Ostatnią noc spędziliśmy w drodze łapiąc jakieś pojedyncze minuty snu ale w sumie to można powiedzieć że praktycznie nic nie spaliśmy. Autobus CTM, którym jechaliśmy był prawie pusty ale tym razem był nowoczesny i czysty.
Jako, że oficjalnie jechał do Ouarzazate a my chcieliśmy dojechać do Ajt Ben Haddou to poprosiliśmy kierowcę aby nas wysadził w Tabourhat skąd mieliśmy do celu około 10 km. W Tabourhat byliśmy jakieś 5 minut po piątej rano. Okazało się że to mała wioska a praktycznie skrzyżowanie dróg i kilka domów. Zero światła oprócz przejeżdżających o tej porze co kilka minut pojedynczych samochodów. Za to jak wysiedliśmy z autobusu to oniemieliśmy z wrażenia ilości gwiazd na niebie. Tak ugwieżdżonego nieba nigdy jeszcze nie widzieliśmy. Można było stać długie minuty i gapić się w to niebo. Uruchomiliśmy na chwilę nasze czołówki i przenieśliśmy bagaże o jakieś 100 metrów aby ewentualnie łatwiej było nam łapać taksówkę lub stopa. I tak staliśmy ponad godzinę w zupełnych ciemnościach patrząc w gwiazdy i wyczekując jakiegoś transportu. Co jakiś czas szczekały tylko psy i czasem w oddali widać było jakiegoś maszerującego człowieka. Koło szóstej zaczęły dobiegać odgłosy muzeinów co dodatkowo zbudowało atmosferę. Trafił się jeden samochód jadący w naszym kierunku ale nawet się nie zatrzymał na nasze machanie więc czekaliśmy dalej. Około 6:30 spod jednego z domów wyjechał samochód. Okazało się, że to taksówka więc zaczęły się negocjacje ceny za kurs. Ostatecznie skończyło się na 110 MAD co potem okazało się i tak kosmicznie wysoką ceną ale byliśmy już trochę zmarznięci co osłabiało naszą pozycję negocjacyjną. Taksówkarz dowiózł pod meczet w Ajt Ben Haddou i stąd mieliśmy jeszcze jakieś 100-150 metrów w ciemnościach do naszego pensjonatu. Wrzuciliśmy więc po ciemku plecaki na plecy i ruszyliśmy w drogę. Nasz pensjonat był jeszcze zamknięty – miał się otworzyć dopiero koło 7:30. Zabraliśmy więc nasze rzeczy trochę dalej skąd był już piękny widok na Ksar (czyli ufortyfikowaną osadę) Ajt Ben Haddou. Uroku chwili dodawało wschodzące słonce pięknie oświetlające zbocze góry na którym znajduje się ten ksar.
Po wschodzi słońca wróciliśmy do pensjonatu gdzie udało nam się załapać na śniadanie na tarasie z pięknym widokiem na ksar.
Po śniadaniu wybraliśmy się na zwiedzanie ksaru. Od 1987 roku jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Niestety jest to strasznie turystyczne miejsce więc od rana ciągną tu rzesze turystów głównie z Azji i Niemiec. Trochę to taki jeden wielki stragan dla turystów z mnóstwem małych sklepików z pamiątkami, dywanami, malowanymi na miejscu obrazkami itp.
Mimo wszystko warto to zobaczyć i wejść na szczyt skąd rozpościera się piękny widok na miasteczko, jego okolice i praktycznie wyschnięte koryto rzeki Warzazate u stóp ksaru.
Do dzisiaj na terenie ksaru zamieszkują cztery rodziny. Wszystkie budynki i mury wykonane są z mieszanki gliny, słomy i często zwierzęcych odchodów. Niestety taki materiał nie jest zbyt odporny na deszcze i dlatego też ściany i mury są cały czas na nowo poprawiane po uszkodzeniach wyrządzonych przez wodę.
Ksar Ajt Ben Haddou gościł też wiele ekip filmowych pełniąc rolę scenografii wielu znanych filmów jak np. Gladiator, Gra o Tron, Lawrence z Arabii, Indiana Jones, Cleopatra, Królestwo Niebieski i wielu innych.
Po wizycie w ksarze zajęliśmy się planowaniem kolejnych etapów naszej podróży, sprawdzeniem opcji kolejnych połączeń autobusowych oraz drobnymi zakupami spożywczymi. Po tym wszystkim zmogło nas takie zmęczenie, że ucięliśmy sobie drzemkę odsypiając nieprzespaną noc. Do ksaru powróciliśmy jeszcze na zachód słońca.
Następnie kolacja – zupa Harira i Kus-kus z mięsem i warzywami – i przygotowania do kolejnego dnia.
Jutro ruszamy na pustynię. Już teraz zapraszamy na kolejny odcinek chociaż nie wiemy kiedy się on ukaże, bo na pustyni to na pewno nie uda nam się połączyć z internetem. Tak więc czekajcie cierpliwie 🙂
Najczęściej komentowane