350 m n.p.m.. Tu już wokół zaczynały się łaty śniegu. Tak więc możemy powiedzieć, że pierwszy śnieg w tym sezonie mamy już za sobą.
Przez całą drogę widoki są niesamowite. Po obu stronach doliny ciągnęły się szczyty przybielone świeżym śniegiem. Początkowo było trochę chmur i czasami niektóre szczyty były nimi zasłonięte, ale z czasem niebo się zupełnie wypogodziło i nic już nie zasłaniało tych boskich krajobrazów. Można tak sobie iść i iść, no ale w końcu trzeba było kiedyś zawrócić, bo na parkingu czekała taksówka. Wróciliśmy zachwyceni i pełni pozytywnej energii. Zastanawialiśmy się czym jeszcze zaskoczy nas Kirgistan, skoro już na samy początku było tak fantastycznie.
Następnych kilka dni spędziliśmy w drodze wokół jeziora Issyk Kul i Song Kol, ale o tym napiszemy w następnych odcinkach. Teraz kolejną część tego odcinka poświęcimy dwóm innym wąwozom położonym niedaleko Biszkeku, które odwiedziliśmy podczas naszego drugiego pobytu w tym mieście po powrocie z wycieczki wokół jezior.
Te dwa wąwozy to Chunkurchak i Alamedin. Leżą one około 30 km na południowy-wchód od stolicy Kirgistanu, także w górach Tienszan. Pojechaliśmy tam z poznanym wcześniej taksówkarzem, który za całość (dojazd, powrót i czekanie na miejscu) wziął od nas 2.200 KGS. Najpierw pojechaliśmy do wąwozu Chunkurchak. Samochodem dojechaliśmy do miejsca gdzie droga stawała się już mało przejezdna i dalej ruszyliśmy na piechotę.
Jeszcze po drodze jadąc krętą drogą pod górę byliśmy nieco zaskoczeni, bo na mijanych zboczach widzieliśmy kilka wyciągów narciarskich i hoteli dla narciarzy. Jakoś nam się Kirgistan nie kojarzył z narciarstwem, ale ponoć jest tu kilka miejsc gdzie można uprawić ten sport. Zastanawialiśmy się tylko jak tu zimą, gdy śniegu jest tu co niemiara udaje się tu wjechać, bo droga jest stroma a na służby odśnieżania to chyba nie ma tu co liczyć. Zostają tylko chyba samochody 4×4. No ale śnieg spadnie tu dopiero w listopadzie, więc nam udało się wjechać na górę bez problemu. Szkoda tylko, że pogoda nie była najlepsza. Było pochmurno, ponuro i zimno. Duża część szczytów była skryta w chmurach, więc widoki nie były tak imponujące jakby mogły być. No ale nie zrażeni ruszyliśmy w górę rzeki Chunkurchak płynącej przez wąwóz. Na szlaku byliśmy zupełni sami, nie licząc mijanych po drodze osiołków, owiec, kóz i latających nam nad głowami orłów.
Szliśmy od zakrętu do zakrętu licząc, że za kolejnym z nich widoki będą lepsze ,ale ani widoki się nie poprawiały ani pogoda. Było ładnie, ale nie jakoś szczególnie zachwycająco. Zbocza porastały niewielkie lasy mieniące się już jesiennymi barwami. Część szczytów była już pokryta śniegiem. W końcu zaczął padać niewielki deszcz więc zarządziliśmy powrót do samochodu.
Z tej trójki „podbiszkeckich” wąwozów ten jest zdecydowanie najmniej atrakcyjny, choć może to też kwestia pogody. A ponoć na wiosnę są tu całe łąki kwitnących tulipanów, więc wtedy widoki na pewno są dużo ciekawsze. Jadąc w dół poprosiliśmy naszego taksówkarza aby jeszcze zatrzymał się w miejscu opisywanym jako Chunkurchak Rocks. Od parkingu prowadzi tu ścieżka wchodząca w wąski, skalny kanion. Zbocza są tu strome, a dołem płynie strumień. Można tu wejść w głąb kanionu na kilkaset metrów, bo dalej ścieżka się kończy.
Drugi z wąwozów Alamedin leży nieco dalej od miasta niż Chunkurchak. Jest nawet szlak którym można przejść z jednego wąwozu do drugiego, ale tego dnia pogoda była zbyt niepewna aby się wybrać na tak długą wyprawę. Tu też jego dołem płynie rzeka, która nazywa się tak jak wąwóz, a wokół ciągną się wysokie szczyty. Jeden z nich, Usechenko Peak, ma nawet 4.650 m n.p.m. Widoki są o wiele ciekawsze niż w Chunkurchak.
Tu już spotkaliśmy paru innych turystów, głównie miejscowych. Niestety tu także najwyższe szczyt były praktycznie cały czas zakryte chmurami, ale co nieco i tak udało nam się zobaczyć. Po półtorej godziny drogi w głąb wąwozu zawróciliśmy i wróciliśmy na parking, gdzie czekał na nas kierowca, który odwiózł nas do Biszkeku.
Jeśli ktoś ma tylko jeden dzień i musi wybrać, który z wąwozów zobaczyć to naszym zdaniem zdecydowanie pierwszym wyborem powinien być Ala Archa. Ale jeśli ktoś dysponuje większą ilością czasu to na pewno warto zobaczyć wszystkie trzy, tym bardziej, że każdy jest zupełnie inny i oferuje innego typu krajobrazy. Miłośnicy gór na pewno nie będą zawiedzeni, a co ważne są one tak blisko Biszkeku, że łatwo i szybko można się do nich dostać.
Pingback: Jezioro Song Kol – Bachurze i ich podróże
Bajka 🙂
🙂