Do Joal-Fadiouth dostaliśmy się z Saly taksówką, bo to tylko trzydzieści parę kilometrów drogi. Joal-Fadiouth to takie dwie bliźniacze miejscowości. Joal położony na stałym lądzie a Fadiouth na małej wyspie w pobliżu delty rzek Sini-Saloum. Połączone są one drewnianym mostem.
Z Fadiouth kolejnym mostem można się przeprawić na kolejną wysepkę utworzoną z muszli ostryg i małży, na której jest wspólny muzułmańsko-chrześcijański cmentarz. Wyspa Fadiouth też jest zbudowana z takich samych muszli. Tak naprawdę ten cmentarz jest jedyną tutejszą atrakcją, a tak poza tym nic tu nie ma, po prostu większa senegalska wieś. Tylko główna droga jest asfaltowa, a reszta to w Joal drogi piaszczyste, a na Fadiouth chodzi się po muszlach. Ilość tych muszli robi niesamowite wrażenie. Są one praktycznie wszędzie i są wykorzystywane jako budulec, dekoracje domów, wysypywane są na tarasach czy w ogródkach jak u nas żwirek. Nawet na cmentarzu niektóre groby są usypane z muszelek. Muszle te nagromadziły się przez wieki jako pozostałości po ostrygach i małżach poławianych przez miejscową ludność. Wokół na okolicznych wysepkach ciągną się lasy namorzynowe. Cmentarz na muszelkowej wyspie to takie niezwykłe miejsce. Rzadko zdarza się aby obok siebie były groby muzułmańskie i chrześcijańskie. To pokazuje wzajemną tolerancję lokalnej społeczności. Dodatkowo wrażenia na cmentarzu potęgują te grobu usypane z muszli rozsiane na pagórkach pośród rosnących tu wielkich baobabów.
Na Fadiouth jest zdecydowanie ciekawiej niż w Joal. Na wąskich uliczkach można spotkać kobiety sprzedające suszone ryby, małże czy owoce. Czasem można też zobaczyć jak wydłubują małże z muszli. Jest tu też trochę kramików z lokalnym rękodziełem. Co ciekawe jest tu całkiem dużo świń, które chodzą sobie samopas, a niektóre nawet zażywają kąpieli w wodach delty. To pokazuje, że mieszkają tu chrześcijanie gdyż jak wiadomo muzułmanie nie spożywają mięsa wieprzowego i tym samym nie hodują świń. To praktycznie pierwsze świnie jakie widzieliśmy od początku naszej podróży. Na wyspie jest też duży kościół chrześcijański, a na jednym z głównych placyków rośnie potężny baobab.
W miejscowym biurze turystycznym w Joal tuż przy moście prowadzącym na Fadiouth zasięgnęliśmy języka na temat jak najlepiej dostać się i zwiedzić deltę rzek Sine-Saloum. Biuro turystyczne to może zbyt dużo powiedziane. Wygląda to na miejscowy biznes skupiający grupę przewodników, którzy oferują swoje usługi oprowadzania po Fadiouth i cmentarzu oraz wyprawy łodziami po okolicznych namorzynach. Oczywiście twierdzą oni że aby zwiedzić wyspę należy wziąć przewodnika i za niego zapłacić ale nam udało się zobaczyć wyspę i cmentarz na własną rękę bez kosztów. Pierwszego dnia wieczorem po spacerze po Fadiouth i cmentarzu wybraliśmy się jeszcze na spacer po plaży. Niestety plaża jest tu bardzo brudna. Nawet nie ma skrawka miejsca bez śmieci, gdzie można by przycupnąć. Jej zaletą jest, że nie ma tu komarów, których generalnie jest tu w okolicy pełno i strasznie nam dokuczają. Wszędzie można spotkać pasące się wolno osły, które mają tu bardzo ładne umaszczenie, a każdy większy wolny plac jest zajęty przez chłopców grających w piłkę. Ciężko jest tu znaleźć miejsce gdzie można coś zjeść. Nie ma tu też większych sklepów, a tylko małe sklepiki i stragany.
Najczęściej komentowane